This is life |9

200 16 1
                                    

Poranne promienie słońca przebiły się przez źle spuszczone rolety, rozświetlając mój pokój. Podniosłam poduszkę,  z całych sił przyciskając ją do twarzy. "Kolejny dzień tortur" pomyślałam po czym usiadłam na łóżku. Rozejrzałam się rozespanym wzrokiem po pokoju, analizując panujący w nim bałagan. Zatrzymałam się na leżących na ziemi ubraniach, które przypomniały mi wczorajsze popołudnie, kiedy to Luke złączył nasze usta. Na samą myśl o naszym pocałunku serce zaczęło mi szybciej bić. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że Luke Hemmings idol nastolatek pocałuje akurat mnie. Wiele razy wyobrażałam sobie ten moment, ale nigdy nie sądziłam, że do niego dojdzie. Uśmiechnęłam się pod nosem, ponownie kładąc się na łóżku. Tak bardzo nie chciałam iść dzisiaj do szkoły. Jedyne na czym mi zależało to Luke. Bardzo chciałam go zobaczyć i wyjaśnić z nim parę spraw. Spojrzałam na telefon, na którym wyświetlała się godzina 7:15. Mamy powinno już nie być. Zeszłam po cichu na dół, sprawdzając każdy zakamarek w domu. Tak jak myślałam, jestem tu całkiem sama. Wróciłam z powrotem na górę, szczęśliwa siadając na łóżku. Wzięłam do ręki telefon, wybierając numer do Luke'a. 

- Hallo. - usłyszałam zaspany głos w słuchawce.

- Cześć, obudziłam Cię? - zapytałam.

- Hey, nie, nie.. 

- Mhm... jasne. - powiedziałam po czym Luke wybuchnął śmiechem.

- Coś się stało?

- Umm... Masz dzisiaj jakieś plany?

- Kolejny dzień wagarowania? 

- Może... 

- Buntowniczka z Ciebie, wiesz? - powiedział śmiejąc się do słuchawki.

- Niespecjalnie Ci to wczoraj przeszkadzało. - odpowiedziałam, po czym on ponownie zaczął się śmiać.

- Będę za godzinę. - oznajmił, po czym się rozłączył.

"Uwielbiam jego śmiech" pomyślałam i podeszłam do szafy, chcąc wybrać odpowiednie ubranie. 

#

Wstałam z kanapy, słysząc pukanie do drzwi. Otwarłam je widząc rozpromienionego Luke'a.

- Gotowa? - zapytał, po czym oboje ruszyliśmy do jego czarnego BMW.

- Co dzisiaj robimy? Może pójdziemy do... - chciałam dokończyć kiedy blondyn przerwał moją wypowiedź.

- Mam już wszystko zaplanowane. - powiedział, puszczając mi oczko.

- Och.. No okey. - dodałam, delikatnie się uśmiechając. - No to w drogę. 

Podróż minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Luke co chwilę opowiadał swoje dowcipy, a ja śmiałam się z ich beznadziejności. Mimo, że co chwilę wybuchałam śmiechem, nie byłam dzisiaj sobą. Myślami byłam ciągle gdzieś indziej.

- Lucy, wszystko w porządku? - zapytał blondyn, który widocznie zauważył, że coś jest nie tak.

- Tak, wszystko w porządku. - dodałam z szerokim uśmiechem, dalej ciągnąc swoją słabą grę aktorską.

- Jesteś pewna? 

- Oczywiście. - powiedziałam, spoglądając w przestraszone oczy blondyna. - Luke, wszystko okey. Nie musisz się martwić.- chłopak widząc, że nic ode mnie nie wyciągnie, zwyczajnie odpuścił.

Po chwili Luke zaparkował na pustym parkingu. Rozejrzałam się po okolicy, uświadamiając sobie, że jesteśmy na plaży. Uśmiechnęłam się sama do siebie, przypominając sobie jak kiedyś tu przychodziłam z tatą. Zawsze brał mnie na barana i razem wchodziliśmy do morza. Starał się oduczyć mnie tego lęku do wody, więc za każdym razem udawał, że kręci mu się w głowie, z hukiem wpadając do wody. Panicznie się tego bałam, ale udało mu się. Teraz już się nie boje. Odwróciłam głowę w stronę Luke'a, ale jego już tam nie było. Zmarszczyłam nos, dziwiąc się, że tak szybko wyszedł. Usłyszałam chrząknięcie, wiec ponownie odwróciłam głowę, spoglądając na blondyna, który niczym szofer otworzył mi drzwi, pokazując ręką kierunek drogi, którą zaraz będziemy podążali. Szeroko się uśmiechnęła, wychodząc z pojazdu. Luke podszedł jeszcze do bagażnika, wyjmując wielki kosz.

This is life |l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz