-Jakieś ostatnie słowo ?-brudne palce zaciskały się na pękniętej różdżce,która celowała prosto w pierś Harrego,miała być ostatnim widokiem chłopca,który przeżył.Potter milczał jakby strach odebrał mu zdolność myślenia,ale jednego Voldemort był pewny,chłopak musi zginąć.Przez główny gmach przenosiły się tylko szmery upadającego Hogwartu a serca dobrych ludzi jakby stanęły w miejscu by kiedyś móc zabić w spokojnym rytmie.Voldemort znał zaklęcie i powtarzał je jak mantrę w głowie,musiał powstrzymywać myśli by przez przypadek nie rzucić zaklęcia bez różdżki w końcu cały świat miał widzieć upadek chłopaka oraz jego żałosnych przekonań.Nastała idealna chwila,chwila,która miała zmienić wszystko,jednak coś ją przerwało...Z poruszonego tłumu wybiegła młoda brązowo-włosa dziewczyna.Oddychała ciężko mimo wszystko nie próżnowała szukając wzrokiem Harrego,którego odnalazła natychmiast.Chciała podejść do przyjaciela,ale wiedziała jak może się to skończyć więc negocjacje musiała prowadzić z daleka.Popatrzyła na Voledemorta,który mierzył ją przenikliwym i zimnym spojrzeniem.Wiedziała,że to co zrobiła mogło kosztować ją życiem,jednak czarny pan zdawał się czekać.
-Chciałabyś coś powiedzieć ?-pogardliwy uśmiech zagościł na twarzy Toma Riddla.
-Myśle,że Harry powinien żyć-wszyscy śmierciożercy zgromadzeni z tył za Marvolo zaczęli się śmiać wszędzie było słuchać ich pusty wręcz suchy chichot.Voldemort uniósł jedną rękę,w której trzymał różdżkę by uciszyć rozjuszony tłum za sobą.
-Dajmy dziewczynie skończyć-swoimi długimi palcami macał różdżkę i choć jego wzrok spoczywał na przedmiocie Hermiona i tak czuła,że jego uwaga jest mocno skupiona na niej co sprawiało,że jego obecność była ciężka a aura ciemności przytłaczająca.
-Harry jest twoim-jednak nie było dane jej skończyć.
-Hermiona co ty robisz ?!-Potter'a krzyk wybudził Voldemorta z amoku a sytuacja zaczynała coraz bardziej się komplikować-Mieliście tego nie mówić-zrezygnowany chłopak patrzył z bólem na swoich przyjaciół.
-I tak wygrał więc po co masz zginąć,na marne, gdzie tu sens !?-Hermiona była mądra,ale nie w tej sytuacji.
-Mielibyście szanse później to zrobić-odpowiedział cicho choć wiedział,że przez echo usłyszą to wszyscy...
-Mów dalej głupia dziewczyno!-Czarny Pan powoli tracił cierpliwość i nie tylko ona o tym wiedziała.
-Chłopak jest twoim-jednak znowu ucięła jakby brakło jej powietrza w płucach.Za jej pleców,chwile przed kolejną tragedią wyłoniła się kolejna postać z bujną czupryną na głowie o rudawym odcieniu.
-To twój horkruks-chłopak mimo strachu starał się by jego słowa brzmiały pewnie.
-Jeśli kłamiecie chłopak będzie patrzył jak umieracie by następnie posmakować tortur z moich rąk-Wskazał na Granger różdżką i czekał posłusznie na podchodząca do niego dziewczynę.Gdy przestała szurać ciężkimi stopami po ziemi i stanęła obok odrazu wszedł w jej umysł szukając odpowiedzi.
———————-
Zobaczył Dumbledora przechadzającego się po swoim gabinecie.Intensywnie nad czymś rozmyślając.
-Voldemort nie może dowiedzieć się,że Harry jest jego horkruskem-gdy starzec się odwrócił na krzesłach siedziała cała trójka,ale jego wzrok był skupiony tylko na jednej osobie w pomieszczeniu.Ten fragment zdecydowanie wystarczył.Gdy wyszedł z jej głowy dziewczyna upadła na ziemię zostawiając za sobą głuchy dźwięk.Wiedział,że gdy wyda polecenie gówniarzowi ten nie będzie skory by z niego skorzystać więc bezdźwięcznie rzucił zaklęcie i choć opierał się ból był zbyt silny.Gdy chłopiec już był blisko wciągnął lewą rękę i złapał go mocno za żuchwę wbijając swoje paznokcie w ten jego mleczną odcień twarzy.Patrzyli na siebie a czerwień z zielenią mieszała się ze sobą zostawiając cząstki nienawiści w powietrzu.
-Panie-z tłumu wyłoniła się skulona Bellatrix.
-Potter ma na mnie czekać w głównej rezydencji jeśli spadanie mu choć jeden włos z głowy zapewniam cię,że nie tylko ty odczujesz moje niezadowolenie-trzymając Pottera wciąż za podbródek wyciągnął jego różdżkę z tył spodni i schował w swoje czarne szaty.
Belkatrix złapała chłopaka za ramie i poprowadziła do reszty śmierciożerców oczywiście chłopak opierał się bardzo co było jak melodia dla jego uszów.Po zniknięciu chłopaka z głównego placu jego wzrok i uwaga znowu przykuła przegrana strona,obserwował białą armię,która próbowała go pokonać i jedyne co dostrzegł to niezadowolenie wręcz złość,nienawiść cieszyło go to...
-Wszyscy tu zebrani przejdą dziś małe przesłuchania,które przeprowadzą jedni z najznakomitszych żołnierzy mojej armii jeśli komuś przyjdzie do głowy uciekać to jedne gdzie może to na drugą stronę-odwrócił się do śmierciożerców kiwając głowami by ruszyli do pracy.
-Co macie takie miny w końcu wasz Harry będzie żył...Ledwo-zaśmiałem się i spojrzałem na leżącą dziewczynę pode mną.Powoli zaczynała się budzić.
-Ty bestio!-z tył za mną wyłonił się czerwony promień i ugodził dziewczynę w pierś.Wiła się i darła a gdy zaklęcie ustało Wesley musiał pomóc jej wstać.
-Ty głupia dziewczyno,sama wydałaś go w ręce naszego pana-tą osobą był nie kto inny jak Lucjusz Malfoy.
-Ona jako pierwsza ma zostać przesłuchana -wskazał na dziewczynę i jedne co po sobie zostawił to cichy szelest szat oraz teleportacji.Na placu jednak atmosfera nie zrobiła się ani trochę spokojniejsza,bowiem ci,którzy służą czarnemu panu są tak samo okropni jak on.
————————————————————————
-Zostaw chłopaka!-Harry upadł na kolana pod wpływem braku nagłego podparcia.Podłoga była brudna od błota i zaschniętej krwi a Potter gdyby nie był moim horkruksem prawdopodobnie idealnie by się w nią wpasował.Podszedłem do niego czując każdy brud pod stopami a ekscytacja nabierała coraz to większej prędkości.Chłopak był w końcu mój.
-Zostawcie nas samych!-Voldemort kręcił się wokół ofiary i wyczekiwał idealnego momentu by zaatakować.Szmery ucichły co oznaczało,że jego poplecznicy już są w bezpiecznej odległości a on może nacieszyć się prezentem.
-Widzisz Harry jak twoi przyjaciele wydali ciebie w moje ręce ?-chłopak wciąż siedział na podłodze nie mogąc wstać od zadanych mu ran.Wiedziałem,że konsekwencje będę musiał wyciągnąć później za brak respektowania moich rozkazów przez Bellatrix w końcu Harry był mój a ja dbam o swoje rzeczy.Chłopak wyglądał marnie choć jego oczy były wciąż tak samo żywe jak zaklęcie,które pozbawiało ludzie tej cennej rzeczy.
-Nie mam ci nic do powodzenia-ignorant z gryfońską dumą,do utemperowania.
-Nauczę cię manier i tego jak być godnym reprezentantem mojego imienia-Potter uśmiechnął się tylko lekceważąco i mogę się założyć,że gdyby nie fakt iż jest zmęczony zachichotałby denerwując mnie jeszcze bardziej.
-Jak myślisz Potter czy twoi przyjaciele będą zadowoleni gdy dowiedzą się,że te wszystkie przykrości,które ich spotkały,spotkały ich z twojej winy ?-musiałem złamać chłopaka choć przed nami był żmudny proces takiego przedsięwzięcia.
-Czego chcesz ?-chłopak ledwo mówił,właściwie daje mu moment i zemdleje.
-Chce w zamian twojej lojalności i oddania-jego głowa uniosła się w górę i nasze spojrzenia w końcu mogły się ze sobą skrzyżować.
-Tylko tyle ?-zmarszczył brwi mrużąc na mnie oczy i czekał na dalsze posunięcie.
-W trakcie zapewne wyjdą inne rzeczy,ale kim ja bym był odbierając ci taką przyjemność z zabawy zemną?-Voldemort podszedł bliżej i chwycił chłopca włosy mocno zaciskając na nich rękę.Chłopak jęknął wykrzywiając w grymasie bólu twarz,jednak po chwili wróciła ona do normalnego stanu.Jego włosy były mokre a pomiędzy nimi dało się wyczuć piasek i odłamki cegieł.
-Sprawię,że na każde moje spojrzenie i delikatny dotyk będziesz kruchy tak samo jak mury Hogwartu-jego wyraz twarzy był nieodgadniony jednak pozostawiał cichą obietnice.
-Puść mnie-ledwo wychrypiał te słowa.
-Przyzwyczaj się do tego-Czarny pan niechętnie go puścił,ale nie odsunął się od chłopaka.
-Jakie to śmieszne,że przepowiednia okazała się być wyrokiem śmierci dla mnie a nie dla ciebie-chłopak nie był zdziwiony i dobrze wiedział o czym gada mężczyzna-Gdybym pozbawił cię życia byłbym łatwym celem dla innych więc koniec końców i tak bym przegrał-chłopak zaciskał już dość lepiące ręce od potu w pięść chcąc zabić Voldemorta.
-Jeśli ty tego nie zrobisz będą próbowali inni-błysk chłodu i wrogości przeszedł przez jego krwisto-czerwone oczy.
-Nie martw się o to Potter ukryje cię tak dobrze,że mógłbyś próbować latami się wydostać i tak ci się nie uda,bo tam gdzie zamierzam cię umieścić to niekończący się labirynt z pułapkami-na jego ustach pojawił się cień kpiącego uśmiechu.
-Jesteś chory-mężczyzna puścił tą uwagę mimo uszu wiedział,że prędzej czy później ukróci mu ten cięty język choć podobało mu się to...
-Panie-do pokoju znowu przybyła Bellatrix trzymając w dłoni kosmyk brązowych włosów.Voldemort przejął od kobiety rzecz i machnięciem ręki odprawił ją.
-Widzisz to Harry ?-złoty chłopiec przyglądał się temu co mężczyzna ma w rękach marszcząc brwi w wielkim niezrozumieniu.
-To kosmyk włosów twojej ukochanej szlamy a to tylko zapowiedź tego co mogę zrobić twoim bliskim gdy nie będziesz mi posłuszny,rozumiesz ?-chłopak wstrzymał oddech i ledwie panował nad ogarniającym go gniewem-Jesteś mój Harry i mimo tego co się stało w przeszłości zapomnisz o niej i postarasz się myśleć o mnie choć trochę w bardziej pozytywny sposób i nie obchodzi mnie jak to zrobisz jeśli zaakceptujesz to szybko,szybko będzie łatwiej ci się do mnie przełamać a uwierz,że prędzej czy później się o ciebie upomnę-z tymi słowami zostawił go samego.W ciemnym i brudnym pomieszczeniu,które idealnie odwzorowywały charakter Voldemorta.Chłopak wiedział,że choć dla innych walka się skończyła dla niego wciąż będzie trwała dalej i będzie musiał stawiać czoła tej bestii za każdym razem samotnie.