I

222 13 1
                                    


***

Stosy dokumentów leżały na biurku niczym wieże mądrości. Otóż dodałem sobie dodatkowej roboty, biorąc nadgodziny. Najzwyczajniej w świecie powędrował bym do siebie, jednakże przez dość długi okres czasu jedynym najciekawszym zajęciem było przeglądanie kart, które w przyszłości "rzekomo" miały dobrze wpłynąć na Europę. Dość trudno jest mi przyznać im rację. A czy kolwiek w niektórych kwestiach się zgadzamy. Opadłem bezsilnie na czarne, obrotowe krzesło. Szybkim ruchem odgarnąłem kosmyki czerwonych włosów i wyciągając z kieszeni długopis wziąłem się do pracy. Od czasu do czasu popijałem mocną brazylijską kawę, której niesamowicie intensywny smak pobudzał do dalszego działania.

Zauważyłem, że za każdą kolejną nad godziną Niemcy przynosi mi coraz więcej kartoteki, tak jakby chciał zweryfikować ile jestem wstanie zrobić w ciągu jednego dnia. Przeczuwałem skutki do jakich mogło by dojść gdyby doszedł do mojego limitu. Trudno... Nie jestem do końca pewien czy jego stanowisko pozwala mu na takie kroki. Jednak z drugiej strony chciałbym uniknąć jakichkolwiek spięć między mną a nim. Zwłaszcza, iż jestem pewien, że wszystko zostało by opowiedziane UE, a ja straciłbym jakie kolwiek predyspozycje na awans.

Moje stanowisko pracy wyglądało dość niechlujnie... Za laptopem stały papierowe kubki po kawie. Ewidentnie funkcjonowałem dzięki kofeinie. Ściany zostały pomalowane w kolorze antracytu, podłoga wyłożona jasnymi panelami, a meble były w odcieniu kwiatu wiśni. Dwie równolegle stojące ściany były szklane, jedna z widokiem na miasto, a druga na korytarz, po części zasłonięta żaluzjami. Z powodu własnej potrzeby wprowadziłem w pomieszczenie roślinki. Na półce obok biurka stała czerwona pelargonia. Kwiat ten łagodzi nagłe zmiany emocjonalne oraz poprzez wytwarzane substancje odkarza powietrze. Na podłodze przed szybą stała zielistka oraz lawenda, które również wpływają na humor. Pomieszczenie rozświetlała lampa ustawiona w koncie.

Mijały godziny, a sterty dokumentacji ciągle przeszywały mnie abstrakcyjnym wzrokiem. Nie miałem zielonego pojęcia, jaką cholerą słyszę szydercze, piskliwe chichoty, które niestrudzenie wierciły mi dziurę w głowie. Powoli sunąłem się na blat. Stęknąłem wyczerpany. Zerknąłem na zegar naścienny nad drzwiami wejściowymi. Dochodziła dwudziesta. Wspaniale! Pod wpływem złości cisnąłem pięścią w biurko. W takim tempie posiedzę sobie tutaj do północy.

Skrzypnęły drzwi, ktoś ewidentnie wszedł do środka. Nie miałem nawet siły podnieść wzroku. Kontynułowałem wtulanie się w biurko. Przez pewien czas panowała niezręczna cisza.

- Śpisz? - usłyszałem charakterystyczny męski głos.

Niemcy... Jeszcze tego mi brakowało. Bez wątpienia emanował aurą euforii. Biedny Polska zasnął podczas uzupełniania dokumentów? Jak mi przykro... Szybki telefon do UE, a spać będziesz mógł już codziennie w swoich czterech kątach. Zawsze możesz na mnie polegać, wystarczyło tylko poprosić! Niechętnie spiorunowałem go wzrokiem. Dojrzałem tylko lekki grymas. Zirytowany uniosłem brwi. Gdy nasze spojrzenia się spotkały momentalnie spoważniał wkładając ręce w kieszenie czarnych spodni. Uciekając wzrokiem gdzieś w prawo stwierdził krótko:

- A więc, nie... - umilkł na moment. - Zapewne już skończyłeś, tak jak zawsze zresztą.

Znacząco spojrzał na kupę leżących papierów. Szmata. Już wyobrażałem sobie jego kpiący uśmiech. Zagryzłem wargę. Poza tą instytucją był zupełnie innym człowiekiem. Jednak tutaj wysokie stanowisko, które prowadził mętliło mu w głowie. Nadal pozostało w nim coś po III Rzeszy. Pragnienie nieograniczonej władzy było odwieczną skazą jego rodziny. Albo... ten przeklęty uśmieszek. Przeciągnąłem się zmęczony.

- Właściwie... - ziewnąłem pomiędzy słowami - Mam jeszcze sporo na głowie... także na biurku.

Na wznak, że mam zamiar skończyć przechwyciłem długopis, a następnie pochyliłem się nad kartkami. Nigdy nie zapytałem go o to wprost, ale wydaje mi się, że Niemcy nie do końca jest świadomy tak znacznej zmiany w jego charakterze. Nigdy też nie przeprosił mnie gdy miewał lepsze humory. Jak gdyby nigdy do niczego nie doszło. Ewentualnie po prostu nie potrafił przepraszać. Nagle usłyszałem stłumiony ziew. Chwile potem rozbawione mruknięcie.

- Myślę, że nam obojgu przydałby się odpoczynek - zagadnął Niemcy.

Nagle wrócił mu humor? Nie byłem przekonany. Coś śmierdziało podstępem. Nawet jeżeli wróciłbym do domu, to co stałoby się z resztą niedokończej robótki? Zapewne została by przełożona na kolejny dzień. Jednakże następnego ranka do mojego gabinetu zostanie przyniesiona kolejna góra papierowej roboty. Ostatecznie będę miał tak dużo do uzupełnienia, że ponownie nie wyrobił bym się w czasie. Co skutkowałoby ciągłym odkładaniem następnych spraw na potem. Gdyby podobne sytuacje powtórzyłby się kilku krotnie mój azyl stałby się magazynem dokumentów. Lepiej będzie nie ryzykować i pozostać w Komisji jeszcze kilka nieprzyjemnych godzin. Podziękuję sobie, może następnym razem Germany. Może następnym razem uda ci się przekreślić moją rozwijającą się karierę. Na ten moment...

- Zostaję. Kolejny kubek kawy postawi mnie na nogi - wycedziłem obojętnie, zakładając nogę na nogę.

Niemcy wyglądał na niewzruszonego tą informacją. Przytaknął drętwo głową, podszedł do expresso stojącego niedaleko lampy na szafce i napełnił papierowy kubek kawą brazylijską. Postawił go przede mną i przyglądając mi się uważnie odparł szczerząc się chytrze:

- Dobry wybór Polen. Gute nacht.

Spokojnym krokiem opuścił pokój. Przeklnąłem go w duchu. Nawet pomimo tego, że zdołałem uniknąć nieszczęścia Niemcy sprawił, że żałowałem swojego wyboru. Przecież miałem szansę odciąć się od tego biznesu troszkę szybciej... Każda decyzja bolała jak cholera. Nienawidziłem tego jak prosto przychodziło mu sprawianie mi przykrości. Nawet pewnie nie interesuje go to jak teraz się czuję. Jutro po za pracą pewnie znowu porozmawiamy jak gdyby nigdy nic...

Wziąłem głęboki łyk kawy, która rozgrzała mnie od środka. Trochę mi ulżyło... Ponownie złapałem długopis. Kartka za kartką znikała z wielkiej wierzy. Gwiazdy mrugały zza okna, a księżyc smutno rozświetlał ciemność.

*To koniec 1 rozdziału :). Mam nadzieję, że się podobało. Nie ukrywam, z trudem było mi pisać już pod sam koniec. Możliwe, że pomiędzy początkiem, a końcem widać pewną różnicę. Do następnego rozdziału!

🔥🔥🔥




NIELEGALNI - 🇷🇺x🇵🇱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz