16.

17.2K 599 316
                                    

CARTER:

Siedzieliśmy w garażu Masona. Umówiliśmy się na próbę, choć ja zupełnie nie miałem na to nastroju. Byłem wściekły na Logana za to, co dziś odwalił. On w sumie też się do mnie nie odzywał.

A ja nie zamierzałem pierwszy wyciągać do niego ręki, bo to on przegiął.

– Dobra – odezwał się Dylan, gdy od dłuższego czasu siedzieliśmy w ciszy. W powietrzu czuć było napiętą atmosferę. – Powiecie w końcu o co wam poszło, czy będziecie tak siedzieć i obrażać się na siebie jak dzieci?

– Spytaj Logana – mruknąłem.

– Ja nic nie zrobiłem – Logan wzruszył ramionami, na co zgromiłem go wzrokiem.

Jeszcze zamierzał bezczelnie kłamać!

– A więc jednak, jak dzieci – westchnął Dylan, po czym wymienił z Masonem porozumiewawcze spojrzenia. – Chyba z próby nic nie będzie – stwierdził zrezygnowany.

– Nic nie zrobiłeś? – prychnąłem, nie wierząc w to, że dla niego to „nic". – Uważasz, że zarywanie do Brooks to nic? Serio?

– Jezu, już ci mówiłem, że do niej nie zarywam – po raz kolejny zaprzeczył.

Już ostatnio tego nie kupiłem. Przecież na imprezie widziałem, jak na nią patrzył. Nie odstępował jej na krok i ciągle próbował ją rozśmieszyć. Dziś było podobnie.

„Nie podnoś tego, to ciężkie". Dżentelmen się kurwa znalazł.

Szkoda, tylko że kumpel nie był dla niego ważniejszy niż jakaś przypadkowa laska.

– Ach tak? – spojrzałem na niego z niedowierzaniem. – Więc twoja obecność na zbiórce nie miała z nią nic wspólnego?

Oczywiście wiedziałem, że zjawił się tam dla niej, ale chciałem, żeby sam się do tego przyznał.

– Pani Abrams spytała, czy mógłbym w tym roku też pomóc, bo wcześniej już zgłaszałem się jako wolontariusz na takie akcje – odpowiedział.

Znowu próbował mi wcisnąć jakąś bajeczkę. Ale ja nie byłem taki głupi, żeby w to uwierzyć.

– I magicznie przydzielili cię z Brooks do jednego stoiska? – prychnąłem.

– Spóźniłem się i nie było już wolnych – zmarszczył brwi. – A ona sama mi zaproponowała, żebym z nią został, bo brakowało jej towarzystwa.

– Och, jakiś ty łaskawy – burknąłem.

– Jezu, uspokójcie się do cholery – odezwał się Dylan. – Mason zrób coś, błagam.

Mason spojrzał na nas rozbawiony. W przeciwieństwie do Dylana nie próbował nas rozdzielać, a jedynie patrzył na to wszystko z głupawym uśmiechem.

– Mogę iść po popcorn – zaproponował. – Patrzenie na nich to niezła rozrywka.

– Chodziło mi o to, żebyś jakoś ich pogodził – Dylan zmarszczył brwi, wyraźnie niezadowolony jego brakiem wsparcia.

– Z próby i tak nici, a już się wciągnąłem w tę dramę – Mason wzruszył ramionami.

– Nie wierzę, że nie przyszedłeś tam dziś dla niej. Biegałeś za nią jak jakiś rycerz na białym koniu – nie zamierzałem mu tak łatwo odpuścić.

Niby był moim kumplem, a rzucał mi kłody pod nogi.

– Nie, nie przyszedłem – pokręcił głową. – To, że masz ten swój chory plan oznacza, że nikt inny nie może z nią rozmawiać?

ULTRAVIOLETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz