Straciłam już nadzieję, że spotkam Perełkę i innych. Było mi strasznie przykro. Poszłam lecz dalej. Nagle zobaczyłam jedzenie. Podeszłam bliżej a za mną usłyszałam głośny śmiech. Był to głos Waltera.
-Hahahahaha...- Usłyszałam.
-Oj, Alice..-
Odwróciłam się żeby upewnić się, że to Walter, i to był on. W ręku trzymał swoją piłę mechaniczną. Bałam się go.
-Co ty tu robisz?..- Powiedziałam prawie że szeptem.
-Zaraz zobaczysz.- Powiedział z przerażającym uśmiechem. Wtedy przypomniałam sobie tą kartkę, na której było napisane że Walter to seryjny morderca. I że nic nikomu nie grozi, gdy go nie ma w pobliżu. A przede mną właśnie stał słynny Walter Roberts.
Podszedł do mnie i włączył piłę. Próbowałam uciekać ale nie mogłam. Nie mogłam ruszyć nawet palcem u ręki. Stałam jak zamrożona.
Walter podszedł bliżej, i bliżej. Jeszcze bliżej, i jeszcze bliżej, aż w końcu był 1 metr przede mną. Wziął duży zamach swoją piłą, gdy nagle poczułam wielki ból na całym swoim ciele. Czułam, jak umieram. Czy to było to? Czy ja naprawdę umieram? Dlaczego ja?... Spojrzałam na mój brzuch, a z niego leciała krew. Walter śmiał się coraz głośniej i głośniej.
Spojrzałam w górę z litością, moje oczy błagały o pomoc. Cała ja błagałam o pomoc. Przed oczami miałam już mroczki, z moich oczu spływały łzy, a ja powoli opadałam na podłogę.
Leżałam już praktycznie martwa. Jedyne co chciałam, to móc wrócić cała i zdrowa do domu.Na podłodze leżałam dobre 10 minut, w końcu nie słyszałam nic, nie widziałam nic, i nie czułam nic. Nagle obudziłam się. Obudziłam się w jakimś białym miejscu, pełnym chmur. Wstałam z podłogi, o ile to można tak nazwać, a przede mną były schody. Schody, a za nimi złota brama. O dziwo, byłam pełna sił, jakby nigdy nic mi się nie stało. Tylko to było strasznie podejrzane. Dziwne miejsce, i ja pełna sił?
Zawsze, gdy wstaję, mam taki odruch żeby podskoczyć. Więc gdy wstawałam, podskoczyłam, a ja uniosłam się nad ziemię. Spojrzałam na moje nogi, były całe blade, aż białe. Miałam na sobie jakąś białą sukienkę. Była strasznie nie wygodna. Nagle spojrzałam w górę, a nad moją głową, latało dużo aniołów. Były szczęśliwe. Nie tak jak ja. Nagle jeden z aniołów zobaczył mnie. Podleciał do mnie i powiedział swoim złotym głosem.
-Widzę, że jesteś tu nowa. Oprowadzę cię.- Powiedział spokojnie.
- Gdzie ja jestem? - Spytałam przerażona.
-Nie wiesz? Jesteś w niebie.- Powiedział Anioł.
-Dlaczego? Co ja tu robię?- Spytałam przerażona. W moich oczach zbierały się łzy.
-Najwidoczniej tam na dole, musiałaś umrzeć. Pamiętasz coś?- Spytał
-Tak.. Pamiętam że ktoś przeciął mnie piłą mechaniczną...- Powiedziałam.
-Oj... Współczuję, pokaż brzuch.- Powiedział.
Gdy spojrzałam na swój brzuch, miałam ranę.
-Ojj, faktycznie ktoś Cię przeciął.- Powiedział.
-Spójrz, widzisz tego anioła z głową kota?- Spytał
-Tak... Widzę go.- Powiedziałam.
-Stało się to tak, że odcięli mu głowę w prawdziwym życiu, musieliśmy mu przyszyć głowę jednego z pluszaków. Ale ten ożył.- Powiedział.
-To my nie jesteśmy w prawdziwym życiu?- Spytałam
-Hahah, no oczywiście że nie! Jesteśmy w zaświatach.- Powiedział Anioł.
-A co z moją mamą?! Pewnie teraz się o mnie martwi, i nie wie gdzie jestem...- Powiedziałam cała zapłakana.
-Nie boi się, spokojnie.- Powiedział.
-Skąd wiesz?- Spytałam.
-My wszystko wiemy. A teraz spokojnie. Połóż się, i idź spać.- Powiedział, po czym odleciał w górę i zniknął.
Nie wiedziałam co tu się dzieje... Jak zleciałam na dół, od razu zasnęłam. Męczyłam się z tym, żeby zejść na nogi, bo nie umiałam latać ani nic, ale w końcu jeden z Aniołów spadł na mnie ze swojego niewidzialnego łoża. Ja wtedy spadłam na ziemię i zasnęłam od razu.
CZYTASZ
Zagubiona w głębi rozpaczy
Aventura14 letnia Alice, spokojna dziewczyna. Normalna. Taka jak inne. Pewnego razu wyjeżdża do sklepu. Niestety zostaje w nim na dłużej, niż jej się wydaje. Czy uda jej się przetrwać?