Przedłużyłam jeszcze poprzedni rozdział, wrzucam tutaj, a potem zapraszam na kolejny :)
Chyba właśnie przegrzały mi się styki.
Wciąż stałam zwieszona z uchylonymi ustami, kiedy Krystian podszedł do mnie z wodą mineralną.
– Proszę – podał mi odkręconą butelkę.
– Nie odpuścisz? – miałam na myśli tego nieszczęsnego smsa.
– Nie rób takiej miny, słodka pani Saro. Nie oczekuj ode mnie dobrych manier, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się odmówić czytania czyjejś prywatnej korespondencji. Jak to mówiłaś, bycie gliniarz ma swoje skutki uboczne – rozbawienie w jego głosie sprawiło, że nie tylko przestałam się bać, ale chciałam pokazać mu tą wiadomość. Ufałam, że znajdzie jakieś rozsądne rozwiązanie, podając mi na tacy wersję, którą opowiem tacie.
– Obiecaj, że to zignorujesz.
– Pewnie – roześmiał się tak szczerze, że trudno powiedzieć czy to był sarkazm. – Żądanie w twoim wykonaniu brzmi jak błagalna prośba.
– Może dlatego, że błagam – podsunęłam, mrugając niewinnie.
– Znaj szczyt mojej szarmancji, pani Saro... – pochylił się i pocałował mnie w głowę. – Napij się najpierw, następnie ogarnę szybko Grześka, potem zabiorę cię na zwiedzanie, a nieprzyjemności zostawimy sobie na deser.
Och, panie Krystianie. Jestem mistrzem w deserach. Zaproponuję ci fantastyczny zamiennik...
Rozdział 27
Sara
To, co zobaczyłam w szpitalu sprawiło, że zakochałam się w Krystianie jeszcze bardziej...
Kierując się do pana Grzegorza, pomyliliśmy piętra. Trafił nam się oddział położniczy...
Zorientowałam się, jak tylko wysiedliśmy z windy. Sygnałem była dorodna pierś rozczochranej kobiety odzianej w rozciągniętą koszulę. Nie miałam wątpliwości, że była świeżo upieczoną mamą. Jej sutek obejmowały maleńkie ustka zawiniętego w ciasny kokon noworodka.
Mina Krystiana?
Bezcenna.
Absolutnie bez-cen-na.
Wyglądał tak jak ja bym wyglądała, gdybym zobaczyła potwora z dziesięcioma rękami, trzymającymi piły mechaniczne i karabiny. Byłam pewna, że Krystian wolałby potwora. Zdecydowanie.
Cały zesztywniał. Miał szeroko rozwarte oczy. Ostentacyjnie patrzył centralnie na siną brodawkę, która nie zdołała się skryć w jamie ustnej ssaka.
Ta kobieta mogłaby nie posiadać nawet odrobiny intuicji, a i tak wyczułaby na sobie czyjeś spojrzenie. Jak tylko uniosła powieki, Krystian złapał łapczywy oddech. Zamrugał jeszcze, żeby się przekonać, że to nie koszmar, a następnie zerwał się w popłochu, wybierając kierunek na oślep.
Gdyby tylko wiedział, jak nierozsądnie postąpił...
Wpadł w pułapkę korytarza przepełnionego mamuśkami trajkotającymi na krzesłach, podczas karmienia.
– O zgrozo... – wydusił z przejęciem i wypruł do przodu jakby tyłek mu się palił.
Coś niepojęcie pięknego.
Wiedziałam, że nie wypadało się śmiać, ale to było niewykonalne. Biegłam za tym baranem, nieudolnie tłumiąc chichot. Łzy ciekły mi z oczu. Jakaś pielęgniarka zaczęła krzyczeć po turecku, a zasada jest taka, że nie podnosi się głosu na spanikowane zwierzę. Krystian obrócił się gwałtownie, szukając ucieczki i tak wpadł na mnie z impetem.
CZYTASZ
Pani Sarooo...
Storie d'amoreKrystian jest nauczycielem akademickim, pełniącym jednocześnie służbę w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mężczyzna ma poukładane życie według określonych przez siebie zasad. Nigdy ich nie łamał. Przynajmniej do czasu aż na jego drodze nie stanęł...