Rozdział siódmy - Pozory mogą się mylić

26 3 0
                                    

CHARLIE

- Kurwa! - krzyknąłem - Melisa zgubiliśmy ją - powiedziałem i razem z moim koniem biegliśmy jej szukać

Po chwili latania po całym lesie zauważyłem ślady krwi. Chwyciłem się za głowę i modliłem się aby nie była to krew Meli. Szłem śladami krwi i zauważyłem, że nie daleko leży bezbronnie. Twarz miała na mroźnym śniegu. Pobiegłem jak lampart. Odwróciłem ją. Miała krew na policzkach ze zdarcia skóry. Zobaczyłem czy oddycha. Na szczęście oddychała. Nigdzie nie mogłem znaleźć Romeo. Jednak postanowiłem nie ryzykować. Próbowałem zrobić wszystko by dziewczyna odzyskała przytomność jednak to mi sie nie udawało. Położyłem ją na Lucjano i prowadziłem stępem do stajni. 

Gdy wróciłem w stajni była akurat właścicielka. Melisa odzyskała przytomność. Kobieta zaniosła ją do swojego domu, położyła pod kocykiem, odkaziła rany i zrobiła herbatkę. Byłem cały czas przy niej. Była zdezorientowana.

- Gdzie jest Romeo? - zapytała Melisa

- Właśnie wyruszam w teren go poszukać - odpowiedziałem

- Proszę mogę z tobą? 

- Nie słonko zostań tutaj i pod żadnym pozorem nie jeźdź za mną - rzekłem - To dla twojego zdrowia i dobra - pocałowałem ją w czoło i poszedłem do boksu po konia

Osiodłałem wierzchowca i ruszyłem kłusem do lasu w poszukaniu Romeo. Bardzo mi zależało by go znaleźć. Nie tylko dlatego, że miałbym karę ale dla Melisy. Jedynej dziewczyny którą pokochałem od chwili zobaczenia jej. Na samym końcu lasu kiedy już nie miałem nadziei usłyszałem rżenie konia. Pojechałem tam galopem. Zobaczyłem leżącego ogiera. Pomogłem mu wstać i zaprowadziłem go do stajni. Koń był skaleczony w nogę. Dokładnie nie wiedziałem co mu jest. Najważniejsze było to, że go znalazłem.

Gdy wprowadziłem konie do stajni zobaczyłem Melisę która głaszczę Epokę.  

- Mela mówiłem ci żebyś została u tej pani - odparłem znudzony

Pobiegła do mnie i przytuliła mnie. 

- Tak się o was martwiłam - powiedziała ze łzami w oczach

Gdy zobaczyła swojego ulubionego konia przytuliła go i zaprowadziła go do boksu. Szybko jednak zauważyła, że kuleje. Zmartwiła się tym i zobaczyła co mu dolega. Miał ranę tuż obok kopyta. 

Kiedy ja rozsiodływałem Lucjano ona była na myjce z Romeo i razem ze Nicol. Potem odłożyły go do boksu. Usiadłem w kawiarni która była w tym ośrodku jeździeckim i postanowiłem się napić rozgrzewającej herbaty. Po chwili do mnie dołączyła Melisa - była cała zapłakana.

- Co się stało? - spytałem się

- Charlie to wszystko przez mnie Romeo cierpi - wyjąkała - Mogłam go nie brać na ten cholerny spacer - zrzucała na siebie winę

- Melisa to nieprawda ktoś strzelił pistoletem tylko nie wiem jeszcze kto ale mam w planie temu dowieść - rzekłem stanowczo

- Charlie co chcesz zrobić? - zapytała zmartwiona

- Nic kochanie uwierz chce tylko powiedzieć policji do czego doszło - odpowiedziałem i pocałowałem ją w policzek

***

Wieczorem w drodze do domu spotkałem dwóch chłopaków palących papierosy. 

- Siema stary dawno cie nie widzieliśmy - rzucił jeden z nich

Od razu rozpoznałem ich głosy to był Thomas i Ben.

- Chcesz zapalić - zapytał Ben 

- Nie nie palę zmieniłem się mówiłem wam przecież - oznajmiłem i próbowałem być spokojny

- A no tak bo przecież nasz Charlie został koniarzem - zaśmiał się Ben

Trząsłem go łokciem aby się uspokoił.

- Ale ładne suki tam latają masz jakąś upatrzoną? - zapytał Thomas - Ja akurat szanuje to, że wybrałeś akurat życie pełen koni - powiedział całkiem poważnie

- Mam prawie dziewczynę - rzekłem

Oboje się zaśmiali i mi gratulowali.

- Prawie to jednak różnica - warknął Thomas - A znajdzie się coś dla mnie? - zapytał

- Dziewczyny tam nie lubią członka mafii i chłopa który chleje kieliszek za kieliszkiem! - krzyknąłem

- Spierdalaj Charlie - zaśmiał się Ben 

Dałem Thomasowi w pysk i poszedłem do domu.

Jeśli to już koniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz