Wygląd postaci macie na górze.Po prawej Voldemort a po lewej Potter.
W pociągu było tłoczono więc wagon,w którym się znajdowałem był idealnym miejscem na posadzenie swojego tyłka na jednym z siedzeń.Chwyciłem w dłonie gazetę,która leżała obok i w milczeniu obserwowałem otoczenie.Oczywiście aurorzy nie byli głupi i zapewne pojawią się w pociągu w celu jego przeszukania,jednak na ten moment mogłem odetchnąć i rozpocząć działania na połączenie by odtworzyć zdolność i zadać kolejny cios.Nie mogłem jednak zrobić tego siedząc by nie wzbudzić podejrzeń.Ze złością ruszyłem w stronę łazienki mając nadzieję,że uda mi się zamknąć w jednej z kabin.Przedzierałem się przez wagon obserwując ludzi w nim.Wiedziałem,że większość z nich są nieczystej krwi i wręcz odrażało mnie miejsce,w którym się znalazłem.Gdy musiałem przystanąć na chwile w korku moim oczom ukazał się chłopiec w wieku na oko 14 lat.Jego czarne kosmyki włosów wyładowały jak burza zaś zielone oczy z zainteresowaniem obserwowały otoczenie i może nie byłoby w nim nic szczególnego gdyby nie fakt,że moja dusza lgnęła do niego.Nagle magia w okół zgęstniała wręcz wyrywając mnie ku niemu ,musiałem złapać oparcie jednego z foteli.Czy można czuć furię i spokój w jednym ? Te pytanie mnie nurtowało a kolor jego oczu prześladował w myślach.Wiedziałem,że mam misje,ale nie mogłem się powstrzymać by nie usiąść obok niego.Ruszyłem do przodu i gdy już chciałem zająć miejsce przed nosem wepchnęła mi się brązowowłosa dziewczyna opadając na siedzenie z wielkim oburzeniem.
-Te kabiny są okropne !-patrzyła na chłopaka jednak on był skupiony na czytaniu lektury,której wcześniej nie zauważyłem.Dziewczyna wyciągnęła ku niemu rękę machając nią energicznie by mieć jego pełną uwagę,chłopak po tym incydencie mozolnie podniósł wzrok i spojrzał na dziewczynę.
-Jak ulżyć twojej złości ?-jego głos musiał wyszywać sam Bóg.Otulał moje uszy i zacieśniał się coraz mocniej w mojej pamięci.
-Nie musisz poradziłam sobie sama-chłopak z zainteresowaniem przechylił głowę w bok czekając na dalszą wypowiedź-kilka zaklęć czyszczących i dało się jakoś wytrzymać-wzruszyła ramionami patrząc na niego intensywnie,jednak jej wzrok zszedł po chwili w dół obserwując czarną jak smoła okładkę.Nie chcąc blokować miejsca usiadłem na przeciwko ich siedzeń zajmując jedno z czterech w duchu ciesząc się z obrotu wydarzeń-Czy to ta książka,Harry ?-jej spojrzenie zmieniło się i teraz przybrały wyraz zmartwienia.
-Hermiono proszę cię nie zaczynaj tego tematu-podniósł głowę i wyrównał z nią poziom.
-Ostatnio coraz częściej zaglądasz do takich książek,martwię się-chciała ująć jego rękę jednak szybko ją zabrał wyraźnie się denerwując.Czułem,że choć jest młody jego magia jest potężna i w jakimś stopniu splamiona czarną co w jego przypadku było dość intrygujące.Musiałem go poznać jak najszybciej a przede wszystkim zdobyć.
-Nie ma potrzeby by się martwić-próbował uspokoić dziewczynę,ale nie wkładał w to większego wysiłku.
-Gdzie się udasz gdy wysiądziemy ?-dotarło do mnie,że muszę wracać do swych popleczników i wróciłbym jak najszybciej,ale jego wzrok spoczął na mnie.Przez twarz przemknęło mi zadowolenie tak głębokie,że musiałem się pozbyć go w sekundę by nie wzbudzić nie potrzebnych podejrzeń.Moje ustna drgnęły coś na kształt uśmiechu,który szybko został odwzajemniony.W myślach kłębiły mi się różne scenariusze przejęcia tego chłopca jednakże nie chciałem go tak szybko zrażać do siebie.Chce by był mój,ale chce by sam mi się oddał,później pokaże mu co oznacza igranie z ciemnymi mocami.Chłopak przerwał kontakt wzrokowy i wrócił nim z pewnością do swojej przyjaciółki.
-Udam się do kawiarni-wstałem z siedzenia i udałem się do kabiny omijając całe towarzystwo.Gdy kabina otworzyła się wpadłem do niej z hukiem od razu odsłaniając swój znak.Przyłożyłem różdżkę do znaku i szukałem swych poddanych.Większość z nich już dawno była w bazie jednak byli tacy,którzy również znaleźli się w tym samym pojeździe co ja.Uśmiech rozszerzył mi się bardziej,bo zdając sobie sprawę z czasu jak upłynął zakon feniksa nie wziął ich marnej kryjówki pod uwagę choć czy w takim przypadku można nazwać ją marną ? Niekoniecznie.Wróciłem na siedzenie z powrotem gdy pociągać się zatrzymał i zdałem sobie sprawę,że już go tam nie ma.Powoli udałem się do drzwi mając na dzieje,że jest jeszcze gdzieś w tłumie.Gdy tylko moja głowa wyjrzała za drzwi zauważyłem swoich ludzi.Kiwnąłem do nich głową dając rozkaz by wracali do bazy.Zaczęli znikać jedno po drugim wciąż pozostając niezauważalnymi a ja poszedłem szukać swojej ofiary i nie musiałem szukać długo,ponieważ chłopak sam mnie znalazł.Stał pewnie i patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem,nie mogąc oprzeć się pokusie ruszyłem ku niemu.Gdy ja się zbliżałem on oddalał się prowadząc mnie w nieznane.Gra,którą rozgrywaliśmy sprawiała,że budziło się we mnie zwierze.Przyspieszyłem mając nadzieję dorwać go szybko w swoje ręce.Za ostrym zakrętem zderzyłem się z nim i choć ja stałem twardo chłopak lekko zachwiał się nie spodziewając się chyba prędkości z jaką się przemieszczałem.
-Masz fetysz śledzenia ludzi?-chłopak pogardliwie mierzył mnie wzrokiem i już wtedy wiedziałem,że za bardzo naruszyłem jego strefę osobistą.
-Bezczelny-po tych słowach jego oczy zabłyszczały jakby avada chciała się z nich uwolnić.
-Te stwierdzenie mógłbym przypisać tobie-jego wzrok złagodniał,lecz postawa wciąż była waleczna.
-Będziesz walczył czy sprawisz mi mniej kłopotu i będziesz potulny ?-tak jak myślałem.
Chłopak ujął w swe dłonie wręcz taką samą różdżkę jak moja.
-Kim jesteś ?-jaki dociekliwy...
-Kimś kto cię chce-przesunąłem się ku niemu by potwierdzić to co przed chwilą powiedziałem.Chłopak zaskoczył mnie reakcją,ponieważ uczynił to samo przy tym chowając swą broń.
-By mnie mieć wpierw musisz mnie poznać-przysunął się bliżej a ja walczyłem by nie zrobić jeszcze jednego kroku i nie poczuć jego ust-Wybierałem się do kawiarni,chcesz mi towarzyszyć ?-chłopak był bystry.Wiedział,że jestem magicznie od niego silniejszy i nie ma zemną szans więc próbował kupić sobie czas.
Uśmiechał wkradł mi się na usta wskazałem rękę ku sobie by dać mu znać by ruszył w tamtym kierunku.Chłopiec bez sprzeciwu ruszył oglądając się za siebie co jakiś czas by przejąć kolejne komunikaty.Kawiarnia była jedną z mych ulubionych i na szczęście uczęszczali do niej czarodzieje czystej krwi a szlam na dziś miałem dość.Gdy weszliśmy do środka wszystkie pary oczu były skierowane ku mnie i nowej zdobyczy.Oczywiście ludzie tu wiedzieli kim jestem i również wiedzieli co ich czeka za rozwiązły język.Podniosłem dłoń i położyłem ją na plecach mojego towarzysza,który na ten gest wzdrygnął się i z nieoczekiwanej sytuacji zatrzymał powietrze w płucach później ciężko je wydychając.Poprowadziłem go do stolika i delikatnie odsunąłem krzesło czekając aż rzeczywiście usiądzie gdy to zrobił sam zająłem miejsce na przeciwko.Chłopak zrezygnowany patrzył po pomieszczeniu jednak nie szukał drogi ucieczki a jego magia była spokojna czym mnie zaskoczył.
-Interesujesz się czarną magią?-chłopak od razu spojrzał ku mnie.
-Nie pyta się nikogo o takie rzeczy.
-A jednak ja pytam.
-Znasz odpowiedź-do stolika podszedł kelner jednak szybko go odprawiłem co również jak czułem podzielał mój gość.
-Skąd takie wnioski ?
-Obserwowałeś mnie w pociągu jeszcze przed tym jak zająłeś miejsce a czując twoją aurę wręcz ociekasz czarną magią więc mogę się domyślać iż wiesz co czytałem-ukryłem zaskoczenie i teraz już z twardym wzrokiem obserwowałem dziecko.
-Ile masz lat ?-chłopak poruszył się nie spokojnie i zacisnął na moment dłoń w pięść.
-Mam 15 lat-cóż w magicznym świecie to wciąż za mało bym mógł go bezcześcić,ale kto by na to zwrócił uwagę ?
-A ty ?
-A jak myślisz ile mogę mieć lat?-chciałem usłyszeć od niego na ile mu wyglądam.
-23?
-Jeśli czarujesz tak dobrze jak zgadujesz zdobędziesz szybko moje uznanie-przez usta chłopaka przemknął cień uśmiechu.
-Z całym szacunkiem,ale nie będzie mi ono potrzebne-tym razem to przez moje usta przemknął cień uśmiechu.
-Teraz jeszcze nie-jego brwi zmarszczyły się na moment lecz po chwili wróciły do poprzedniego stanu.
-Mam zarezerwowany jeden z pokoi u Madame Makin,może zechcesz udać się zemną-kiwnąłem głową więc chłopak wstał z miejsca udając się do wyjścia ja zaraz za nim.
-Potrafisz się teleportować ?
-Dopiero uczę się opanowywać tą sztukę-kiwnąłem głową i chwyciłem zaskoczonego chłopaka za ramię.
Wciąż oszołomiony był łatwym celem i choć byłem typem osoby,który nie kopał leżącego zaklęciem werbalnym powaliłem go na łóżko i zaraz po tym swoim ciężarem wbiłem go w miękki materac oraz pościel.Chłopak chciał coś powiedzieć jednak słowa jakby ugrzęzły mu w gardle a zaskoczony wzrok zatrzymał się w zupełności na mnie.
-Oczekiwałeś czegoś innego?-delikatnie pokręcił głową chcąc wyrwać się na przód jednak złapałem go za ręce i pozostawiłem po obu stronach jego głowy.
-Nie masz nic przeciwko krótkiej grze wstępnej ?-pokręcił głową czekając na dalsze ruchy więc mu je ofiarowałem w końcu słynąłem z litości.
Chwyciłem jego marynarkę i również zaklęciem pozbawiłem go jej.Chłopak był tak cholernie piękny,że gdybym mógł wszedłbym w niego nie tylko tym co mam na dole.Zbliżyłem się do niego załączając delikatnie nasze usta.Były miękkie i szorstkie,czyli idealne...Gdy wiedziałem,że całkowicie jest skupiony na mnie powoli przeniosłem się w dół wbijają się w jego szyje.Wiercił się przez chwile chcąc zdjąć z siebie nie przyjemne uczucie jednak nie pozwoliłem mu na to.W trakcie całej sytuacji rozpiąłem jego spodnie i delikatnie wstawiając zdejmowałem je a gdy chłopak był już cały nagi skoczył do przodu dobierając się do moich rzeczy.Jego ruchy były energiczne a on sam był spragniony wcześniejszych doświadczeń.Nie chcąc i właściwie nie mogąc czekać dłużej sam zacząłem ściągać z siebie ciuchy aż byłem całkowicie nagi.Wróciłem do chłopaka znów siadając na nim ukradkiem.Dziecko obserwowało mnie od stop do głów o dziwo zawieszając głowę na mojej klatce.Wyciągnął rękę w jej stronę i gdy tylko poczułem jego dotyk na nagiej skórze przeszła mnie fala dreszczy,ale z kategorii tych przyjemnych.Ująłem lekko jego dłoń i położyłem obok jego głowy.
-Jeśli ta ręka będzie wyrywać do przodu gdy pójdziemy dalej obiecuje ci,że przypnę cię do tych poręczy nie tylko zaklęciami-zobaczyłem jak w oczach chłopaka rozpalił się ogień wręcz tak cholernie mocny,że mógłbym rzec,że pochodzi z samego piekła.Kiwnął głową na znak,że rozumie i jakby czytając mi w myślach położył się na brzuchu wypinając w moją stronę tyłek.Mógłbym rzucić co prawda jakieś formułki i poszłoby sprawniej,ale chciałem się nim nacieszyć.Zwilżając palca śliną oraz jego samego delikatnie zacząłem wprowadzać palca do środka i o Merlinie był tak cholernie ciasny,że dojście w nim zajmie kilka sekund.Wiercił się delikatnie więc żeby mu ulżyć zacząłem jeździć palcami po jego plecach wywołując gęsia skórkę.
-Jak mam cię rozciągnąć skoro jesteś taki spięty?-chłopak chciał się odwrócić,ale przetrzymałem go w miejscu przechylając się mocno do przodu tak aby mieć dostęp do jego ucha.
-To nie tobie ktoś wkłada palca w tyłek-słysząc z jego ust kąśliwą uwagę szybko zwilżyłem drugiego palca i bez ostrzeżenia wsadziłem mu go równie głęboko tak jak drugiego.Chłopak wygiął plecy w łuk chcąc się odwrócić jak najszybciej,ale zablokowałem mu taką możliwość.
-Zważaj na słowa dziecko nie lubię gdy ktoś mnie znieważa-chłopak ciężko dyszał i wiedziałem,że na dziś muszę przestać by nie odstraszyć za mocno chłopaka jednakże byłem zadowolony swoją dominacją względem niego,chciałem żeby był mój.
-Wejdź we mnie mam już dość czekania-cwaniacki uśmiech przebiegł mi przez twarz i nie ociągając się ani chwile dłużej wyjąłem z niego palce i ponownie je zwilżając naniosłem ciecz na mojego członka dobrze go nią smarując gdy już skończyłem złapałem chłopaka za biodra i wysunąłem jego tyłek ku mnie.Miałem taką ochotę wbić się w niego brutalnie i choć czułem,że stąpam już po cienkiej lini nie mogłem się oprzeć tej pokusie więc tak zrobiłem.Usłyszałem cichy krzyk,który dosłownie zginął za mgłą.Był tak cholernie ciasny,że każdy ruch w nim doprowadzał mnie do szału.Chłopak oddychał głęboko ściskając materac więc moje ręce powędrowały ku jego zaciskając je równie mocno jak jego.Leżeliśmy tak przez chwile zbierając myśli po całym zajściu.Harry przez cały ten czas nie uronił ani jednej łzy jakby miała ugodzić w jego honor? Podobało mi się to.Zacząłem delikatnie się w nim poruszać całując jego plecy i szukając dokładnie tego punktu.Moje ruchy były powolne,ale bardzo głębokie co doprowadzało mnie na skraj świadomości.
-Szybciej-wiercił tyłkiem a ja cmoknąłem z aprobatą na ten czyn choć nie przeszkadzało mi to wręcz chętnie wykonałem jego prośbę.
Gdy to zrobiłem znalazłem czułe miejsce a moje uszy zalała fala jęków chłopca,dodatkowo ująłem jego członka i zacząłem nim delikatnie poruszać chcąc by nawet po skończonym stosunku myślał tylko o mnie.Gdybym miał nazwać seks z kimś na poziomie wybitnym to właśnie jemu bym przyznał taką ocenę.Zwiększajac ruchy czułem jak moje ciało przechodzą większe dreszcze przyjemności i czułem jak orgazm zbliża się wielkimi krokami.Przyspieszyłem uderzając mocniej w jego pośladki i gdyby nie zaklęcia wyciszające rzucone zaraz po przybyciu myśle,że szybko byśmy zostali wyproszeni.Kilka mocnych pchnięć i doszedłem w dziecku a on zaraz po mnie plamiąc pościel.Opadłem obok niego chwytając za różdżkę i sprzątając cały ten ,,syf''.Chłopak zaraz zrobił maślane oczy i chciał przewrócić się na drugą stronę zostawiając mnie samego,ale ja miałem inne plany...Chwyciłem go mocno w pasie i przywarłem do niego swoim ciałem ujmując mocno jego twarz by mieć pełną jego uwagę.
-Jesteś mój Harry-chłopak wzdrygnął się,ale nie powiedział nic wtykając we mnie swoją głowę,przyjąłem go w swoje ramiona i zamknąłem w nich zasypiając zaraz po nim.
———————
Pov:Harry
Gdy otworzyłem oczy cały pokój zalewała gęsta czerń.Mężczyzna za mną już niw trzymał mnie kurczowo blisko siebie więc mogłem się ruszyć.Delikatnie zszedłem z łóżka starając się jak najbardziej zachować spokój oraz cisza.Mężczyzna wciąż oddychał głęboko więc odetchnąłem z ulgą.Podszedłem do swoich rzeczy i szybko się w nie przebierając nie mogąc użyć czarów,które na pewno by go znudziły więc musiałem sobie z nimi poradzić sam.Strąciłem przez przypadek jego płaszcz leżący na krześle,z którego wypadła różdżka.Na samym początku zwróciłem uwagę na różdżkę,która wręcz była podobna do mojej samej i skarciłem się w myślach sam za taką nie uwagę,sięgnąłem po nią i odłożyłem ją na stolik obok krzesła.Mój wzrok w ciemności dostrzegł jednak jeszcze czarny notes więc moja ręka znów zanurkowała w głąb ciemności stykając się ze skórą.Gdy ująłem notes w dłonie znalazł się szybciej na ziemii niż został z niej podniesiony.Tom Marvolo Riddle.Serce zaczęło być mi w klatce jak oszalałe.Nie mogłem zebrać myśli czułem się wyrwany z sytuacji.Mój największy wróg spał w wynajmowanym przeze mnie pokoju co gorsza przespałem się z nim i polubiłem.Nie mogłem spojrzeć na siebie w lustro,ale wiedziałem,że muszę ulotnić się stąd jak najszybciej jeśli chciałem przeżyć.Może i Voldemort się mną zainteresował,ale poznając moją tożsamość na pewno by mnie zabił.Chwyciłem za swoją różdżkę i opuściłem jak najszybciej pomieszczenie a później ten pieprzony hotel.Noc była zimna,ale właśnie te zimno sprawiało,że mogłem normalnie myśleć.Kurwa!Jak mogłem być tak cholernie głupi ? Przeteleportowałem się do domku na plaży wystając Hedwigę z listem do przyjaciółki by zjawiła się tu jutro jak najszybciej.Jeśli miałem komuś o tym powiedzieć to tylko jej a ktoś musiał wiedzieć...
Pozostało czekać.
————————
Pov:Riddle
Gdy rano otworzyłem oczy pokój zalewała zanadto aż spokojna jasność.Wstałem powoli rozglądając się po pomieszczeniu i od razu zdałem sobie sprawę,że nie ma w pokoju mojego dziecka ani jego rzeczy,patrząc również na ułożenie moich rzeczy musiał...Wstałem szybko z łóżka nakładając na siebie zaklęciem ciuchy i od razu przeteleportowałem się do głównej rezydencji.Byłem cholernie wkurwiony na brak chłopaka obok mnie a jeszcze bardziej na wiedzę jaką o mnie posiadał teraz jedyne jak mogłem go zdobyć to tylko siłą.Gdy wszyscy usłyszeli moje przybycie wstali mając główny nisko,nawet ranni.
-Mam dla was nowe zadanie-przesyłając im wspomnienie z pociągu kazałem rozpoznać im tę osobę oraz ją do mnie przyprowadzić oczywiście bez żadnych naruszeń jeśli chodzi o dwie sfery.
-Panie myśle,że nie potrzeby wszczynania aż tak dużych poszukiwać-z tłumu wyłonił się mój mistrz eliksirów jak zwykle z tym samym wyrazem twarzy.
-Śmiesz wątpić w moje poczynania Severusie ?-mój gniew rósł a wraz z nim żądza mordu i gdyby nie fakt,że potrzebuje go żywego z pewnością jego zwłoki już dawno leżałby u mych stóp.
-Nie panie,lecz chłopak,którego szukasz to twój wróg-popatrzyłem na niego sadystycznym wzrokiem czując przypływ adrenaliny jaki ciekawości.Skinieniem głowy zachęciłem mężczyznę do kontynuowania wypowiedzi-To Harry Potter panie,wschodząca gwiazda zakonu feniksa-moje oczy błysnęły niebezpiecznym blaskiem,ponieważ chłopak mógł zapewnić mi nie tylko zabawę prywatnie,ale również mogłem wykorzystać go do rozbrojenie organizacji Dumbledora.
-Jak mniemam dasz radę wyciągnąć informacje na temat jego miejsca pobytu ?-Severus skinął a ja w głowie już układałem plan,który wręcz ociekał perfekcją.
-Znajdźcie chłopaka i przeprowadźcie go do mnie jeśli będzie ktoś jeszcze z nim również weźcie ich ze sobą zważając na sytuację chłopak ma zostać umieszczony w jednym z najbardziej strzeżonych pokoi zaś reszta ma zająć miejsce w lochach w odosobnieniu by nie przyszło im do głowy tworzenie planu ucieczki-każdy skinął głową i zaczął zabierać się do pracy a mi pozostało czekać na efekty ich trudów-Jeszcze jedno!-wszyscy zatrzymali się znów obserwując mnie z zaciekawieniem-jeśli chłopakowi spadnie włos z głowy wszyscy odczujecie moje niezadowolenie,rozumiecie ?-wszyscy skinęli głową jak poprzednio i ruszyli ku wyjściu.
-Sererusie ty zostań-mężczyznę przepełnił strach i jak na szpilkach podszedł do mnie klękając nisko i gdyby mógł wręcz zrównałyby się z czarnym drewnem pod naszymi stopami-Nie powiedziałeś mi jednak wszystkiego-nie wiedziałem z jakiego powodu nie chciał poruszać tej kwestii.
-Panie zabiłeś rodziców chłopaka-po sali rozszedł się mój śmiech wręcz tak samo jadowity jak ukąszenia Nagini.
-Myślisz,że o tym zapomniałem ?-należało się mu crucio,ale wiedziałem,że nawiązał do śmierci jego rodziców po coś.
-Nie panie,ale w noc gdy tego dokonałeś stworzyłeś jeszcze jednego horkruksa,tak uważa Dumbledor-zmarszczyłem brwi mocno rozmyślając nad jego słowami.
-Myślisz,że to on nim jest?-sytuacja robiła się coraz bardziej poważana.To by wyjaśniało mój pociąg względem chłopaka choć i bez tego bym się nim zainteresował również różdżki mieliśmy te same i mogłem wyczuwać bez problemu jego emocje jakbym siedział w nim i rzeczywiście tak było.
-Jeśli to prawda Severusie dołącz jak najszybciej do reszty i przyprowadź go do mnie żywego i proszę byś nie lekceważył jego umiejętności- wstał z podłogi i bardzo energicznym ruchem głowy machnął nią na znak,że wziął sobie moje słowa do serca.Gdy opuścił salę ja również udałem się na misje sprawdzenia czy wszystkie horkruksy są na swoim miejscu i czy są bezpieczne oczywiście z wyjątkiem jednego,ale wkrótce miał być na swoim miejscu,obok mnie.
——————
Pov:Harry
Hermiona była zaciekawiona aż za mocno moją prośbą o jak najszybsze spotkanie.Oczywiście pojawiła się tu zaraz po dostaniu listu a ja narzuciłem na dom warstwę zaklęć starając się jak najmocniej o to by nabić sobie czas w trakcie ucieczki oczywiście jeszcze nie teraz dawałem Voldemortowi kilka dni na znalezienie mojej kryjówki więc nie chciałem martwić się na zapas.Hermiona siedziała w kuchni a przytłaczająca atmosfera odbierała chęci jakiejkolwiek rozmowy.
-Harry co się stało ?-czułem jak jej głos drży i oboje wiedzieliśmy,że stało się coś złego choć ona jeszcze nie wiedziała co dokładnie.
-Zrobiłem coś głupiego,ale przysięgam,że nie miałem pojęcia jak to się skończy-mój wzrok był wbity w ciemną podłogę,która skrzeczała przy każdym ruchu butem.Dziewczyna milczała nie chcąc pomawiać już któryś raz z rzędu tego samego pytania właściwie staliśmy w takiej ciszy już od dobrych trzech godzin.
-Myśle,że za kilka dni może już nie być zemną kontaktu a ty możesz być w niebezpieczeństwie przebywając tu dłużej niż to konieczne-dziewczyna pokręciła głową dając mi do zrozumienia,że nie ma najmniejszej ochoty się stąd ruszyć a ja balansowałem pomiędzy tym czy wyjawić jej prawdę czy może jednak skłamać i odesłać z kwitkiem do domu ?
-Wiesz,że zostaje.
-Przespałem się z kimś kto należy do ciemniej strony-nie bym to wybuch a przemyślana strategia.
-Udało mu się coś z ciebie wyciągnąć ?
-A myślisz,że udało ?-dziewczyna zamilkła więc znów kupiłem sobie czas by móc to wszystko przemyśleć właśnie tak samo jak myślałem,że kupiłem czas względem planów Voldemrota do mnie a wiedziałem,że jakieś ma zważając na aktualną sytuacje.
-Co to było ?!-Hermiona zerwała się by wyjrzeć za okno i z przerażeniem cofnęła się do tył patrząc na mnie wzrokiem przepełnionym strachem-Harry coś ty zrobił-bardziej stwierdziła niż zapytała a ja zaskoczony podszedłem do niej i tak samo jak ona zamarłem.Dom ze wszystkich stron był otoczony postaciami w maskach.Jedna z nich niespodziewanie wyjęła różdżkę i wycelowała w nas obu.Musieli już wcześniej rozbroić bariery,bo żaden alarm się nie uruchomił tylko powstaje pytanie, jak? Ująłem Hermione za rękę i pociągnąłem ją w dół w ostatnim momencie,bo zaklęcie wręcz przebiło okno oraz dwie ściany w domu pozostawiając w niej dużą dziurę.Zaklęcia latały nam nad głowami a szkła czy rozpadające się drewno pod ich ciężarem powodowało słabą widoczność.Cholerny dom stał się martwym punktem.Wiedziałem,że nie mamy wyjścia.Chwyciłem za różdżkę i powoli zacząłem przemieszczać się ku frontowym drzwiom.Jeśli udałoby mi się odwrócić ich uwagę będziemy mieli większe szanse gdy przedostaniemy się do lasu a tam walka mogłaby być w miarę równa choć patrząc na ich liczebność i tak wątpiłem,że zdołamy uciec.
-Hermiona !-dziewczyna zaraz pojawiła się obok mnie cała się telepiąc i co chwile przytykając sobie dłoni uszy również zamykała oczy przy każdym większym wybuchu.
-Musimy wybiec z domu-popatrzyła na mnie kręcąc głową a ja nie mając innego wyboru złapałem ją mocno za rękę i wyrwałem z objęć chwilowego koszmaru.Gdy tylko wybiegliśmy zaklęcia ustały co bardzo mnie zdziwiło.Na szczęście główne drzwi wychodziły od razu na trawę więc nie było opcji by przemieszczać się po piasku.Wbiegaliśmy w zarośla i tam puściłem dziewczynę,która starała się by dotrzymać mi kroku.Przy pokonywaniu drzew również dostaliśmy kolejną serią zaklęć i o dziwo nie były to zaklęcia,których spodziewałem się usłyszeć a jakieś oszałamiające czy zatrzymujące.Hermiona ledwo dawała radę wyrównać mi kroki co spowodowało wpadniecie w pułapkę.Dziewczyna przewróciła się a jej noga została brutalnie owinięta przez jedną z lin.Oczywiście były one magiczne więc kiedy siedzieliśmy w domu śmierciożercy zastawiali pułapki.Podbiegłem do dziewczyny z zamiarem pomocy jednak moja różdżka przez brak nieuwagi została mi odbierana a ja sam opadłem obok ciała Hermiony unieruchomiony tak jak ona.
-Złapanie ciebie było łatwiejsze niż zabicie mugola a to przychodzi nam łatwo-oczywiście był to nie kto inny jak sama Bellatrix.
-Zamierzasz prawić mi morały?-kobieta uśmiechnęła się chciwie przykładając do ust zakrzywioną różdżkę.
-Bella opanuj się chłopak ma być dostarczony w jednym kawałku-zrezygnowana opuściła ją z powrotem.
-Oh to pan panie profesorze ?-kąśliwość tej uwagi była na medal.
-Zamknij Potter tą swoją jadaczkę-wiedząc,że nie ma sensu się kłócić po prostu odpuściłem i co dziwne Severus był chyba w szoku.
-Dobra,wstawaj chłopcze nie mamy całego dnia-z tłumu wyłonił się Lucjusz,który dość brutalnie postawił mnie na nogi i mocno zacisnął swoją dłoń na moim ramieniu.Udałoby nam się uciec gdyby ten cholerny Snape siedział cicho i o dziwo miałem rację względem niego co do tego,że nie jest oddany zakonowi,ale dlaczego miałem to gdzieś ? Ostatnimi czasy byłem coraz bardziej wycofany niż powinienem być.Interesowało mnie wszystko,ale tylko tam gdzie widziałem swoje interesy gdy one się kończyły moje uwaga względem nich również.Zaczęła pociągać mnie czarna magia co również nie uszło uwadze staruszkowi,który ciągle wysłał mnie na misje twierdząc,że tylko ja sobie z tym poradzę.Oczywiście nie było problemu z zajęciami,ponieważ gdybym mógł skończyłbym Hogwart jeszcze dziś z wiedzą jaką posiadam,ale również wiem,że nie jest to możliwe,ponieważ będąc tam byłem pod jego stałą kontrolą,dlatego domek na plaży był tzw.martwym punktem zwłaszcza dla niego,bo nie było możliwości by mógł mnie znaleść,ponieważ magia biała w tym miejscu przeżywała pewne komplikację.Gałęzie łamały się pod ciężarem naszych stóp a las był terroryzowany przez nasze ciężkie oddechy i zaklęcia,które rzucała Lestrange.Czułem na sobie każdą klątwę rzuconą przez Voldemorta i byłem przerażony myślą o tym,że Hermiona zapewne będzie miała gorzej niż ja chociażby zważywszy na jej krew.Gdy dostaliśmy się na plaże wszyscy jedno po drugim zaczęli znikać wraz z nim i my.Jedyne co zostało na plaży to zmasakrowany drewniany domek i w końcu śmiertelna cisza jakby już nic nigdy miało się tam nie zdarzyć.
—————————
Pov:Riddle
Chłopak był już w rezydencji czułem to w każdym milimetrze swojego ciała.Byłem tak cholernie podekscytowany,że gdybym mógł poszedłbym od razu do niego,ale aktualnie miałem na głowę pewną dziewczynę,która była mi potrzebna i to bardzo potrzebna.Jej krzyki przeszywały powietrze a krew z jej ręki spływała mozolnie w dół plamiąc już i tak brudną posadzkę.
-Skończyłam panie-moja najwierniejsza popleczniczka wstała z jej ciała,które już ledwo się ruszało.Jej ciężkie buty odbijały się echem maskując wcześniejsze zbrodnie.Na jej ręce głęboko w skórze wyryte zostało słowo,które również miało zapaść w pamięć Potterowi.
-Możecie przyprowadzić chłopca-po wyjściu śmierciożerców rzuciłem na nią czar usypiający by czasem przez przypadek nie przyszło jej do głowy nic głupiego.
————————-
Pov:Harry
Zostałem umieszczony w cholernie obskurnym pokoju,w którym choć widniały okna jedne co dało się dostrzec to tępą przestrzeń.W pokoju siedziałem już może dobre kilka godzin bez żadnych informacji co było dość przytłaczające...Wszędzie był kurz a łóżko wręcz rozlatywało się chociażby pod ciężkim spojrzeniem.Nie to jednak było powodem moich zmartwień a to dlaczego właściwie jestem tu a nie gdzie głęboko uwięziony w lochach,o których tyle słyszałem ? Drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem co wybiło mnie z rytmu i musiałem porzucić swoje rozmyślania w bok w końcu i tak miałem dostać na nie odpowiedzi.
-Wychodzimy Potter-Bellatrix chciała osadzić na mnie swoje brudne łapska,ale Lucjusz wyprzedził ją i znów chwycił mnie w swe szpony wyprowadzając mnie z ohydnego pokoju,oczywiście po drodze czerpał przyjemność z szarpania mnie i co jakiś czas wpatrywał się we mnie tym swoim wzrokiem,który gasł zapewne przy każdej sposobności z czarnym panem.Do pomieszczenia zostałem wepchnięty a przez to straciłem prawie równego wręcz równając się z podłogą.Drzwi zamną zamknęły się a ja drgnąłem odnajdując ciało Hermiony rozłożone na ziemii,które ledwo właściwie łapało oddechy.Kiedy ja rozmyślałem to ona cierpiała co uderzyło w mój honor z bardzo dużą siłą.Mimo ochoty podejścia do niej wiedziałem,że muszę zostać na swoim miejscu jeśli nie chciałem by oberwała bardziej za moją niesubordynację.
-Jak miło z twojej strony,że oszczędzasz jej cierpień-głos był zimny wręcz dało odczuć się jego temperaturę na skórze,fascynujące...
-Ciśnie mi się na usta wiele więc jeśli pozwolisz przejdźmy do sedna i mnie zabij-mężczyzna odwrócił się w moim kierunku a lekki wiatr,który dostał się do pomieszczenia zaczął kołysać moimi włosami,które ocierały się o moje policzki sprawiając,że lekki dreszcz przepłynął przez moje ciało.Doszło do tego uczucie zimna nie tylko fizycznego,ale i psychicznego gdy nasze oczy się skrzyżowały.Nic nie było planowane bynajmniej nie przez nas więc czy było dane nam się spotkać i to akurat w tak niefortunnym czasie ? Miał czerwone oczy,które czasami wydawały wręcz ociekać krwią jego ofiar.Za kołnierza koszuli wystawały tatuaże które pełzły w górę szyi.Włosy miał równie ciemne co oczy zaś skórę bladą choć nie tak mocno jak wszyscy czystokrwiści czarodzieje.Jego ciało ciasno opinały gustowne szaty.Klatka mężczyzny gdy się unosiła uwidaczniała wszystkie jego mięśnie a to powodowało kolejny wybuch zachwytu nad jego osobą.Stałem wpatrzony w niego po drugiej stronie pokoju i gdyby nie fakt okoliczności to mógłbym tam stać wieczność i patrzeć na niego chcąc odkrywać więcej,ale to nie biuro podróży...
-Naparzyłeś się już dziecko ?-nie lubiłem gdy tak mnie nazywał nie teraz...
-Nie nazywaj mnie tak-magia w okół nas zgęstniała zaciskając się na mnie.Poczułem lekki ból głowy zdając sobie sprawę,że naruszyłem pewną zasadę.
-Co do twojej kary pomówimy o niej później,ale teraz chciałbym abyś mnie wysłuchał i zajął miejsce w jednym z foteli-gdy to powiedział sam podszedł do wielkiego masywnego siedzenia usadawiając się na nim z gracją-Potter ja nie będę powtarzać dwa razy-po tych słowach potężna magiczna siła zmusiła mnie bym wykonał polecenie Toma.Gdy ja również opadłem na siedzenie on od razu wbił swoje spojrzenie we mnie więc ja spuściłem swoje w dół.
-Twoja przyjaciółka przeżyje jeśli ty wypełnisz kilka moich rozkazów-wszystko dla Hermiony.Kiwnąłem głową by dać mu do zrozumienia by kontynuował swoją wypowiedź.
-Przyjmiesz mroczny znak-zerwałem się z fotela automatycznie więc on zrobił to samo znaczenie górując nade mną.Jego słowa wdzierały się boleśnie do mojej głowy,bo wiedziałem co może to oznaczać i tego bałem obawiałem się najbardziej...
-Chcę żebyś był mój-zdziwienie na mojej twarzy usatysfakcjonowało go bardzo.
-Nie chcę cię zabić z resztą jak mógłbym zabić swojego horkruksa,który lgnie do mnie ?-moje oczy rozszerzyły się w szoku,bo przecież on o tym miał nie wiedzieć.
-To nie prawda-mężczyzna zmniejszył dzielącą nas odległość naruszając moją strefę.
-Oboje wiemy,że to prawda i z jednym, i z drugim więc jeśli chcesz uratować życie przyjaciółki spełnij warunki umowy-czułem jak myśli rozsadzają mi głowę i tracę panowanie nad sobą co nie było dobre,nie tu...
-Jeśli spełnię twoją prośbę wypuścić ją ?
-Tak powiedziałem-Hermiona traciła życie miejsce,w którym się znajdowała nie służyło regeneracji.
-Poza tym coś jeszcze ?-popatrzyłem na niego i z zaskoczeniem odkryłem,że wciąż wpatruje się we mnie z czymś na wzór fascynacji ?
-Zostaniesz zemną tutaj i będziesz mi całkowicie oddany-dałem się wplątać w jego grę i nie było z niej ucieczki.
-Dobrze więc niech tak będzie-chciałem podjeść do dziewczyny jednak ręka na moim ramieniu pokrzyżowała mi plany.Mężczyzna ujął moją lewą rękę pociągając czarny materiał w górę.
-Cco?-zapytałem zaskoczony jednak mężczyzna nie chcąc mi wyjaśniać sytuacji po prostu przyłożył koniec swojej różdżki do mojej skóry po chwili mocno wbijając się w nią.
-Morsmordre-zaklęcie wbiło się w moją rękę a ból,był gorszy niż samo crucio.Upadłem na podłogę ostatnie co widziałem to budzącą się Hermione i przesiąknięty złośliwością głos mojego pana.
———————-
Byłem w szoku,że chłopak jedne co zrobił to zemdlał nie wydając przy tym choćby pisknięcia.Harry Potter był mój.Patrzyłem na jego ciało,przez które co jakiś czas przechodziły dreszcze,jednak wiedziałem,że bym silnie magiczny i jego rdzeń odbuduje się szybko.
-Panie?-w drzwiach stała zaszokowana Bellatrix,która zdążyła już zauważyć przedramię chłopka.
-Avada kedavra-zielone zaklęcie ugodziło ją w pierś i choć było mi szkoda takiej straty musiałem to zrobić,za dużo wiedziała i za dużo mogła wypaplać-Zabierz ciało dziewczyny stąd i upozoruj jej samobójstwo Harry nie może dowiedzieć się,że zginęła z mojej ręki-kobieta wezwała Lucjusza oraz Narcyze by pomogli zabrać jej zwłoki.
-Panie może Nagini chciałaby się nią posilić ?-zawrzał we mnie gniew z powodu głupoty tego faceta.
-Proponujesz bym nakarmił ją zwłokami szlamy?-Malfoy skulił głowę wręcz chowając ją w swych drogich szatach.
-Wybacz mi panie za tą uwagę-machnąłem różdżka by jak najszybciej opuścili pomieszczenie.Wreszcie gdy zostałem sam na sam z moim chłopcem mogłem delektować się ciszą oraz jego głębokim oddechem.Przetransportowałem go do łóżka i szczelnie odkryłem magicznymi materiałami,które wspierały proces zdrowienia.
-Nie wiesz chłopcze jeszcze,że dostałeś się w szpony samego diabła-sadystyczny uśmiech ozdobił moją twarz zaś ja sam ulotniłem się by dopilnować kilku spraw.
————————————
Budziłem się bardzo powoli wręcz nie chciałem tego robić,ale wciąż pamiętałem o tym co się stało wciąż wwiercał mi się w głowę obraz Hermiony oraz mojej ręki,która miała pozostać na zawsze czysta.Spragniony widoku otworzyłem powoli oczy i jakie było moje zdziwienie gdy w pomieszczeniu było tak samo ciemno gdy za pierwszym razem tu trafiłem,zerowe.Ręka o dziwo nie dokuczała mi tak jak myślałem,że będzie w końcu z opowiadań wychodziło na to,że ból czasami był nie do zniesienia a jednak mnie nie przeszkadzał.Miejsce było tak obskurne,że nie było sensu przyglądać się jemu.Nie chcąc leżeć w łóżku wydostałem się z niego i ruszyłem ku drzwiom i o dziwo były otwarte.Kiedy wszedłem na korytarz zastała mnie głucha cisza wręcz była przerażająca jednak nie chcąc się zrażać odsunąłem głupie myśli w bok w końcu co mogłoby mi się przytrafić skoro jakimś dziwnym trafem Voldemortowi na mnie zależało.Drewniana podłoga skrzeczała przy każdym małym ruchu i gdybym chciał przedostać się gdzieś niepostrzeżenie nie było tu takiej możliwości.
-Widzę,że postanowiłeś wybrać się na wycieczkę więc skoro już tu jesteś będziesz towarzyszył mi podczas śniadania-byłem zaskoczony jego obecnością.Odwróciłem się w jego kierunku i również z zaskoczeniem zorientowałem się,że stoi zbyt blisko mnie.Patrzyłem w jego oczy,tak intensywnie czerwone.Jak można zacząć czuć coś do osoby,która zniszczyła nam życie i właściwie robi to dalej ? Potrzebowałem go w chwili gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się w pociągu i on to wiedział i ja.Był częścią mojej duszy...
-Widzę,że lubisz jeść śniadania w piżamie-podszedł do mnie a ja wciąż byłem wpatrzony w niego intensywnie myśląc przez co puściłem jego uwagę mimo uszu.Gdy zbliżył się bardziej ocierając się swoim ciałem o moje, serce jakby nagle przyspieszyło a gęsia skórka objęła całe moje ciało,czując jego oddech na szyi pragnienie zaskomlało we mnie.
-Zrób mi przysługę i przestań się tak we mnie wpatrywać,mamy sprawy do omówienia-po tych słowach odsunął się a mi zrobiło się o wiele lżej bez jego obecności wiszącej nade mną-Nie będę cię prosił żebyś jadł zemną,ale tym razem muszę,bo chce coś wyjaśnić-świdrowałem go wzrokiem chcąc zrozumieć co właściwie chce mi wyjaśnić skoro wszystko zostało powiedziane kilka godzin temu.
-Choć-wyciągnął rękę przed siebie a ja wbiłem wzrok w podłogę dając mu znak,że nie mam w zanadrzu ruszenia się nigdzie z tego miejsca-Dobra-powiedział to łagodnym tonem,ale znowu się zbliżył chwytając mnie mocno za nadgarstek i wyciągając ku swojej osobie.Uderzyłem o jego klatkę piersiową wtedy też poczułem jak puszcza mój nadgarstek chwytając ciaśniej za ramię by następnie poprowadzić mnie do wyjścia-Podłoga jest zimna więc jeśli będziesz chory to ze swojej własnej głupoty-gdy wyciągnął mnie za drzwi oniemiałem z widoku.Korytarze choć były obskurne to światło wylewające się do pomieszczeń sprawiło,że wyglądało to bardzo majestatycznie.Mężczyzna wciąż trzymał mnie mocno prowadząc do schodów,które pokonaliśmy dość szybko,oczywiście byłem tym,który ledwo trzymał krok.Mijaliśmy po drodze wiele osób i każde z nich zatrzymywało się i lekko dygało na widok jego osoby.Przeszliśmy przez ogromny salon,który aż prosił się by tętnił życiem a skończyliśmy na pięknym tarasie z widokiem na ogromny ogród,który tonął pod złotym blaskiem wschodzącego słońca.
-Usiądź,proszę-wskazał na krzesło odsuwając mi je wtedy chciałem zaprotestować,ale w końcu i tak bym tam wylądował.On zaś zajął miejsce na wprost mnie obserwując wciąż każdy mój ruch.Nie mogąc wytrzymać jego wzroku zaczęłem bawić się dłońmi mając nadzieje,że to mnie uratuje...
-Masz jakieś pytania ?-popatrzyłem na niego na szczęście obserwował zieleń a może niebo albo wszystko ?
-Tak-tylko tyle byłem wstanie z siebie wydobyć.Każda sytuacja z nim od samego początku brudziła mi życie a jedyne co mnie trzymało przy życiu to nadzieja na powrót do domu...
-Więc słucham-gdy wiedziałem,że mogę się o wszystko zapytać nagle jakby zabrakło mi słów a wszystkie pytania uleciały z głowy więc pomiędzy nami zapadła głęboka cisza.
-Jesteś tu ponieważ mam wobec ciebie plany Harry i przede wszystkim jesteś moim horkruksem więc należysz do mnie-te ostatnie słowa wypowiedział powoli i doraźnie.
-Co?-nie mogłem uwierzyć w to co słyszę i choć wiedziałem,że to prawda miałem nadzieję,że nawet mimo tej wiedzy Voldemort nie pozostawi mnie przy życiu więc czy było coś jeszcze ? -Jest coś jeszcze a ja nie mam zamiaru być pionkiem w twojej chorej grze!-podniosłem głos z nerwów,ponieważ miałem dość manipulacji.
-Możesz przestać krzyczeć ?-wiedziałem,że walczy by nie wybuchnąć.
-Powiedz mi jak ?-milczał wciąż próbując się uspokoić-To nie ty jesteś w mojej sytuacji...-zadarłem głowę, czując jak bezsilność ogarnia już nie tylko umysł,ale ciało.
-Im szybciej zaakceptujesz swoją dole tym lepiej dla ciebie-wzruszył obojętnie ramionami.
-Jest coś jeszcze,prawda?-skupił wzrok w jednym miejscu i wiedziałem,że to jest prawda.
-Jest,ale dowiemy się tego oboje gdy to się rozwinie.
-Rozwinie ? Co ma się rozwinąć ?
-Uczucie pomiędzy nami-parsknąłem w myślach śmiechem chcąc zapomnieć o tym co usłyszałem przed chwilą.
-Liczysz na miłość z mojej strony ?
-Ciągnie ciebie do mnie więc to kwestia czasu aż sam do mnie przyjdziesz a uwierz z czasem coraz trudniej będzie ci z tym walczyć-przywołał skrzata machnięciem ręki i jak gdyby nigdy nic zarządał kawy.
-Od dzisiaj zaczynamy również zajęcia z czarnej magii.
-Coś jeszcze ?-chciałem wstać,ale szybko zostałem posadzony z powrotem na krzesło więc nie chcąc się narażać zostałem na miejscu.
-Odbędziesz dziś również swoją karę za swoje nieposłuszeństwo i ucieczkę.Ode mnie się nie ucieka to pierwsza zasada,którą mam nadzieję,że zapamiętasz-skinąłem na znak,że rozumiem-Nie chcę cię skrzywdzić tylko chronić,dziecko-w jego oczach ujrzałem coś na znak,troski ? Lecz ten błysk szybko znikł zostawiając znów te puste zajęte czerwienią oczy.
-Kiedy planujesz zniszczyć zakon?
-Kiedy wyciągnę z ciebie potrzebne informacje-w tym momencie pojawił się skrzat stawiając na stoliku dwie czarne kawy.
-Możesz odejść-skrzat wykonał rozkaz i rozpłynął się pozostawiając sobie tylko smród.
-Skąd pewność,że się z tobą podzielę takimi informacjami ?-konwersacja z nim wzbudzała lęk przed wiedzą...
-Mogę wyciągnąć to z ciebie w każdej chwili jednak może gdy przedstawię ci kilka niewygodnych faktów sam zechcesz sprzedać mi ich-mężczyzna zachowywał się tak spokojnie jakby conajmniej omawiał z przyjacielem kupno auta.
-Jakie to fakty ?
-Niecierpliwe z ciebie dziecko-irytacja na wzmiankę dziecka lekko podniosła się jednak zdołałem to szybko stłumić-Jednym z nich jest to iż Dumbledor wychowywał cię jak świnię na rzeź i właściwie chciał byś zginął z moich rąk,kolejny fakt jest taki,że choć wiedział iż Peter nie jest osobą,która mogłaby dotrzymać tajemnicy naciskał by i również on posiadał wiedzę pobytu twoich rodziców,mam mówić dalej ?-wpatrywałem się w niego ciężko i choć wiedziałem,że to prawda,bo przeczuwałem to od dawna usłyszeć potwierdzenie tego było jak wbicie mi nowego noża w serce a już prawie było martwe więc czy to był ostateczny gwóźdź do trumny,tak.Nie obchodziła mnie już jasna strona,przestała mieć znaczenie...
-Dziś chce abyś przyszedł mi towarzyszyć w mojej eskapadzie przy kominku,jak mniemam rozumiesz,że to tylko formalnie zaproszenie ?-wpatrywał się we mnie szukając potwierdzenia,że rozumiem co powiedział.
-Tak rozumiem,panie-niechętnie pokiwałem głową wiedząc jak to może się skończyć,ten facet działał na mnie jak magnez.
-W takim razie skoro to mamy za sobą masz wstawić się na zajęcia do Severusa choć patrząc na twoje osiągnięcia w nauce wiem,że jeszcze w tym roku mógłbyś ukończyć Hogwart co będzie miało miejsce w najbliższym czasie z powodu odsunięcia od władzy kilku osób-popatrzyłem na niego ze zdziwioną miną-Tak dziecko,mam zamiar przejąć ministerstwo-jego sadystyczny uśmiech na twarzy zdradził,że to najszczersza prawda.
-Co zamierzasz ?
-Ohh myślisz,że się z tobą tym podzielę ?
-Jeśli planujesz również atak na Hogwart muszę cię o coś poprosić-jego oczy zabłyszczały niebezpiecznie na to wyznanie w końcu nigdy nie spełniał nikogo zachcianek.
-O co takiego chodzi,Harry?-wiedziałem,że będzie mnie to dużo kosztować...
-Chcę byś oszczędził uczniów tej szkoły a najbardziej moich przyjaciół-po powiedzeniu tego wszystkiego nagle napięcie z twarzy Toma znikło i zastąpił je spokój o ile odczuwa coś takiego.
-Co dasz mi w zamian ?-oczywiście wiedziałem,że za darmo nie można nic mieć bynajmniej nie takich rzeczy.
-Co zechcesz-patrzyłem na niego w milczeniu a ten kiwał głową uśmiechnięty jakby jego plany szyły zgodnie z tym co sobie wcześniej ustalił.
-Chce byś nosił servitutis armilla-pierwszy raz słyszałem nazwę czegoś takiego.
-Co to takiego ?
-Właściwie to po prostu srebrna bransoletka-mężczyzna wzruszył ramionami kręcąc łyżką,która skutecznie zagłuszała ciszę.
-Masz mnie za głupka?
-Nigdy tego nie powiedziałem.
-Jakie jeszcze ma to zastosowanie ?-i tak bym się zgodził na założenie mi czegoś takiego.
servitutis armilla
(bransoletka niewolnictwa)
lub
(amor servitutis)
(spętanie miłosne)
Wady Zalety
-Uzależnienie od osoby zakładającej taką bransoletkę.Ciężkość w sprzeciwianiu się choć jest to możliwe jeśli dana osoba nie pragnie tego w żadnym stopniu. -Partner wie co dzieje się w danym momencie z jego połówką i jest w stanie z dalekich odlegości przy wsparciu magii umysłu wpływać na stres i negatywne emocje.
-Wystarczy,że jedna osoba z dwójki jest zakochana a może zadziałać to jako rytuał ślubny. -Zna położenie swojego partnera lub partnerki w każdej chwili jeśli zechce je zobaczyć.
-Tego zaklęcia nie da się złamać,ponieważ wiążę również rdzenie magiczne (jeśli wcześniej były powiązane ze sobą,osoby nieśmiertelne mogą zyskać dłuższy okres życia) -Potrafią z dalekich odległości leczyć się magicznie nawzajem ze względu na silną więź rdzenia magicznego.
-Gdyby doszło do zdrady osoba zdradzana dowiedziała by się o tym od razu włącznie z tym kim ta osoba jest. -W chwili utraty uczuć osoby,która założyła taki przedmiot drugiej osobie jest ona całkowicie zwolniona z każdej wiążącej tu rzeczy (jednak zdarzenie takie jest rzadkością ze względu na zwiększanie uczuć i chemii pomiędzy partnerami)
-Osoba spętana wciąż pozostaje przy zdrowych zmysłach i zachowuje swoją wolę. -Jednak druga osoba również musi coś czuć jeśli w trakcie zakładania czegoś takiego wyjdzie,że dana osoba nie kocha lub wcześniej nie była uzależniona w jakiś sposób od drugiej osoby,rytuał może przejść w rytuał zamykający wszelkie wspólne drogi,bezpowrotnie.
-To bransoletka,która pozwoli mi cię mieć na oku oczywiście nie jest to żaden podsłuch czy kontroler umysłu a możesz mi wierzyć,ponieważ gdybym chciał mieć nad tobą władzę absolutną już dawno bym ją miał,to ostrzeżenie dziecko-jego oczy błyszczały jak rubin.
-Nie mam wyjścia zapewne zdobyłbyś inny powód do wciśnięcia mi tego na rękę-kiwał głową z uśmiechem,ponieważ wiedział,że to rozumiem,cieszyło go to i było to conajmniej chore...
-Kiedy więc odbędzie się cały ten rytuał ?-bylem cholernie dociekliwy i zestresowany.
-Dziś wieczorem w końcu po to cię zaprosiłem.
-Drań.
-Zważał na język dziecko-słowa wypowiedziane prawie wężomową zaskoczyły mnie choć brzmiało jakby przez jego struny głosowe przemawiały wszystkie diabły.
-Czy mogę już udać się na zajęcia ?-Tom skinął głową więc wstałem i udałem się w kierunku wyjścia.Gdy miałem złapać za klamkę poczułem jak jego silne ręce opadają mi na biodra i przekręcając mnie ku jego osobie.Stał wręcz na mnie ocierając się swoją męskością o moje nogi.Przybliżył swoją twarz do mojej i złączył nasze głowy se sobą intensywnie wpatrując się w moje oczy.Jedna ręka poszybowała w górę zaciskając się mocno na mojej szczęce,jego pazury wbiły mi się w skórę choć po krwi nie było śladu.Moje ręce poszybowały na jego klatkę chcąc odtrącić jego osobę oraz zerwać połączenie między nim a mną,które powoli odbierało mu rozum.
-Jesteś mój więc przestań stawiać opór,bo branie siłą przez moją osobę jest pozbawione litości i delikatności-szeptał mi to do ucha jak mantrę a ja starałem się zapanować nad mięknącym ciałem.Każdy jego dotyk czy to bolesny czy ten sprawiający przyjemność sprawiał,że rozpływałem się chcąc chłonąc tego więcej,to było jak czarna magia.
-Proszę-wyplułem z siebie czując coraz większą nachalność z jego strony.Mężczyzna na te słowa zacisnął rękę w okół mojej talii opierając mnie przy tym o drzwi pozbawił mnie jakiejkolwiek możliwości na ucieczkę.Z patrzenia na mnie przeszedł do szybkich i śmiałych kroków.Gdy straciłem czujność mężczyzna rzucił się na mnie i brutalnie wbił się w moje usta.Zaskoczony szybkością dopiero po chwili zacząłem oddawać pocałunki,które otumaniły mi głowę i mimo tego wszystkiego chciałem więcej.Chwycił mnie mocniej prowadząc do stołu,z którego już wcześniej wszystko znikło.Pchnął mnie na niego a ja opadłem tyłkiem do jego krocza czując jak jest gotowy by wejść we mnie w każdej chwili.Zbliżył się znowu delikatnie kładąc swoją klatkę na moje plecy,które pod jego ciężarem opadły znacznie w dół jednak z pomocą przyszły jego ręce,na których podparł swój własny ciężar,lecz to spowodowało,że byłem już totalnie uwięziony w jego ramionach.Nie mogłem się nigdzie ruszyć,ponieważ każdy ruch sprawiał tarcie a tego chciałem uniknąć.
-Panie mam zajęcia-na te słowa Voldemort odszedł ode mnie nie chętnie a ja korzystając z drogi ucieczki od razu podbiegłem do drzwi by jak najszybciej dostać się do środka posiadłości.
-To dopiero początek moich roszczeń wobec ciebie-usłyszałem to już gdy byłem w środku,ale wciąż brzmiało tak jakbym słyszał to gdzieś obok ucha jakby jego osoba na zawsze już miała być zemną nie ważne gdzie będę.
————————
Harry pov:
Lekcje eliksirów były takie jakie się spodziewałem,że będą ze względu na mój rozszerzony poziom w tej dziedzinie.Severus nie był zaskoczony moją wiedzą,w końcu miał z nią doczynienia dopóki Dumbledor nie wysłał mnie na misję a on sam mnie nie wydał.
-To na dzisiaj wszystko Potter możesz się już udać so czarnego pana-ze zdziwieniem popatrzyłem na zegar,który wskazywał już późny wieczór.Przez myśl przemknęło mi wspomnienie z dzisiejszego ranka jednak je szybko odsunąłem nie chcąc nabawić się większego zażenowania swoją osobą.
-Harry?-z rozmyślań wyrwał mnie głos nauczyciela.
-Rozumiem,dziękuje za zajęcia-opuściłem pomieszczenie zostawiając Severusa z wypisanym na twarzy znakiem zapytania.
—————
Gdy w końcu udało dostać mi się do pomieszczenia,w którym powinien znajdować się czarny pan zdałem sobie sprawę,że go nie ma a w kominku pali się tylko ogień.Pomieszczenie było tak samo ciemne i tak samo zimne jak reszta domu.Podszedłem do wielkiego okna,które przedstawiało dość ładną panoramę jak na rezydencje Malfoy w nocy.Zdałem sobie sprawę również z tego,że w cieniu księżyca na samym końcu jest brama.Prawdopodobnie jest to główne wyjście z rezydencji jednak jeśli chciałem uciec musiałem stworzyć plan idealny,lecz co gorsza coraz bardziej byłem skłonny porzucać takie decyzje...Większość ogrodu przez ciemność została pozbawiona swej zielonej barwy i tylko tam gdzie docierało światło księżyca wydawało się,że jest tam również jakiś kolor.
-Widzę,że spodobał ci się ogród zwłaszcza coś na jego końcu-odwróciłem się ostrożnie w kierunku głosu,w kierunku głosu mojego pana.
-Powoli porzucam te myśli-nie było to kłamstwem więc jakie było moje zdziwienie gdy na jego twarzy również zobaczyłam tą samą reakcje,lecz tylko przez moment.
-Cieszy mnie to w takim razie-mężczyzna zbliżył się do kominka i zaczął bawić się jego płomieniami-Usiądź proszę-oczywiście nie była to prośba a rozkaz więc tak zrobiłem zatopiłem się w miękkie siedzenie i czekałem.Czarny pan zbliżył się do mnie i wyciągnął ku mnie swoją dłoń dając mi do zrozumienia,że również mam wyciągnąć swoją więc domyślając się,że zapewne chodzi o rękę,na której widnieje znak,podałem mu ją a ten jak wąż ujął ją szybko i zacisnął w swojej.Wyciągnął różdżkę i delikatnie odsłonił rękaw mojej szaty także cały znak był widoczny.Patrzył na niego z zachwytem i przejechał delikatnie różdżką po mojej ręce trzy razy po czym wbił ją brutalnie mocno przez co straciłem oddech.
-Servitutis armilla-tą samą nazwę usłyszałem jeszcze dziś rano.Na mojej ręce zaczęły pojawiać się czarne smugi,które po chwili zaczęły płatać się ze sobą tworząc mała srebrną bronsoletke ,lecz gdy tylko dotknęła skóry zrobiła się tak samo czarna jak mroczny znak i wtopiła się w skórę tworząc kolejny tatuaż na mojej ręce.
-To wszystko,mój panie?-jego wzrok był tak przeszywający,że spuściłem głowę w dół.
-Drinka ?-potrząsłem głową mając nadzieję,że sobie odpuści.
-Proszę-poczułem jak zimne szkło dotyka mojej dłoni więc nie chcąc skazywać się na na jego gniew przyjrzałem szklankę.Mężczyzna zajął miejsce obok mnie wciąż się we mnie wpatrując-Opowiesz mi o zakonie-zacząłem lekko się stresować w końcu niewiadomo o co mogłoby mu chodzić-Chce wiedzieć czy Dumbledor po za wysłaniem cię na ,,misję,, miał jakieś większe plany?-drink wchodził jak masło przy takiej konwersacji,jednak coś było nie tak...Poza mocnym kręceniem w głowie czułem jak tracę nad sobą kontrole i zapadam się w miękki fotel.
-Nie...-jęk wydostał się z moich ust i choć obraz wibrował mi w głowie widziałem jak się uśmiecha-Nie wiem-wzruszyłem ramionami chichocząc.
-Myśle,że kłamiesz,dziecino-oh już nie dziecko ?
-Możliwe-osunąłem się na oparcie niewiedząc co się dzieje.Nagle poczułem jak jego ręce stawiają mnie do pionu.
-Jesteś bezbronnym teraz więc nie stawiaj oporu-nie rozumiałem o co mu chodzi do chwili.Wbił się w mój umysł penetrując jego wnętrze.Ból rozwalający moją głowę sprawił oraz alkohol sprawił,że wszystkie bariery opuściły się dając dostęp do każdej części moich wspomnień i myśli.Trwało to chwile i mężczyzna zaraz odpuścił,jednak wciąż przy mnie był.
-Nienawidzę cię-chwycił mocno moją żuchwę przyciągając do siebie w ten sposób moją twarz oraz ciało.
-Nie muszę wlewać w ciebie verita serum by widzieć,że kłamiesz-przybliżył delikatnie swoją twarz do mojej wywołując przyjemne tarcie nie tylko na górze,ale również na dole.
-Kurwa-kolejny jęk wydostał się z moich ust jednak dalej już było tylko gorzej.Jego usta przejechały po moich zaraz znikając a ja w desperacji chcąc je złapać uderzyłem o jego policzek.
-Więc jak nienawidzisz mnie ?-złapałem go za twarz przyciągając do pocałunku.Jego usta były tak cholernie idealne,miękkie i mokre.Nasze silny mieszały się ze sobą a kominek sprawiał,że w pomieszczeniu zrobiło tak cholernie gorąco jak w piekle.Voldemort przerwał pocałunek wpatrując się we mnie ze cwaniackim uśmiechem-Odpowiedz na moje pytanie.
-Nie nienawidzę cię czy taka odpowiedź ci wystarczy?-wystarczyła.Znowu wbił się w moje usta wsadzając swoje ręce pod moją koszulę.Jeździł delikatnie palcami po mojej klatce po chwili jednak wbił mi pazury w moją klatkę powodując ból,ale czy interesowało mnie to,ani trochę...Złapał mnie mocno ściskając talie dzięki czemu podniósł mnie bez żadnych problemów.Trzymając mnie mocno i wciąż całując prowadził mnie plecami do łóżka.Gdy opadłem na nie pojawił się zaraz nade mną zatapiając swoje zęby w mojej szyi.Wygiąłem się w łuk ocierając o jego twardość.
-Zdejmij ubranie-zmarszczyłem brwi mając nadzieję,że to on je zemnie zedrze.
Wykonałem jego rozkaz i zacząłem się rozbierać a on tylko patrzył wręcz chłonął mnie wzorkiem.Gdy już byłem nagi on zrobił to samo i zdjął swoje ubranie ukazując umięśniona klatkę.Chciałem jej dotknąć tak cholernie,ale ostrzegł mnie wzrokiem więc zrezygnowałem z tego pomysłu.Mężczyzna przybliżył się do mnie znowu łącząc nasze usta,pocałunek trwał krótko choć wyzwolił dużo emocji.Czy byłem w nim zakochany ? Czy w ogóle było możliwe zakochać się w tak krótkim czasie ? Jedno jest pewne...Byłem do niego przywiązany,chciałem z nim być.Tom przewrócił mnie mocnym szarpnięciem na plecy złapał za moje biodra przyciągając je ku sobie,czułem go...Wszedł we mnie brutalnie a ja krzyknąłem z bólu na tak niespodziewany atak z jego strony.W zamian zalał mnie falą pocałunków na szyi oraz plecach dopiero chwile po tym zaczął się we mnie poruszać.Wbiłem ręce w prześcieradło i oparłem czoło na wielkiej poduszce właściwie zanurzyłem się w niej cały tracąc oddech z dwóch powodów.Gdy dotarł w ten czuły punkt zacząłem wydobywać z siebie jęki,których nie chciałem wydawać,ale wszystko inne nawet rozsądne myślenie czy zawstydzenie uszło w niepamięć...Obejmował mnie czule choć wciąż zaborczo a ja rozpływałem się pod każdym jego dotykiem.Chciałem zostać przy nim choć chciałem również być wolny.W każdej chwili nachodziły mnie inne myśli i nie zawsze nakładały się na siebie dając jakieś rozwiązanie.Ten mężczyzna był dominantem i wiedziałem,że moje życie już w jakiś 60% należy do niego a on chciał więcej a ja nie wiedziałem czy chce mu dać to.Tom przyspieszył ruchy obijając się o mój tyłek znacznie szybciej niż wcześniej co wywołało u mnie fale deszczy.Czułem jak jego sperma rozlewa się we mnie choć on wciąż dalej pracował a nasze głosy mieszały się ze sobą tworząc spójną całość.Chwile później i ja doszedłem opryskując materiał pode mną.Oboje odpadliśmy na łóżko choć ja chwile później chcąc uprzątnąć bałagan pode mną.
-Jutro zamierzam zaatakować ministerstwo mam nadzieję,że będziesz mi wtedy towarzyszył ?-popatrzyłem na niego chcąc powiedzieć,że to absurdalny pomysł,jednak wyraz jego twarzy uziemił mnie w przekonaniu,że skinienie głową wystarczy w zupełności-Jutro przed śniadaniem odbędą się pojedynki...Ufam,że się pojawisz ?-znowu odpowiedziałem skinięciem głowy czując jak jego ciało przybliża się do mnie a jego ręce ładują mi na brzuchu po czym szczelnie owijają się w talii.W końcu mogłem zasnąć...
————
Gdy rano się obudziłem przywitał mnie ten sam szary widok za oknem co wczoraj.Również obok mnie nie było śladu po Tomie,który zapewne ulotnił się zaraz po tym gdy zasnąłem.Nie mogąc doczekać się pojedynków po prostu ruszyłem w stronę łazienki i ogarnąłem się jak to tylko możliwe.Oczywiście gdy wyłoniłem się z łazienki na łóżku leżały białe szaty ze złotymi wstawkami.Rozejrzałem się jeszcze raz po pomieszczeniu i w jego ciemnościach odkryłem dumnie wyprostowaną postać.
-Głupotą jest dziecino zostawiać różdżkę samą-po tych słowach magiczne więzły oplotły moje dłonie przyciągając mnie do ściany gdy ja się do mnie zbliżałem plecami ktoś zbliżał się ku mojej twarzy.Gdy tylko dotknąłem skórą zimnej nawierzchni Czarny pan złapał mnie za żuchwę zmuszając mnie tym samym do patrzenie na siebie.Jego czerwony oczy błyszczały tworząc kontrast z ciemnymi barwami pomieszczenia i nie było w tym nic ludzkiego.
-Włóż te szaty-jego wzrok przeciągnął się po nich leniwie i z powrotem wrócił do mnie-Pociągasz mnie w takich odcieniach-zaszokowany patrzyłem na obojętny wyraz Voldemorta starając się pojąć jego myślenie-Mam nadzieję,że pojedynek,który dziś stoczysz będziesz spektakularny,ponieważ w ministerstwie potrzebuje cię jako wsparcie a nie obciążenie-delikatnie przybliżył się do moich ust ledwo je muskając i choć chciałem je chwycić wiedziałem,że w takim stanie to głupie posunięcie.
-Tak zrobię,mój panie-Czarnoksiężnik cmoknął tylko na to wyznanie i puścił mnie udając się do wyjścia.
-Nie jestem typem osoby,który ma nadzieję jeśli na coś stawiam to jestem tego pewny więc masz zrobić tak jak mówisz-z tymi słowami opuścił pomieszczenie zostawiajac mnie samego w roztargnieniu,ale nie na długo.Zamierzałem zrobić tak jak mi kazano...