Wszystko wskazywało na to, że nadchodzące lato miało być długie, gorące i nudne.
Z żałosnym jękiem sięgnęłam po papierowy wachlarz schowany w szkolnym plecaku i uświadomiłam sobie, że powoli zapominam już, jak to jest czuć podmuch chłodnego wiatru na skórze.
– Naprawdę wyjeżdżasz na całe wakacje? – spojrzałam błagalnie na Alisse, jednocześnie intensywnie machając wachlarzem. Czerwcowe słońce w mieście Santa Barbara nie znało litości, a fakt przebywania w cieniu ozdobnego drzewa nie ratował mnie przed skwarem.
Alissa siedziała obok mnie, ale uparcie odwracała wzrok. Skinęła twierdząco głową.
– Lecę do Norwegii. Moja babcia coraz bardziej narzeka na samotność i zdrowie, więc mama uznała, że powinnam wakacje spędzić razem z nią. – moja wieloletnia przyjaciółka zaczęła nerwowo wykręcać sobie palce. – No nie obrażaj się, Stella. Przecież będziemy codziennie pisały i gadały...
Prawie jęknęłam dramatycznie.
Znałam Alisse od pierwszej klasy podstawówki, a wszystko zaczęło się wiele lat temu na szkolnym placu zabaw.
Oczywiście początki naszej przyjaźni wcale nie były łatwe. Z niepokojącą dokładnością pamiętałam naszą pierwszą interakcję - rudowłosa dziewczynka bez mlecznej jedynki i z irytującymi kucykami na głowie próbowała ukraść moją plastikową foremkę w kształcie pieska. Nie pozwoliłam sobie w kaszę dmuchać, więc wrzasnęłam wtedy z histerią i sypnęłam małej suce piaskiem w oczy. Piękne czasy.
I gdy Alissa z płaczem biegła do nauczycielki, nie mogła się spodziewać, że dziesięć lat później będzie moją najlepszą przyjaciółką.
Nawet nie zarejestrowałam momentu, gdy stałyśmy się nierozłączne. Niewinne wypady na wrotki i weekendowe rozgrywki w Monopoly zmieniły się w głębokie rozmowy na huśtawkach, wzajemne pocieszanie w najgorszych momentach i planowanie wspólnego mieszkania podczas studiów w Los Angeles.
Za dwa dni zaczynały się wakacje, po których miał nadejść ostatni rok szkoły średniej. Tegoroczne lato zaplanowałyśmy jako szczególne.
A Alissa właśnie poinformowała, że mnie zostawia.
Wiedziałam, że nie mam prawa się na nią obrażać. Przecież nie była moją własnością.
W tym wszystkim był jednak jeden problem.
Poza nią nie miałam żadnych przyjaciół.
Przy nikim innym nie czułam się nawet odrobinę szczęśliwa.
Nawet teraz, gdy wspólnie siedziałyśmy na zabytkowych schodach Santa Barbara Highschool, byłyśmy zupełnie same.
Szkolne zajęcia skończyły się już godzinę temu, a większość naszych rówieśników wybrała się dużymi grupkami na lody. Inni prawdopodobnie właśnie pili piwo na plaży albo błądzili po galerii handlowej. Nas nikt nigdzie nie zapraszał.
Jęknęłam z przesadzoną rozpaczą i niemal położyłam się na schodach. Czarna sukienka na grubych ramiączkach sięgała mi do połowy łydki i mocno przylegała do ciała, więc nie musiałam martwić się o to, że przypadkowo zaświecę bielizną.
– A może powinnam jechać z tobą...? – spytałam bezmyślnie i powachlowałam swój nieznacznie odsłonięty dekolt. Alissa odpowiedziała mi zakłopotanym śmiechem.
– A masz kasę na bilet lotniczy? Moja mama trochę się pogimnastykowała, by znaleźć go wystarczająco tanio.
– Pożyczę hajs od Masona! – zerwałam się gwałtownie, nagle dostając olśnienia. Nie byłam z bogatej rodziny - od lat utrzymywaliśmy pozycję klasy średniej. Tata pracował jako pomoc mechanika w warsztacie, a mama stała za kasą w cukierni. Nigdy nie leciałam samolotem, a bilet brzmiał jak coś drogiego.
CZYTASZ
You're killing me, Daddy [18+]
Romance!!!SERIO, NIE CZYTAJ TEGO, JEŚLI JESTEŚ MŁODY. TREŚCI ZAWARTE KSIĄŻCE MOGĄ BYĆ DEMORALIZUJĄCE, DADDY ISSUES PEŁNĄ PARĄ!!! "Z wielkim niepokojem odkryłam, że Oliver Horn uparcie siedział w mojej głowie. Przełknęłam lękliwie ślinę, a oczami wyobraźni...