Lucyfer nie tracił ani chwili.
Delikatnie podniósł Alastora i teleportował się wraz z nim do swojego pokoju. Uznał iż lepsza będzie jego własna prywatna przestrzeń. Prawdą było, że dawno nikogo nie leczył, głównie ze względu na depresje i odcięcia od świata, a zrobienie tego w nieznanym przypadkowym miejscu nie pozwoliłoby mu skupić myśli jak i również mocy.
Ułożył Władcę na łóżku. Odetchnął głęboko pozbywając się całego stresu w ciele.
Powolnym ruchem sięgnął w kierunku torsu mężczyzny chcąc zbadać głębokość oraz stan odniesionego obrażenia, jednak pewna ręka na nadgarstku go zatrzymała.
Wzrok czerwonowłosego wyrażał ból, uśmiech zmniejszył odrobinę, a fale radiowe brzęczały w tle. Nawet nie miał siły mówić, kaszlał wypluwając tym krew zalewającą mu płuca.
- Pozwól - ton Lucyfera wyrażał desperacje.
Pacjent właśnie umierał na jego oczach. Pacjent? Przyjaciel jego córki. Irytujący Radiowy Demon.
Kurwa!!!
Uścisk młodszego poluzował się odrobinę, a sekundę później zniknął.
Blondyn uzyskawszy zgodę rozpiął górną część eleganckiego ubrania władcy.
JA PIERDOLE!!!!!!!
Czerwone źrenice rozszerzyły się gwałtownie.
Nie był przygotowany na aż tak przeraźliwy widok.
Głęboka długa otwarta rana z której wciąż obficie płynęła strumieniem, świeża ciemnoczerwona krew, ciągnęła się wzdłuż klatki piersiowej Alastora. Przez nagłą zmianę postaci szwy puściły zbyt gwałtownie i niespodziewanie.
Więc ją zaszył!!!
Ponownie wewnętrznie wyklinał siebie za zignorowanie złego stanu demona.
Czy on cały ten czas udawał?
Jakim cudem wytrzymał tak długo?
- Ty...??? - starał się uspokoić przyspieszony oddech - Dlaczego nic nie powiedziałeś?
W odpowiedzi usłyszał jedynie zniekształcony radiowy dźwięk, którego nie potrafił zrozumieć.
Co teraz? Co teraz?
NIE, spokojnie Lucyfer! Jesteś pieprzonym Królem Piekła. Opanuj się!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zamknął oczy kładąc rękę na piersi, a następnie nabrał kilka głębszych wdechów.
Okey. Jest dobrze. Jest dobrze.
Po stosunkowo krótkiej chwili uspokoił wszystkie napięte nerwy oraz chaotyczne myśli przemierzające jego umysł.
- Teraz, Cię wyleczę, ale to może zaboleć - ostrzegł go.
Żadna odpowiedź, jednak do niego nie dotarła. Przystąpił, więc do działania.
Zgromadził całą swą niebiańską moc w dłoniach. Rażące złote światło emitowało z narządu zmysłu anioła rozświetlając przy okazji całe pomieszczenie.
Spokojnie i powoli przyłożył ręce do paskudnej rany młodszego.
Kontuzja okazała się poważna, lecz po głębszej analizie i badaniu, moc jaką posiada w zupełności wystarczy, by zregenerować skazę na ciele czerwonowłosego.
W czasie gdy mały Król pracował zawzięcie, baczne oczy Alastora śledziły każdy jego ruch. Władca nie do końca rozumiał w jakim celu Lucyfer bezinteresownie mu pomaga.
CZYTASZ
Freakin Love [RadioApple] Hazbin Hotel
FanfictionDwie dziwne, skrajnie różne osobowości. Jednak miłość jest suką i zawsze pojawia się niespodziewanie. Czy się w niej odnajdą?