– Kane, złap moją rękę! – krzyknęłam, w kierunku białowłosego elfa.
– Myślisz, że co próbuje zrobić w tej chwili?! – warknął.
– A ty sądzisz, że chce mi się wisieć z wyciągniętą ręką na dachu wieżowca? – spytałam zirytowana. Chwyciłam jego nadgarstek i zacisnęłam w mocnym uścisku.
Kosmyki moich brązowych włosów powiewały na cztery strony świata, zasłaniając mi oczy.
– Trzymam cię, spróbuj oprzeć swoje buty na szkle i się do mnie wspiąć, nie dam rady cię wciągnąć z tej odległości. Masz przyczepne podeszwy, powinno pójść gładko. – wydałam polecenie.
– Jasne śmiertelniczko. – prychnął.
Po chwili, Kane bezpiecznie znalazł się na dachu, razem ze mną.
– Następnym razem, chętnie przyłoże nóż do gardła naszemu szefowi. Niech tylko jeszcze raz zleci nam taką robotę. – mruknełam.
– Myślałem, że lubisz krwawe misję. Myliłem się ? – spytał.
,, Niech twoje ręce zawsze będą splamione krwią, niech śmierć będzie twoim jedynym towarzyszem "
Valerian, twoja klątwa dzień w dzień zbiera żniwa. Gdybyś nie zmarł na czas, nie wiem i nie chciałabym wiedzieć jak miałoby brzmieć trzecie przekleństwo.
– Nie zrozumiesz. – wzdychnełam, wstając i otrzepując brud z ubrań.
– Więc pozwól mi zrozumieć Jude. – mruknął.
– Zróbmy co mamy do zrobienia i wracajmy.–
Podałam mu rękę, by pomóc mężczyźnie wstać.
– Musimy to załatwić, nim nastąpi ranek, pospieszmy się.
† †
Szeroko otwarte, tęczówki zaledwie 30 latka patrzyły pusto w jeden martwy punkt. Usta wykrzywione były w przerażającym grymasie okropnego bólu. Szkarłatna ciecz pokrywała prawie w całości, biały dywan. Z jego rany krew zaczęła się lać strumieniem , gdy wyciągnęłam z niej, swój brzask. Mój wierny miecz. Uklęknęłam przy mężczyźnie, kciukiem zamykając jego oczy.
– Przykro mi, wiedziałeś za dużo. – szepnęłam.
Swój miecz otarłam o koszule zmarłego, i włożyłam go do pochwy. Nigdy nie przyzwyczaję się do pistoletów. Są one zgubne, mają ograniczoną ilość nabojów. Przeładowanie również, zajmie trochę czasu. Ta broń jest zbyt niepewna.
– Kane, zająłeś się resztą? – mruknełam, do komunikatora, przypiętego do mojego ucha.
– Tak, zmywajmy się. – odpowiedział głos w słuchawce.
Rzuciłam ostatnie spojrzenie, już martwemu człowiekowi, i poszłam w kierunku wyjścia.
Na zewnątrz, powoli robiło się jasno. Moje czekoladowe tęczówki czujnie przyjrzały się otoczeniu. Kane, zjawił się niedaleko mnie na jego policzku widniała zaschnięta krew.
Przyjrzałam się swoim dłonią. Były dokładnie tego samego koloru.
,, Niech twe ręce zawsze będą splamione krwią"
Nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało.
– Kurwa – rzuciłam, ludzkim przekleństwem.
– Śmierdzisz krwią, ogarnij się w centrum dowodzenia, nim pojedziesz do swojej siostry. – polecił zielonooki.
– Chyba masz rację. – wymamrotałam.
Mieliśmy kawał drogi do przejścia, jednak dzięki elfiej magii znaleźliśmy się przed budynkiem instytutu, zaskakująco szybko.
– I jak poszło, agentko 009? – spytał się mnie blondyn, którego minęliśmy w holu.
– Tak jak zwykle. – wzruszyłam ramionami.
Stałam się tym, czym się stałam.
Bronią w rękach innych, z własnej woli obrałam te ścieżkę. Ludzi i elfów, którzy wiedzą za dużo, lub w jakikolwiek sposób chcą przyczynić się do naszej szkody,
Trzeba wyeliminować.
Wisiorek, który wisiał na mojej szyi, wydostał się spod ubrania. Przyjrzałam się pierścieniowi, zawieszonemu na nim.
Tym samym pierścieniu, z połyskującym rubinem który dostałam dzień przed wyganiem od Cardana.
Tej przeklętej szui.
Chodź nienawidzę go całym sercem, nadal nie potrafię zapomnieć o uczuciu jakim go darzyłam, każda ta myśl wywołuje u mnie bolesne wspomnienia, i tęsknotę której nie potrafię się pozbyć.
Koniec rozdziału pierwszego
Podoba się wam ten rozdział?
Jakieś, zastrzeżenia, opinie?
Pozdrowionka (づ ̄ ³ ̄)づ

CZYTASZ
Pułapka przeznaczenia - Okrutny książę fanfiction
FanficJude Duarte zawsze kierowała się tym, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Nigdy nie pozwalała na to, by osobiste uczucia zasłoniły jej jasność widzenia. Całą swą drogę którą dotychczas podążała, wybrała by zostać kimś ważnym. Nie chciała, być poniż...