𝗖𝗵𝗮𝗿𝗹𝗲𝘀 𝗣𝗼𝘃
Odzyskałem przytomność, przez dłuższą chwilę leżałem z dalej zamkniętymi oczami, pamiętałem każda sekundę z wcześniej, max pewnie już się zorientował że wróciłem, tylko co ja mam mu powiedzieć, otworzyłem oczy i spojrzałem się na miejsce siedzące przeznaczone dla osoby towarzyszącej, było puste, czy ja naprawdę myślałem że tu ze mną przyjechał, przecież chciał żebym skończył jak Jules, pewnie się teraz modli o żeby to był mój koniec, kurwa czemu on musiał widzieć mnie w takim stanie, będzie miał więcej powodów do żartów...- Dzień dobry, proszę wstać, zaprowadzimy pana do biura i przedstawimy plan leczenia - powiedział lekarz który właśnie wszedł do pokoju, z bólem wstałem z łóżka i poszedłem za nim, gdy znaleźliśmy się w biurze usiadłem na krześle po drugiej stronie biurka, lekarz zrobił to samo i zaczął tłumaczyć
- dostanie pan dzisiaj wypis jednak jest przed nami długa droga, jest pan mocno niedorzywiony, pana narządy nie są w stanie pracować prawidłowo, musi pan zacząć więcej jeść a my na starcie przepiszemy panu tabletki wspomagające apetyt, będzie pan specjalnie kontrolowany przez FIA, ściganie się w pana staje jest niebezpieczne, dokument zostanie przekazany zarządowi po podpisaniu zgody - lekarz przesunął papier w moją stronę
- pan sobie żartuje ? -
Zdenerwowany wyszedłem ze szpitala, przecież dostałem wypis, to nie ucieczka, nie miałem tu auta, wsumie nawet nie wiedziałem jak mam wrócić, dalej miałem na sobie strój wyścigowy, wiem jak trafić do domu ale gdzie są moje klucze telefon, portfel ? Max zostawił mnie całkiem samego. 𝐽𝑒𝑠𝑡𝑒𝑚 𝑝𝑟𝑧𝑦 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑐ℎ𝑎𝑟𝑙𝑒𝑠.. znowu kłamał, czemu w ogóle do mnie przyszedł skoro to wszytko było klamstwem, nasza wcześniejszą przyjaźń przecież też nie była dla niego niczym ważnymWłuczyłem się po mieście, nie miałem gdzie pójść, było mi nie dobrze, chciałem się na nogach, jednak tym razem nikt mi nie pomoże, snułem się tak przez długi czas aż ujrzałem Maxa siedzącego w kawiarni z Kelly, nie chciałem go wiedzieć, ale jak inaczej wrócę do domu ? Wszedłem do kawiarni, każdy się na mnie patrzył, co w tym dziwnego, przecież miałem na sobie swój strój a to niecodzienny widok poza torem, podeszedlem do ich stolika i łamiącym się ze zmęczenia głosem spytałem maxa
- Gdzie moje rzeczy ? Jak mam wrócić- nie skończyłem ponieważ ten wstał od stołu i mówiąc coś do Kelly wyciągnął mnie na dwór, było już ciemno, miasto ozdabiały światła budynkow i lampy, było pięknie
- co ty tu robisz, czemu sam wyszedłeś z szpitala, nikt po ciebie nie przyjechał ? - powiedział sprawiając wrażenie zmartwionego, zmierzył mnie wzrokiem i popatrzył ze smutkiem w oczach
- A kto by miał ? Nie okłamujmy się, i ty i ja wiemy że nikomu na mnie nie zależy, nie tylko ty chciał byś abym skończył jak jules. - czy zabolały mnie te słowa ? Tak
- charles... Mi na tobie zależy.. to co powiedziałem jest nie prawda, przepraszam, nie wiedziałem że aż tak weźmiesz to do siebie -
- Max, nie przyjechałeś ze mną, zostawiłeś mnie tak jak kiedyś, otworzyłem oczy a ciebie ze mną nie było. - widziałem jak się na mnie patrzył, tak samo jak kiedyś.. nie charles, jak zwykle się zawiedziesz, starego maxie już nie ma.
- charles proszę chodź ze mną, pojedziemy do mnie, zaopiekuje się tobą, nie mogę cię teraz zostawić, już nigdy cię nie zostawię, przysięgam - powiedział i mnie przytulił, nie chciałem by się odsuwał, jednak się odsuną, szedł w stronę auta, ja poszedłem za nim, usiadłem na miejscu pasażera a on odpalił auto i odjechaliśmy
- co z Kelly? - zapytałem zmartwiony, bałem się że sobie o niej przypomni i wygoni mnie z auta szybko wracając od niej, gdy jeszcze się przyjaźniliśmy zdażyło się tak raz
- nie ważne, ważne co z tobą Charlie, martwię się. - powiedział nie odrywając wzroku od drogi, kurwa 𝐶ℎ𝑎𝑟𝑙𝑖𝑒.. znowu mnie tak nazwał, chwila, czy to ten sam verstappen co z przed paru godzin ? Czy może mój maxie wrócił ..
Dojechaliśmy na miejsce a max powoli wprowadził mnie na górę budynku, weszliśmy do jego mieszkania... Przypomniało mi się wtedy jak leżałem na kanapie.. i to że wyznałem mu miłość, dobrze że zapomniał, to było tak głupie, nikt nie może wiedzieć, a ja muszę się z niego wyleczyć, położyłem się znowu na ten samej kanapie, chciałem iść spać, wkońcu nie byłem sam..- masz, przebiez się - powiedział max podając mi swój T-shirt i czarne spodenki, zarumienilem się i poczułem jak moje serce przyspiesza, dał mi swoje ubrania...
- dziękuję.. - wzięłem ubrania i poszedłem do łazienki, ściągnąłem kombinezon i ubrałem spodenki wziąłem koszulkę lecz nie założyłem jej odrazu, pachniała nim.. usiadłem pod ścianą i trzymając koszulke przy nosie zanurzyłem się w jego zapachu, wtedy holender wszedł do łazienki, natuchmiast wstałem i rumieniąc się założyłem koszulkę udając że nie się nie stało
- charles.. - podszedł do mnie i podniósł koszulkę odsłaniając mój brzuch - Charlie to są same kości.. jesteś taki strasznie chudy.. - popatrzył mi się w oczy... Znowu widziałem w nich smutek, ale o co chodzi, przecież mówił że jestem obrzydliwie gruby ?! Ja tylko wkońcu chciałem się mu podobać
- mówiłeś że jestem gruby... - powiedziałem uciekając wzrokiem, czułem jak zaczynają trzęść mi się ręce
- mój Charlie nie je przeze mnie... mój Charlie ma przeze mnie ataki paniki, a to wszytko przez to że się boje. Ze boję się moich uczuć do ciebie, nie zdawałem sobie sprawy że tak strasznie cię tym krzywdze... Przepraszam - podszedł do mnie i mocno przytulił głaszcząc po głowie
- kocham cię Charlie. -
-------------------------------------------
I still feel Like shit but i love the ending od this episode, im the drama Queen ✌🏻😋💅🏻Gwarantuję że to nie będzie jeszcze happy ending
CZYTASZ
in their eyes you'll always be // lestappen
FanficCharles Leclerc, max verstappen pisane na kolanie więc rozdziały będą pojawiać się bardzo spontanicznie, enemies to lovers w przeciąganej wersji XD ( ta książka to jeden wielki red flag, nie czytajcie tego, ja piszę by się wypisać poprosru 😭 ) (u...