16. Promyczek

68 2 0
                                    

Lea

Otworzyłam zaspane oczy i od razu tego pożałowałam. Przez odsłonięte rolety do mojego pokoju przedostawały się letnie promienie słońca. Przetarłam oczy i pomału zwlekłam się z łóżka. Zegar pokazywał godzinę dziewiątą siedemnaście. Bez pośpiechu zabrałam z szafy krótkie materiałowe spodenki i biały top, a następnie poszłam przygotować się do dzisiejszego dnia do łazienki. 

Gotowa zeszłam na dół zrobić dla domowników śniadanie. Obawiałam się, że mama zdążyła mnie wyprzedzić, jednak nikogo nie zastałam. Wyciągnęłam składniki potrzebne do przygotowania posiłku i zabrałam się do pracy. 

Kiedy nakładałam jedzenie na talerze, domownicy zaczęli się schodzić. 

  - Co tak pięknie pachnie? - zapytała mama 

  - Zrobiłam dla wszystkich śniadanie. Nie jestem pewna czy wam zasmakuje, ale bardzo się starałam. 

  - Nie dodałaś tam żadnej trutki prawda? - zapytał podejrzliwie, na co oberwał od Jack'a w głowę - No przecież żartuję. 

 Usiedliśmy razem do stołu i każdy zajął się swoim posiłkiem. Nie było to nic specjalnego, ponieważ przygotowałam muffinki z warzywami. Jednak patrząc na swoją rodzicielkę, zauważyłam, że ten prosty gest bardzo ją rozczulił. 

  - To jest przepyszne Lee. - skomplementował moje danie Jack

  - Dziękuje. - ucieszyłam się, że zasmakowało im to co przygotowałam

***

  - Wychodzicie gdzieś? - zapytała moja mama, wychylając się z salonu

Razem z Connorem postanowiliśmy wyjść na spacer. Mój brat bardzo się starał, abym nie miała czasu myśleć o kłótni z Madison. Bardzo to doceniałam, był dla mnie ogromnym wsparciem i dalej nim jest. Kocham go jak rodzonego brata. Jak brata, którego nigdy nie miałam, a zawsze o nim marzyłam. 

  - Zabieram Lee na spacer. 

  - Dobrze tylko uważajcie na siebie.

  - Jasne, niedługo wrócimy. 

Po tych słowach wyszliśmy z domu. Dzisiejsza pogoda była idealna na wyjście z domu. Było bardzo słonecznie, ale nie upalnie. Po drodze mijaliśmy mnóstwo ludzi. Uczniów, zakochane pary, osoby starsze czy też emerytów trzymających się za ręce. Ten widok zawsze mnie rozczulał. Czasami zastanawiałam się, czy tak właśnie wyglądałaby przyszłość moich rodziców, gdyby tata nie zginął. Wiem, że mama jest teraz szczęśliwa z Jack'iem, ale to jednak mój tata był jej pierwszą miłością. Nie chce sobie wyobrażać, co zrobiłabym na jej miejscu. Szczerze mówiąc, pewnie bym się załamała. Strata bliskiej osoby jest czymś niewyobrażalnie bolesnym. 

  - O czym myślisz? - z zamyślenie wyrwało mnie pytanie Connora

  - Co?

  - Jesteś jakaś nieobecna, w dodatku posmutniałaś.  

  - Myślę, jakby wyglądała przyszłość gdyby mój tata nadal żył. - postanowiłam się tym z nim podzielić 

  - Myślę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. To naprawdę smutne co przytrafiło się twojemu tacie i bardzo ci współczuje, ale uważam, że tak po prostu musiało być. Każdy człowiek ma w życiu jakiś cel. Najwyraźniej celem twojego taty byłaś ty. 

Jego słowa wywołały potok słonych łez wypływających spod moich powiek. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. 

  - Gdyby nie te wszystkie wydarzenia nigdy byśmy się nie poznali. Nigdy nie miałbym możliwości posiadania siostry takiej jak ty. Jesteś darem od losu Lee. Każdemu, kogo poznasz, rozświetlasz drogę. Jesteś promykiem światła, którego od zawsze nam brakowało. 

  - Naprawdę tak myślisz? - zapytałam wycierając mokre od łez oczy

  - Oczywiście promyczku. Powodujesz, że ludzie się zmieniają. Jesteś naszą nadzieją i wiarą na lepsze jutro. 

  - Po tym wszystkim, co powiedziałeś, uświadomiłam sobie jedno. Jesteśmy rodziną. Prawdziwą rodziną, która się wspiera na każdym kroku. Cieszę się, że nasi rodzice się poznali. To dla nich naprawdę cudowna szansa na przyszłość. Możesz się ze mnie śmiać, ale ja zawsze marzyłam o starszym bracie. 

  - Oto i jestem. Masz we mnie wsparcie Lee. 

  - Dziękuje Connor.

  - To ja powinienem ci podziękować, że wyciągnęłaś mnie z mroku mojej przeszłości. Nie była ona czymś cudownym. Kryje się w niej wiele bolesnych chwil. Może nie wiesz, ale mam młodszą siostrę.

  - Jack coś wspominał, ale nie chciałam dopytywać.

  - Obecnie ma osiem lat. Moja mama zabrała ją ze sobą, kiedy rozwiodła się z moim tatą. Miała wtedy cztery lata. Nigdy nie traktowałem jej, jak powinienem. Od urodzenia była oczkiem w głowie mojej mamy. Ja zszedłem na dalszy pan. Już się mną nie interesowała. To przez to nie przepadałem za tym małym potworkiem.  Razem z Bruck wyjechały bez pożegnania. Rano dowiedziałem się od taty, że się rozwodzą. Do tej pory nie potrafię jej tego wybaczyć. Przez te cztery lata miała mnie gdzieś. Każda próba rozmowy kończyła się słowami ,,Nie mam teraz czasu Connor" albo ,, Nie przeszkadzaj mi".  Z czasem się do tego przyzwyczaiłem. Przyzwyczaiłem się do tego, że już mnie nie chciała. Wyjechała, zostawiając mnie z tatą. Nigdy nie żałowałem, że to właśnie z nim mieszkam. Jednak sam fakt, że mnie zostawiła, jest nie do zniesienia. 

Nie miałam pojęcia, że Connor przeżywał coś takiego. Nie był chłopakiem wyprutym z uczuć, on po prostu został skrzywdzony przez swoją własną mamę. W tym momencie zrozumiałam, dlaczego był dla mnie na początku tak okropny. On po prostu się bał. Bał się, że ponownie straci rodzinę. Bez chwili namysłu wtuliłam się w klatkę piersiową swojego brata. 

  - Już dobrze Lee. Teraz mam ciebie, nie potrzebuję nikogo więcej. 

Przez dłuższy czas rozmawialiśmy o naszym wcześniejszym życiu. W końcu padł temat, przed którym chciałam się uchronić.

  - Mogę cię o coś spytać Lee?

  - Jane, o co chodzi?

  - Co jest między tobą a Willem? - zapytał patrząc mi w oczy

  - Jesteśmy znajomymi. 

  - Tylko znajomymi?

  - Tak, znajomymi. Nic więcej.

  - Naprawdę nic do niego nie czujesz? - zatrzymał się co też od razu uczyniłam

  - Will jest twoim przyjacielem. Między nami nie powinno nic być. 

  - Nie pytam cię teraz, co powinno być a czego nie Lee. Pytam cię, czy coś do niego czujesz?

  - Szczerze mówiąc mam totalny mętlik w głowie. Jest cudownym chłopakiem, co do tego nie mam wątpliwości. Coś mnie do niego przyciąga, ale kiedy później o tym myślę, mam wątpliwości. 

  - Dlaczego?

  - Czuje, że nie jestem odpowiednią osobą dla niego. Moja choroba jest ogromnym ciężarem, którym nie chce nikogo obarczać. Czuje się przy nim cudownie, ale nie powinnam przekraczać granicy. Nie chce go też ograniczać. Powinien cieszyć się życiem, a nie martwić moim stanem zdrowia. 

  - Nie jesteś dla nikogo ciężarem Lee. Możesz mówić, co chcesz, ale serca nie oszukasz. Jeśli coś do niego czujesz, powinnaś coś z tym zrobić. Przyjaźnie się z Willem od bardzo dawna i mogę zagwarantować ci, że nie jest kimś, za kogo go uważasz. Nie będziesz dla niego ciężarem, a najcenniejszym życiowym skarbem. Zaufaj me Lee. 

______________________

Hejka! Mamy kolejny rozdział. Dawno mnie nie było przez pewne wydarzenia, ale teraz nadrabiam. Jak wam się podoba? Dajcie koniecznie znać. Do następnego!

Druga szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz