Rozdział 28

1.5K 143 39
                                    

Krystian

Hałasy dochodzące z podwórka stały się już zbyt uciążliwe...

– Excuse me – powiedziałem, wstając od stołu. Uchyliłem okno, nie przyglądając się sensacji. Miałem gdzieś nieszczęśnika, który właśnie poznał moich sąsiadów. Zależało mi jedynie na ciszy.

– Jeśli nie chcecie, żebym zszedł to wiecie co robić! – krzyknąłem.

Zamknijcie te rozdarte mordy!

– Sorry!

– Tak jest, szefie.

– Załatwimy to po cichu!

Przeprosiny zmieszały się ze śmiechami i żartami skierowanymi bardziej do jakiejś obsranej ze strachu osoby niż do mnie, ale po kilku zdaniach dostałem upragnioną ciszę.

– Sorry – rzuciłem, wracając do stołu.

– Nice neighbors, ha? – zrozumiałem, że dziewczyna zadrwiła z moich „miłych sąsiadów".

– The best – odparłem.

Rozmowa się klei, nie ma co.

Już zamierzałem wykrzesać z siebie więcej, kiedy rozległ się dźwięk domofonu.

– Excuse me, again.

W przepraszaniu po angielsku osiągnąłeś stopień mistrzowski.

Podążyłem do korytarza, a kiedy przystawiłem słuchawkę do ucha, zaatakowały mnie głosy sąsiadów.

Te wstrętne smarki zadzwoniły pod wszystkie numery.

Zamierzałem rozprawić się z nimi później, a tymczasem wróciłem do kuchni.

– I'm sorry.

– The best neighbors, ha? – kobieta zachichotała.

– Ye... – nie zdążyłem dokończyć jednego z najkrótszych słów, kiedy znów przyszło mi przepraszać. Ktoś walił do moich drzwi. – Excuse me – westchnąłem.

Mógłbym przysiąc, że poczułem obecność Sary w pobliżu na ułamek sekundy przed tym jak jej widok zwalił mnie z nóg.

Co, do chuja?!

– Przepra... szam... – wydyszała. – Nie... Ja... Oni... Ja... Prze...

Poprawka. Bardzo dyszy. A na dodatek się jąka.

– To... bar...dzo, bardzo ważne... Ja... Starałam się... być dyskret... Chciałam przemknąć niezauważenie, ale... oni... O Jezu – pochyliła się, opierając dłonie na kolanach i zaczęła uspokajać oddech.

Kompletnie zbaraniały gapiłem się na nią szeroko otwartymi oczami. Dlaczego stała na mojej wycieraczce? Powinienem trzasnąć teraz drzwiami.

Problem w tym, że zadziało się ze mną coś nieoczekiwanego. Zamiast złości czułem dziwną ulgę. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z napięcia, które ogarniało mnie od powrotu z Turcji, ale teraz nagle ogarnął mnie spokój, którego nie sposób było nie zauważyć.

Zamiast wrzeć z wściekłości, cieszyłem się, że widzę tę słodką istotę.

– Przepraszam – wyprostowała się i okryła ramionami. – Tak bardzo... cię przepraszam, nie powinnam była... Nie wiem, co... Musiałam... To ważne... Ale może mogłam jakoś inaczej... Przepraszam. Nie złość się na mnie tak bardzo – plotła nieskładnie podczas gdy ja zastanawiałem się, czy jej biała sukienka jest wykonana z koronki obustronnie, a jeśli tak to czy nie uwiera jej od wewnątrz.

Pani Sarooo...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz