ROZDZIAŁ V

46 7 0
                                    


Nie wiem dokładnie która mogła być godzina, ale w tamtej chwili mało mnie to obchodziło. Otworzyłam oczy czując czyjąś obecność w pokoju. Moje ciało momentalnie całe zesztywniało. Przez chwilę się nie ruszałam pogrążona w strachu, jednak nie usłyszałam nikogo w pokoju. Odetchnęłam głęboko przymykając powieki. Musiałam mieć jakąś paranoję, pewnie wina stresu z imprezy i tych wszystkich chorych wydarzeń. Stwierdziłam, że  zejdę na dół do kuchni i napije się szklanki wody i spróbuje na nowo zasnąć. Wstałam powoli z łóżka i założyłam puchate pantofle na stopy. Gdy wzrok powędrował w kierunku drzwi od pokoju, uświadomiłam sobie, że w niedalekiej odległości ode mnie, stoi w mroku ciemna postać. Wmurowało mnie w podłogę, patrzyłam przed siebie jak zaczarowana nie mogąc się poruszyć. W jednej chwili oprzytomniałam, gdy dostrzegłam, że czarny kształt poruszył się w moją stronę. Otworzyłam usta gotowa wrzasnąć o pomoc, jednak cień doskoczył do mnie i zatkał mi pospiesznie usta. Wiedziona przerażeniem, ale również uczuciem strachu zebrałam wszystkie siły aby uderzyć osobnika łokciem w brzuch lub żebra, szarpnęłam się jednak nic to nie dało. Znów byłam słabsza, znów byłam zwierzyną...

– Lalin, uspokój się! - szept napastnika pieścił moje ucho. 

Poczułam łzy w oczach jednak dźwięk mojego imienia sprawił, że mój atak histerii momentalnie zniknął. Zdziwiona przestałam się szamotać. Przecież ja skądś kojarzę ten głos... Cholera, przecież to William!

– Błagam, obiecaj, że nie zaczniesz krzyczeć gdy cię puszczę. - wyszeptał stanowczo chłopak, wciąż kurczowo mnie trzymając.

Odetchnęłam starając się zapanować nad emocjami. Pokiwałam powoli głową na znak zgody obiecując sobie równocześnie, że w razie potrzeby zdzielę go w łeb lampką ze stolika nocnego. Gdy mnie puścił od razu się odsunęłam aby zmniejszyć między nami dystans.

– Co ty do cholery robisz u mnie domu? I jak tu się dostałeś?! - syknęłam najeżona.

– Musimy porozmawiać. Ta sytuacja...

Krew zagotowała mi się w żyłach z wściekłości.

– Nie chce o tym rozmawiać... - warknęłam. - Spadaj z mojego domu i to już.Nie mogę uwierzyć, że tak po prostu się tu włamałeś. Jakim cudem.... - zacisnęłam dłonie w pięści.

– Posłuchaj mnie. To co się wydarzyło, ta cała dziwna wizja... Nie powinno mieć to miejsca jeśli jesteś zwykłym człowiekiem. To był znak, rozumiesz? jesteś... kimś takim jak ja.

Popatrzyłam na niego mrużąc groźnie oczy. Blask księżyca wpadający przez okno oświetlał jego idealną twarz i nadawał mu jeszcze więcej tajemniczości. Nie wiedzieć czemu zirytowało mnie to jeszcze bardziej. 

– Typowym bogatym fuck boy'em? Raczej nie. - prychnęłam zakładając ręce na piersi.

William westchnął szczerze poirytowany.

– Powiesz mi dlaczego tak uparcie stosujesz metodę wyparcia?

Zacisnęłam usta w wąską linijkę. Miał racje, stosowałam ją i to nie tylko w tej sytuacji. To wydarzenie z kartką, potem ta wizja... wolałam to wyprzeć i zapomnieć. Wrócić do bezpiecznej bańki, w której żyłam. Nie potrzebowałam wrażeń. William zrobił krok w moją stronę.

– Rozumiem, że się boisz. Nie jest to dla ciebie normalne i w pełni to akceptuje. Pozwól mi chociaż Ci to wszystko wytłumaczyć, potem odejdę i dam Ci spokój.

– Słuchaj, sam fakt, że jesteś w moim pokoju w środku nocy jest chory. Powinnam zawołać ojca aby wyrzucił Cię stąd na zbity pysk... - mruknęłam mierząc go nie ufnym spojrzeniem.

Lalin Evans Akademia Absolutu - DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz