1. Dziwka, która musiała umrzeć

16.5K 400 61
                                    




Salvatore Marchetti stał otulony mrokiem w śmierdzącej krwią, potem i strachem piwnicy. Spoglądał na ociekające krwią ręce. Błysk ostrza trzymanego w dłoni nakręcił go jeszcze bardziej, przyspieszając bicie serca. Przeniósł swój martwy, pusty wzrok na ofiarę zwisającą z sufitu, zupełnie jak świnia podczas uboju. Mężczyzna w sile wieku wisiał na haku a z jego zmasakrowanego ciała sączyła się krew. Połamane palce, obcięte ucho, wycięta nerka i wydłubane tępym narzędziem oczy. Jaką jeszcze krzywdę mógł mu wyrządzić Salvatore? Jego czarny umysł był pełen pomysłów a oczy pełne szaleństwa.

Mężczyzna zrobił krok w kierunku stołu, na którym leżały jego zabawki. Ulubione noże, tasaki, siekiera, młotek, wiertarka, dłuto. Tyle możliwości a tak mało czasu. Na sam widok tych wszystkich przedmiotów budził się jego wewnętrzny demon.

Dziś nie mógł zabawiać się ze swoim gościem zbyt długo. Czas był czymś bezcennym dla Salvatore. W szczególności, gdy chodziło o jego rodzinę, którą cenił nade wszystko inne na tym świecie. Stał na środku pomieszczenia rozmyślając przez kilka sekund po czym wybrał młotek, który teraz bezwiednie obkręcał w swojej silnej dłoni pokrytej licznymi tatuażami. Zamierzał zakończyć dzisiejsze przesłuchanie jednym ciosem.

Bezszelestnie podszedł do ofiary delektując się jej ostatnim oddechem. Zamachnął dłonią, w której spoczywał młotek i z całej siły wbił go w głowę mężczyzny kończąc tym samym jego egzystencję na tym marnym świecie. Części mózgu rozprysnęły się na boki brudząc podłogę i białą koszulę Salvatore.

- Kurwa. Posprzątajcie to - syknął w stronę swojego consigliere.

Dazio Rizzi, prawa ręka dona, wiedział doskonale, że czeka go nieprzespana noc. Musiał upewnić się, że jego żołnierze dokładnie posprzątają miejsce zbrodni a następnie zutylizują to co jeszcze zostało z człowieka, który ośmielił się zadrzeć z mafią. Dazio był takim samym diabłem jak Salvatore. Mimo, że znali się od dziecka, szaleństwo Rizziego czasami zaskakiwało samego przywódcę sycylijskiej cosa nostry. A to już nie lada wyczyn. Salvatore miał inne plany na ten wieczór. Zamierzał jak w każdą sobotę zjeść kolację z rodziną napawając się ciepłem sycylijskiej gościnności.

- Zbieraj się. Jedziemy- Salvatore mruknął spoglądając na swojego młodszego brata.

Lotario stał w kącie pomieszczenia przyglądając się przedstawieniu, jakie urządził jego starszy brat. Salvatore wiedział, że mu się podobało. Lotario mimo młodego wieku był zafascynowany torturami. Błysk w jego oczach pojawiał się tylko gdy czuł w powietrzu zapach świeżej krwi. Upajał się aromatem śmierci jak nikt inny w tej rodzinie, co dawało mu predyspozycje do pełnienia funkcji egzekutora cosa nostry. Kochał moment, w którym dusza opuszczała ciało. Czekał na niego z utęsknieniem. Nawet dziś, gdy jego myśli błądziły dookoła wieczornych planów.

- Sal, kurwa. Mamma się wścieknie. Znowu jesteśmy spóźnieni. 

- Więc co tu jeszcze robisz? - Salvatore spojrzał zniecierpliwiony na brata.

Pół godziny później drzwi czarnego bentleya otworzyły się, gdy byli już na podjeździe domu rodzinnego Marchettich. Salvatore wraz z bratem skierowali się do wielkiej jadalni, w której do kolacji zasiadła już cała rodzina.

Puste miejsce na samym szczycie długiego stołu czekało na swojego właściciela, który właśnie przybył do rezydencji. Lotario usiadł między swoim młodszym bratem Giorgio a wysoką blondynką, ich siostrą, Sofią. Matka, Eleonora Marchetti rzucała karcące spojrzenia w kierunku swoich dwóch najstarszych synów, którzy właśnie dołączyli do rodziny przy stole.

Dwie godziny później niż było to zaplanowane, rodzina Marchettich rozpoczęła wspólne biesiadowanie.

- Znowu spóźnieni. Czy ja was tak wychowałam chłopcy? - rozbrzmiał rozgniewany głos Eleonory.

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz