CARTER:
Siedzieliśmy w garażu Masona. Umówiliśmy się na próbę, choć ja zupełnie nie miałem na to nastroju. Byłem wściekły na Logana za to, co dziś odwalił. On w sumie też się do mnie nie odzywał.
A ja nie zamierzałem pierwszy wyciągać do niego ręki, bo to on przegiął.
– Dobra – odezwał się Dylan, gdy od dłuższego czasu siedzieliśmy w ciszy. W powietrzu czuć było napiętą atmosferę. – Powiecie w końcu o co wam poszło, czy będziecie tak siedzieć i obrażać się na siebie jak dzieci?
– Spytaj Logana – mruknąłem.
– Ja nic nie zrobiłem – Logan wzruszył ramionami, na co zgromiłem go wzrokiem.
Jeszcze zamierzał bezczelnie kłamać!
– A więc jednak, jak dzieci – westchnął Dylan, po czym wymienił z Masonem porozumiewawcze spojrzenia. – Chyba z próby nic nie będzie – stwierdził zrezygnowany.
– Nic nie zrobiłeś? – prychnąłem, nie wierząc w to, że dla niego to „nic". – Uważasz, że zarywanie do Brooks to nic? Serio?
– Jezu, już ci mówiłem, że do niej nie zarywam – po raz kolejny zaprzeczył.
Już ostatnio tego nie kupiłem. Przecież na imprezie widziałem, jak na nią patrzył. Nie odstępował jej na krok i ciągle próbował ją rozśmieszyć. Dziś było podobnie.
„Nie podnoś tego, to ciężkie". Dżentelmen się kurwa znalazł.
Szkoda, tylko że kumpel nie był dla niego ważniejszy niż jakaś przypadkowa laska.
– Ach tak? – spojrzałem na niego z niedowierzaniem. – Więc twoja obecność na zbiórce nie miała z nią nic wspólnego?
Oczywiście wiedziałem, że zjawił się tam dla niej, ale chciałem, żeby sam się do tego przyznał.
– Pani Abrams spytała, czy mógłbym w tym roku też pomóc, bo wcześniej już zgłaszałem się jako wolontariusz na takie akcje – odpowiedział.
Znowu próbował mi wcisnąć jakąś bajeczkę. Ale ja nie byłem taki głupi, żeby w to uwierzyć.
– I magicznie przydzielili cię z Brooks do jednego stoiska? – prychnąłem.
– Spóźniłem się i nie było już wolnych – zmarszczył brwi. – A ona sama mi zaproponowała, żebym z nią został, bo brakowało jej towarzystwa.
– Och, jakiś ty łaskawy – burknąłem.
– Jezu, uspokójcie się do cholery – odezwał się Dylan. – Mason zrób coś, błagam.
Mason spojrzał na nas rozbawiony. W przeciwieństwie do Dylana nie próbował nas rozdzielać, a jedynie patrzył na to wszystko z głupawym uśmiechem.
– Mogę iść po popcorn – zaproponował. – Patrzenie na nich to niezła rozrywka.
– Chodziło mi o to, żebyś jakoś ich pogodził – Dylan zmarszczył brwi, wyraźnie niezadowolony jego brakiem wsparcia.
– Z próby i tak nici, a już się wciągnąłem w tę dramę – Mason wzruszył ramionami.
– Nie wierzę, że nie przyszedłeś tam dziś dla niej. Biegałeś za nią jak jakiś rycerz na białym koniu – nie zamierzałem mu tak łatwo odpuścić.
Niby był moim kumplem, a rzucał mi kłody pod nogi.
– Nie, nie przyszedłem – pokręcił głową. – To, że masz ten swój chory plan oznacza, że nikt inny nie może z nią rozmawiać?
CZYTASZ
ULTRAVIOLET
أدب المراهقينDla Cartera muzyka jest całym życiem. Gdy rodzice zabraniają mu udziału w konkursie dla młodych talentów z powodu złych ocen chłopak nie zamierza się poddawać. Ma prosty plan, który nie będzie kosztował go wiele wysiłku - zawróci w głowie jakiejś na...