Rozdział 15

694 60 14
                                    

"Body let me see your body

[..]

Trust you, why don't I just trust you?

You just wanna use me"


Młodszy ostatni raz wytarł przemoczone włosy o ręcznik, aby stały się jedynie wilgotne, a z nich nie ściekały denerwujące krople wody. Rzucił materiał na kaloryfer, uprzednio układając go w symetralną kostkę. Zdecydowanie nie chciał zaprzątać głowy panią sprzątającym i dokładać im dodatkowej pracy. To byłoby, w jego mniemaniu, bardzo nie uprzejme.

 Brunet odziany był w luźne czarne dresy oraz opinającą czarną bluzkę z krótkim rękawem. Spojrzał w lustro, na co cmoknął z dezaprobatą, tworząc nieprzyjemny grymas na twarzy. Od nadgarstków do zgięcia łokcia jego ręce były owinięte białym bandażem, które zakrywały jego okaleczenie, jak i stare blizny utworzone nawet pięć lat temu. Spod białego materiału wychodziły fioletowe siniaki. Te tak naprawdę okrywały całe ciało. Były umiejscowione od bandażu do, tak naprawdę barku, gdzie skryły się pod ciemną bluzką. Westchnął cicho, zagryzając wargi.

Mimo wszystko postanowił się tym nie przejmować. Nie wprowadzić się w wir myślenie o swoim ciele. Chociaż tutaj, w wieży, nie chciał o tym myśleć i nie chciał o tym pamiętać. Tutaj czuł szczęście i radość, nie zamierzał się ponownie zagłębiać w swój własny strach, którego tak nienawidził. W swój niepokój, w którym czuł jak zanika.

Nie chcąc więcej patrzeć na swe ciało, wziął do ręki czarną bluzę z kapturem. Pospiesznie ją założył, dziękując Bogu, że nie zapomniał jej z sali treningowej. Powolnym krokiem kierował się w stronę wyznaczonego przez Tonego miejsca. Znał już na pamięć drogę do warsztatu mentora. Bywa tam prawie codziennie od miesiąca, co znacznie wpłynęło na jego dobre samopoczucie. Bo to w końcu tu teraz spędzał najwięcej czasu. Nie w tym okrutnym domu.

 Po paru sekundach doszedł do szklanych drzwi, które od razu otworzył. Ujrzał tam starszego bruneta, wpatrzonego w holograficzny projekt, który unosił się nad biurkiem. Mężczyzna od razu obrócił głowę w jego stronę, po czym się delikatnie uśmiechnął. Poklepał krzesło obok siebie na znak, aby młodszy na nim usiadł, co Parker z chęcią wykonał. Usiadł wygodnie na krześle, od razu zwracając uwagę na plany wyświetlane hologramem. Wpatrzył się w różne cyfry pomieszane z wyrazami, co od razu uznał za jakiś program. Mimo to, był pewny, że go nie zna.

— Co to? — spytał cicho, próbując rozszyfrować sam, jednak za nic nie mógł się domyślić. Nie był asem w programowaniu, również ze względu na brak dobrego programu do tego. Choć stara się uczyć jak najwięcej, aby jakkolwiek dorównać Tonemu.

— Kod kodujący do sztucznej inteligencji — mruknął, lekko marszcząc brwi, aby po chwili poprawić kolejny błąd, który wkradł się, gdy pospiesznie kodował.

— Dodajesz FRIDAY nowe funkcje? — spytał z zainteresowaniem. Zawsze chciał mieć sztuczną inteligencji i nawet kiedyś próbował ją sam zrobić, ale brak czasu i sprzętu mu na to definitywnie nie pozwolił.

— Nie — stwierdził od razu. Starszy spojrzał kątem oka na Parkera, po czym się delikatnie uśmiechnął. — Dodaje Spider-manowi sztuczną inteligencję.

Chłopak spojrzał od razu zszokowany na mentora, na co on się cicho zaśmiał. Uchylił delikatnie usta, aby coś powiedzieć, jednak nie mógł przez zachwyt. Nie mógł uwierzyć, ze będzie miał własna, taką mini FRIDAY. To było najlepsze co mu się przytrafiło w życiu.

— Naprawdę? — wszeptał z podekscytowaniem na twarzy. Bał się, że to cholernie głupi żart, a Tony zaraz go wyśmieje. Jednak w głębi serca doskonale wiedział, że ten człowiek nigdy by go nie wyśmiał. Mężczyzna pokiwał jedynie głową z szerokim uśmiechem. — Boże! Dziękuje panie Stark!

Please, have mercy on me | Irondad | SpidersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz