Alice któryś raz z kolei sprawdzała swoją walizkę,czy aby na pewno wszystko wzięła.Ona i Shun mieli zaległe urlopy do wykorzystania więc stwierdzili, że przyda im się odrobina relaksu.Zdala od miasta, pracy i ciągłej adrenaliny.
- Gotowa?.- spytał Kazami, wchodząc do sypialni.
- Myślisz, że twój dziadek będzie zadowolony z suszonego korzenia żeń-szenia?.- spytała bruneta, pokazując mu opakowanie z ziołem.
- On nie cierpi przyjmować lekarstw zrobionych chemicznie.Stosuje tylko naturalną medycynę ludową.- wyjaśnił.
- Uuu, aż tak, hę?.- Alice zaczęła się martwić,czy ją polubi ze względu na zawód lekarza.
- Nie martw się.Uwielbia twoje ciasto śliwkowe,więc w zasadzie już cię lubi.- zapewnił ją, wyczuwając jej zdenerwowanie.
- Kiedy jadł moje ciasto śliwkowe?.- spytała zdziwiona.
- Kiedy dochodziłem do siebie po postrzale w szpitalu,a ty specjalnie zrobiłaś je dla mnie.Mój dziadek jest strasznym łasuchem,jeśli chodzi o ręcznie robione ciasta.- wyjaśnił.
- Poważnie?.Zawsze myślałam, że twój dziadek jest typem osoby która nie znosi cukru.- przyznała.
- Bo nie znosi, ale ciastem nigdy nie pogardzi.- wyjaśnił, biorąc walizkę.
- Wybacz, ale strasznie się denerwuje, czy mnie polubi.
- Nie masz czym się martwić kochanie.- pocałował ją.- Dla mnie jesteś wspaniałą kobietą z którą pragnę spędzić resztę życia.- przyciągnął ją do siebie.
- Nawet jeśli przyjdzie ci walczyć z twoim dziadkiem?.- spytała, uśmiechając się ciepło.
- Nawet jeśli.- pocałował ją czule po czym obydwoje zapakowali walizki do bagażnika,zabezpieczyli dom alarmem i ruszyli SUVEM w kierunku wschodniego wybrzeża, przebijając się przez miejskie,poranne korki.
...Widoki na wschodnim wybrzeżu zabierały wdech w piersiach.Piękne, nadmorskie, małe miasteczka usytuowane blisko morza przypominały Alice o Chorwacji,rodzinnym kraju jej matki.Poczuła przypływ nostalgii, patrząc na małe dzieci, bawiące się na plaży.
- Pięknie tu.- skomentowała gdy dotarli pod bramę starej posiadłości.Znajdowała się ona wysoko w górach,otoczona lasami.
- Nigdy mi nie opowiadałeś o tym miejscu.Nie miałam pojęcia, że jest aż tak piękne.- przyznała.
- Poczekaj, aż poznasz właściciela.Uwierzysz wtedy, że to chore miejsce.- skomentował gorzko, naciskając specjalną zapadnię stopą, ukrytą w trawie.Drewniane wrota uchyliły się,a wraz z ich otwarciem rozbroiła się pierwsza pułapka.W ich stronę poleciał shuriken.Shun i Alice w porę uniknęli lecącego ostrza.
- Poważnie?.- brunet westchnął ciężko.- Dziadku!.- krzyknął głośno, ale odpowiedziała mu cisza.
- Może nie ma go w domu?.- stwierdziła Alice.
- Najwyraźniej.W przeciwnym wypadku nie uzbrajałby śmiercionośnych pułapek.- zauważył.Na szczęście starsza Pani Omni zauważyła ich.
- Och!Shun,co za niespodzianka?!.- przywitała się z nim uściskiem.- A to,musi być twoja narzeczona. Na żywo jest jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach.- przywitała się też z Alicją.
- Panią też miło poznać.- odparła z promiennym uśmiechem.
- Twój zrzędliwy dziadek poszedł łowić ryby,chodźcie do mnie.Mam przepyszną, zieloną herbatę.- zaoferowała im uprzejmie swoją gościnność.
- Będzie nam bardzo miło.Dziękujemy Pani.- rudowłosa podziękowała.
- Ach, słoneczko!.Mówi mi Toya, tytuły zostawmy wyższym sferom.Tutaj wszyscy jesteśmy jak rodzina.- wyjaśniła, prowadząc ich do swojego,malutkiego domu.W tradycyjnych domach japońskich podłoga była drewniana więc trzeba się było po niej poruszać w skarpetkach.
- Usiądźcie wygodnie.- wskazała im na mały, drewniany stolik pośrodku salonu,po czym udała się do kuchni.
- Jest bardzo miła.- skomentowała Alice z uśmiechem.
- Jest samotną wdową i podrywa mojego dziadka,który o dziwo tego nie dostrzega.- wyjaśnił cicho Shun.
- Aww...to urocze.- przyznała Alice, wywołując na ustach bruneta uśmiech.
- Proszę bardzo.- staruszka postawiła imbryk z naparem, trochę ciasteczek oraz filiżanki.- Częstujcie się.- i przysiadła się do nich.Całą trójką siedzieli wokół stołu po turecku.
- Jeszcze raz dziękujemy za gościnę Toyu.Dziadek może wspominał o której mniej więcej wróci?.- spytał Shun.
- Z tego co mi powiedział,to powinien wrócić już, ale wiesz jaki jest.Nie wróci do domu póki nie zapełni połowy sieci rybami.Obiecał złapać dla mnie kalmary.- odparła wesoło.
- Hmm...to już wiem dlaczego, tak bardzo lubisz ryby.- Alice zażartowała z Kazamiego,a Pani Omni się roześmiała.
- Gdybyś słonko widziała jego minę, gdy jego dziadek kazał mu kiedyś zjeść zupę rybną.- na co obydwie się zaśmiały, widząc kwaśny wyraz twarzy bruneta.
- Dodam na swoją obronę, że nie była jadalna.- wyjaśnił.
- Biedaczek.Od tamtej pory przychodził na obiad do mnie,po każdym treningu.
- Wyobrażam sobie.- Alice zobrazowała to sobie, próbując powstrzymać śmiech.
- Toya nauczyła mnie za to gotować.
- Za to, twój dziadek nie może się nauczyć do tej pory.Ciągle coś przypala.
- Jest okropnym kucharzem.- zaśmiali się całą trójką.Ich dyskusję przerwało pukanie do drzwi.
- Och,o wilku mowa.- stwierdziła Toya, idąc w kierunku wejścia.- Shinjiro!Co za niespodzianka?.Twój wnuk jest u mnie!- wpuściła go do środka.
- Miałeś przyjechać w piątek.- Shinjiro stwierdził, kładąc złowione kalmary do zlewu kuchennego.
- Dziś jest piątek.- na co staruszek podrapał się po głowie.
- A byłem przekonany, że czwartek.- odparł, tracąc rachubę nad czasem.Shun tylko rozłożył teatralnie ręce.
- Dlaczego nie odbierałeś telefonu?.
- Zostawiłem go w domu.- odparł.
- Świetnie,po prostu świetnie.- skomentował.
- Ale spokojnie,nic się nie stało.Spędziliśmy miło czas,w bardzo miłym towarzystwie.- do kłótni wkroczyła Alice, witając się z Shinjiro.
- Ach,Alicjo!Niechno cię uściskam dziecino.- przywitał się z nią uściskiem.- Mam nadzieję, że ten łobuz nie sprawia ci problemów?.W razie czego służę pomocą.- zaoferował,a brunet posłał mu tylko niedowierzające spojrzenie.
- Ależ skąd.Shun bardzo mi pomaga Panie Kazami.- zapewniła.- A to od mnie.- wyjęła z torebki pudełko z żeń-szeniem.- Wiem, że ma Pan problemy ze stawami i lubi medycynę naturalną, więc przywiozłam korzeń żeń-szenia.- wręczyła mu prezent.
- Dziękuję Alicjo, posłuży mi do nalewki którą robię.- podziękował.
- Jak mniemam do kilku nalewek.- podkreślił Shun.
- Nie zaczynaj.Moja wątroba ma się dobrze.- oznajmił.
- Lepiej rozbrój pułapki w posiadłości zanim wejdziemy.Zostaniemy z Alice u ciebie na weekend.- oznajmił mu Shun.
- Rozbrojiłem je chwilę temu, więc możecie wnieść swoje rzeczy do środka.- odparł.
- Ale zanim wszyscy pójdziecie, nikt z mojego domu nie wyjdzie głodny!.- powiedziała Omni z entuzjazmem, chcąc rozluźnić gęste powietrze pomiędzy tymi dwoma.
- Z przyjemnością pomogę.- Alice zgłosiła się na ochotnika, wiedząc dokładnie że ci dwaj potrzebują chwilowej przestrzeni na rozmowę.
- Shinjiro nie stój tak!Pomóż Shunowi wynieść stół na zewnątrz.- skarciła go Toya, trącając lekko w ramię.
- Słyszałeś Panią.- zwrócił się do wnuka po czym wspólnie zdjęli ze szafy rozkładany stół i wynieśli przed dom na werandę.
- Alice to miła dziewczyna.- zaczął rozmowę Shinjiro, przecierając blat z kurzu.
- Owszem jest.- powiedział krótko Shun, rozkładając krzesła.
- Dlaczego jesteś na mnie zły?.- chciał zrozumieć gniew wnuka.
-Jak to wygląda przed Alicją?.Nie jest ci wstyd?.- wyrzucił to w końcu z siebie.
- Nasze rodziny mają wspólną historię więc, dlaczego mam czuć wstyd?.
- Chociaż przeproś ją za pułapkę która omal nas nie zabiła.- poprosił, spokojniejszym tonem.
- A ty znowu chowasz się za pretekstem, zamiast powiedzieć mi prawdę.Mów,co się dzieje chłopcze.- stwierdził Shinjiro.
- Chodzi o posiadłość.- w końcu to z siebie wyrzucił.- Wspólnie z Alice myślimy o założeniu rodziny i wielkim domu.- dodał,a staruszek pokiwał głową w zrozumieniu.
- Nie mam nic przeciwko temu,żebyście tutaj zamieszkali.Wiecznie żyć przecież nie będę,a dom jest na tyle duży, że pomieści nas wszystkich.- staruszek zgodził się,klepiąc Shuna po ramieniu.
- Myślałem, że się nie zgodzisz ze względu na mamę.- wyznał szczerze brunet.
- Pogodziłem się już z jej śmiercią.Czas żeby nowe życie, tchnęło w ten dom nową energię.- powiedział z lekkim uśmiechem, którego Shun na jego twarzy nie widział od lat.
- Uśmiechasz się,a to rzadkość.- zauważył.
- Bo jestem z ciebie dumny chłopcze.Wyrosłeś na wspaniałego człowieka pomimo tego, że byłem dla ciebie czasem surowy.Wybacz staremu głupcowi.- przyciągnął go do siebie niczym ojciec syna, klepiąc po plecach.- Będziesz wspaniałym mężem i ojcem.Shiori byłaby z ciebie dumna.- wyznał szczerze.
- Zmieniłeś się przez te wszystkie lata.Nie poznaję cię.- stwierdził.
- Tamtego dnia,gdy zostałeś postrzelony,Toya uświadomiła mi, że muszę w końcu odpuścić.Inaczej ból pochłonie moje serce.- wyznał.
- Wiem o czym mówisz.Moim lekarstwem jest dla mnie Alice.Przedarła się przez moje grube mury i oddaliła od mnie ból.- wyznał tak samo.
- Chodź tu.- znowu go mocno uściskał.- Przepraszam,jeżeli były momenty gdzie cię zawiodłem.- przeprosił szczerze,a z jego jastrzębich oczu, pierwszy raz od wielu lat pociekły łzy.Wszystkiemu z daleka przyglądała się Alice i Toya które nie mogły być w tym momencie bardziej szczęśliwe z widoku który dział się na ich oczach.Długo skrywany smutek i ból w końcu odszedł,a ich miejsce zastąpiła radość oraz miłość.
~~~~
CZYTASZ
Shun i Alice opowieści dziwnej treści
FanficKrótkie rozdziały i mnóstwo słodyczy.Cukrzyca gwarantowana.