ROZDZIAŁ 32

34 3 0
                                    

NICK

Pierwsze dni nowego roku upłynęły nam bardzo spokojnie. Powoli przyzwyczajaliśmy się do nowych ról, jakie przygotował dla nas los. Jesteśmy rodzicami i tego na ten moment nic nie zmieni. Chloe nie szuka kontaktu ani ze mną, ani z córką, co z jednej strony jest dobre, bo nie muszę się z nią użerać, ale z drugiej, nie mogę pojąć tego, jak można było tak traktować swoje jedyne dziecko. Dla mnie i Lily, Rose jest małym promykiem, który rozjaśnia każdy pochmurny dzień.

Wyszedłem z małą na spacer, pozwalając na to, by moja kobieta trochę odpoczęła. Była na pełnych obrotach dzień i noc, by tylko nic nie brakowało ani mnie ani Rose. Kilkakrotnie mówiłem jej, by odpuściła, bo czujemy się dobrze, ale ona była perfekcjonistką i trudno było ją przekonać, by zwolniła tempo.

Już powoli zaczynałem rozmyślać o walentynkach i tym, co sprawiłoby Lily przyjemność. Nie było trudno ją zadowolić, ale trudniejszą częścią było to, by ją porządnie zaskoczyć. Potrafiła domyślić się najmniejszych rzeczy, więc moje zadanie było utrudnione. Ale dam radę. Dla niej.

***

Wróciliśmy do domu, a w moim umyśle od razu zapaliła się czerwona lampka. Czułem, że coś było nie tak. Poprosiłem Rose, by poszła do swojego pokoju, a sam zacząłem obchód całego mieszkania. Wyglądało na nietknięte, co mnie cholernie zmartwiło. Po cichu podszedłem do sypialni i zobaczyłem Lily.

Leżała na łóżku, tyłem do mnie, a jej ciało drżało. Płakała.

- Kochanie? - zapytałem, podchodząc do niej. - Hej... - położyłem dłoń na jej plecach.

Lily odwróciła się do mnie, a ja ujrzałem w jej oczach miliony łez. Zupełnie nie wiedziałem co się dzieje, otworzyłem ramiona i pozwoliłem, by się wtuliła. Kołysaliśmy się powolnie, a ja gładziłem jej włosy. Położyliśmy się na łóżku, wciąż się obejmując.

- D-dziś... jest rocznica śmierci mojej mamy... - szepnęła.

Przytuliłem ją jeszcze mocniej, bo słowa były zbędne. Nigdy wcześniej nie wspominała o okolicznościach jej śmierci, dlatego to była dla mnie zupełnie nowa sytuacja. W której miałem zamiar ją wspierać.

- Moja mama była moją najlepszą przyjaciółką. Wszystko się zmieniło po śmierci mojego taty i brata. Przestała się mną interesować, a ja zostałam sama. Trzynastoletnia dziewczynka musiała radzić sobie ze wszystkimi problemami w pojedynkę. - westchnęła. - To było straszne, Nick... Pamiętasz, jak po propozycji pójścia na bal inwestorów jako twoja partnerka zastałeś mnie w domu na skraju? - pokiwałem głową, bo ten obraz wyrył się na stałe w mojej pamięci. - Nazwałeś mnie wcześniej Lil... Tak nazywała mnie tylko moja mama przed... przed tym nieszczęsnym wypadkiem. - rozpłakała się jeszcze bardziej, więc objąłem ją szczelniej. - Później znalazła ukojenie w narkotykach, zapominając o tym, że zostało jej jeszcze jedno dziecko.

Lily nie chciała już więcej o tym rozmawiać, ale wiedziałem jak bardzo jej to ciąży. Byłem przy niej, mając nadzieję, że wkrótce się uspokoi i zaśnie, bo czułem jaka była rozpalona od płaczu. I po niedługiej chwili tak też się stało. Na szczęście Rose była spokojna i umiała zająć się sobą.

Zdawałem sobie sprawę, z tego, że Lily wykazała się niezwykłą odwagą, mówiąc mi o tym wszystkim. To naprawdę wiele dla mnie znaczyło, bo ja także pragnąłem wyznać jej prawdę o sobie i swojej rodzinie. Jej wyznanie popchnęło mnie do tego, by w końcu to zrobić, tylko jeszcze nie wiedziałem kiedy.

Ucałowałem czoło mojej piękności i wyszedłem do Rose. Sześciolatka grzecznie bawiła się swoim domkiem dla lalek i nawet nie zauważyła mojej obecności. Przysiadłem na dywanie obok, a ona posłała mi najszczerszy i najsłodszy uśmiech, jaki mogłem tylko sobie wyobrazić.

- W co się bawisz? - zagaiłem.

- W dom. Moje laleczki mają już trójkę dzieci. O zobacz! To mama, to tata, a to ich najmniejsze dziecko! - wskazała kolejno zabawki, a ja poczułem dziwne uczucie ciepła, wypełniające moje serce. - A czy ja też będę miała siostrę albo brata? - zapytała.

Zdziwiłem się, bo nie rozmawialiśmy na takie tematy zbyt dokładnie z Lily. Zapewniłem ją, że chciałbym kiedyś stworzyć z nią rodzinę, biorąc pod uwagę również dziecko, ale to był zdecydowanie zbyt wczesny etap, by jakkolwiek to planować.

- Myślę, że tak, kochanie, ale jeszcze nie teraz. - uśmiechnąłem się, na co mała pokiwała głową.

Zostawiłem małą jej własnej wyobraźni i postanowiłem przygotować coś do jedzenia. Nie wyobrażałem sobie tego, by Lily miała wstać i jeszcze coś dla nas zrobić. Nigdy nie pozwolę na to, by czuła się jak jakaś służąca. W końcu ja też mam ręce i umiejętność gotowania.

Lonely souls [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz