2. 0629O

295 19 9
                                    

Pov. Edgar

W końcu znaleźliśmy się na przystanku obok 
szkoły . Wysiedliśmy powoli z autobusu po czym ruszyliśmy.

Było dosyć zimno, nie było to oczywiście przyjemne, ciągle myślałem o moim łożku i o tym, że mógłbym właśnie spać. Westchnąłem i poprawiłem szal, aby zakrywał też i mój nos. Po wejściu rozeszliśmy się z siostrą, a ponieważ była starsza ode mnie, chodziła do innej klasy, więc lekcje miała w innych salach niż ja. Ja usiadłem w kącie na korytarzu czekając na te jebane lekcje. Ale gówno.

Brałem już telefon do ręki, gdy wtedy znikąd pojawiły sie nade mną trzy cienie ogromnych sylwetek przypominające coś bardziej w stylu goryli niz istoty ludzkiej. To znowu te pojeby. Buster, Chester i Bull, tak zwane popularne dzieciaki. Jeden z nich do mnie wykrzyczał, jakby nie stał przede mną, a i tak nie słyszał jego debilizmu wystarczająco.

-Patrzcie chłopaki! Skurwiel Edgarzyca znowu siedzi sam i rozmyśla nad setnym sposobem na samobójstwo! - powiedział jeden z nich po czym drugi przerwał mu swą krótką, a jakże intrygującą wypowiedzią

-Debil, zabij się.- wyjebał z tekstem ten goryl

Spojrzałem na niego i objechałem go wzrokiem od dołu do góry.

-Mega kreatywnie, widać, że wypowiedź na twoim poziomie. - odpowiedziałem mu i wstałem ruszając do otwartej klasy.

Jeszcze przed wejściem do klasy dostałem w łeb od tego idioty. Wkurzył się. Ale co tam. Usiadłem w ławce i czekałem na jakże najnudniejszą chwilę w moim życiu. Po sprawdzeniu obecności runąłem na ławkę ze zmęczenia i udałem się na krótką drzemkę.
Czułem wzrok nauczyciela na sobie, ale mi to nie przeszkadzało, mam ważniejsze problemy niż nie zdanie z przedmiotu. 

Dzwonek w końcu dał o sobie znać. Wstałem od ławki i wyszedłem ostatni z klasy zamykając drzwi. Ruszyłem do łazienki, w której przesiadywałem większość przerw, jak i czasem lekcji.

Otwierając drzwi poczułem nieprzyjemny, a wrecz odurzający zapach. Zioło albo faje, dwa w jednym?
Jedna z osób przesiadujących obok mnie, wyciągnęła rękę z paczką fajek, wziąłem jedną. Nie pale. Tylko czasem, kiedy chce poczuć przez chwilę miłe, ciepłe otulenie od środka, zapomnieć o świecie i przenieść sie w swój własny raj.
Wyjrzałem przez okno i odpaliłem papierosa. Chwilę tak stałem. Nie wypalając peta do końca wyrzuciłem go przez okno przy czym przygniatając go wcześniej do parapetu by go przygasić. Wyszedłem z łazienki by wybrać się na podróż życia, na kolejne lekcje.
Ciągnęły sie. Wszystkie.

              <koniec lekcji bo leń mnie łapie>

To był koniec. Na dziś. Ale to i tak dobrze. Moja siostra kończyła dziś później przez praktyki, które akurat miala.

Tak więc udałem sie na przystanek, gdyby mój autobus postanowił przyjechać wcześniej. Nie myliłem sie. Przyjechał wcześniej, o wiele wcześniej. Tak więc odjechał beze mnie. Stałem jak słup przez chwilę, po czym popatrzyłem na rozkłady.

Kolejny za 3 minuty. Niby nie długo. Ale czekanie to wprawiało mnie w jeszcze większe zmęczenie.
Niedługo później przyjechal, a ja wtargnąlem do niego jak poparzony. Zająłem jedno z wolnych miejsc i otworzyłem instragrama poraz kolejny ze znudzenia. Pierwsze co mi sie przypomniało, to sytuacja z nocy. Skręciło mnie aż i jebłem się w głowę. Uznałem, że popatrzę przez okno, by oddalić te frustrujące myśli. Przy okazji pozwiedzam i może nie przegapię swojego przystanku.

Rzadko co jeździłem tędy. Mijając tak kilka przystanków, na jednym z nich ujrzałem pewną sylwetkę. Kojarzyłem ją, ale nie wiem skąd. Postać obróciła się w strone mojej szyby, a ja ujrzałem umięśnionego chlopaka z ciemnofioletowymi włosami. Po chwili rozszerzyłem oczy i zdałem sobie sprawę, że to ta sama osoba, którą jeszcze dziś w nocy widziałem na instagramie!
Obróciłem się w przeciwną stronę szyby tak na wszelki wypadek.
Autobus momentalnie ruszył w dalszą drogę.
Nie wiedzialem, że mieszka ze mną w tym samym mieście, raczej go nie kojarzyłem. Ale to duże miasto, nie każdego jeszcze widziałem.

Widzę kolory w twych oczach (fadgar)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz