Summer
Siedziałam w ciszy i wpatrywałam się w obraz na ścianie. Była to replika obrazu Gwiaździsta noc autorstwa Vincenta Van Gogha. Jedyne światło w pomieszczeniu to było, to które wpadało przez okno za sprawą księżyca świecącego wysoko na bezchmurnym niebie. A ja mimo później pory, zamiast spać wpatrywałam się w ten obraz. Który skrywał moje wszystkie sekrety i tajemnice które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Przez chwilę, biłam się z myślami ale to była nierówna walka. Dlatego więc podeszłam do obrazu i delikatnie go ściągnęłam. Za jego ramą znajdowały się różne kartki, koperty, zdjęcia i inne rzeczy. Wzięłam do ręki jedną z kopert na której widniał napis: Wakacje 2021. Delikatnym ruchem otworzyłam ją po czym wróciłam na swoje poprzednie miejsce. W kopercie znajdowały się różne zdjęcia zrobione podczas tamtych wakacji. W głównej mierze były to zdjęcia w kolorze ale znajdowały się tam też te czarno białe. Wyjęłam je i zaczęłam się im przyglądać. Na kilku pierwszych byłam ja i Livvy, były też te na których był Jayden. Ale to te końcowe zdjęcia zwróciły moją uwagę. Bo na jednym z nich staliśmy wszyscy w trójkę. Ja, Emily i Tayler. Chłopak stał na środku i z szerokim uśmiechem obejmował ramionami mnie i Emily. Przejechałam po tym zdjęciu opuszkami palców po czym odwróciłam je na drugą stronę gdzie widniała data 3 lipca 2021 rok. A do mojej głowy napłynęły wspomnienia z tamtego dnia. Które kochałam, bo nie pozostało mi nic więcej i które jednocześnie nienawidziłam bo mnie raniły. Byłam tak zmęczona że nawet nie starałam się z tym walczyć i po prostu pozwoliłam sobie na to żeby po raz kolejny rozdrapać stare rany. Które mimo upływu czasu, wciąż bardzo mocno krwawiły...
-Tayler!-krzyknęła w stronę chłopaka ze śmiechem-Idziemy z Summer nad rzekę, idziesz z nami?-zapytała uśmiechając się Emily.
-Idę!-krzyknął chłopak stojący na balkonie a już po chwili usłyszałyśmy jak zbiega po krętych schodach.
-Wziąłem pieniądze więc jak będziemy wracać to możemy zejść na lody-powiedział Tayler stając przed nami. Miał na sobie szare, luźne spodenki, białą koszulkę i snakersy a swoje ciemne włosy pozostawił w nieładzie. Z uśmiechem pokiwałam głową po czym ruszyliśmy nad rzekę...
-Ej!-pisnęła brunetka gdy została ochlapana wodą przez chłopaka a ja zaśmiałam się widząc to ale po chwili ja też zostałam ochlapana i w ten sposób rozpoczęła się nasza bitwa na wodę. Śmialiśmy się i oblewaliśmy się wodą ale gdy rękaw Taylera trochę się podwinął, zobaczyłam na jego skórze kilka nieregularnych, lekko pobladłych kresek, kilka ran które wyglądały na całkiem świeże. Ale to był zaledwie ułamek sekundy bo po chwili jego rękaw zjechał z powrotem w dół. A ja się tym jakoś nie przejęłam. Mimo że powinnam...
Rano obudziłam się leżąc na podłodze w niewygodnej pozycji, a wokół mnie leżały porozrzucane zdjęcia. Wstałam i zaczęłam szybko chować je do koperty, którą włożyłam z powrotem za ramę obrazu który po chwili znów zawiesiłam na ścianie.
Spojrzałam na zegar na który wskazywał dwunastą. Po głębszym zastanowieniu, stwierdziłam że przejdę się na dół i zrobię sobie herbatę.
Usiadłam z telefonem w ręce i herbatą, na stołku barowym. Wypiłam ją przeglądając przy tym instagrama i zdjęcia z wyścigów. Odniosłam kubek do kuchni a gdy miałam iść coś obejrzeć, mój wzrok padł na płatki śniadaniowe. Zagryzłam dolną wargę bijąc się z myślami. Bo z jednej strony byłam głodna ale z drugiej wiedziałam że jak je zjem to będę się za to będę mieć straszne wyrzuty sumienia. Po dłuższej chwili wzięłam worek płatków i wsypałam ich trochę do miski po czym zalałam mlekiem. Następnie skierowałam się na kanapę w salonie gdzie włączyłam telewizor. I może wtedy wyglądało to jak najnormalniejszy w świecie dzień. A ja wyglądałam jak zwykła nastolatka, jedząca śniadanie i oglądająca przy tym serial, to jednak wcale tak nie było. Bo mimo że z zewnątrz wszystko wyglądało normalnie to w mojej głowie panował chaos a ja nienawidziłam siebie za to że zjadłam. I chodź w mojej głowie coś ciągle szeptało mi, że to nie jest normalne to jednak ja zagłuszyłam ten głos, wmawiając sobie że wszystko jest okej. Mimo że od bardzo dawna nie było.
Ze szklanką wody i tabletką przeciw bólową w ręce, weszłam do pokoju Jaydena. Chłopak leżał na łóżku i patrzył w sufit a gdy zorientował się że weszłam, odwrócił się w moją stronę. Podałam mu szklankę i tabelkę po czym przysiadłam na kraju jego łóżka.
-Dzięki-powiedział zachrypniętym głosem, połykając tabletkę i popijając ją wodą.
-Pamiętasz cokolwiek z wczorajszego wieczoru?-zapytałam ostrożnie w duchu modląc się aby nie pamiętał.
-Tylko wyścig i to jak piłem z Martinem na pomoście. Później urwał mi się film-odparł lekko się krzywiąc a ja poczułam ogromną ulgę-A co? Zrobiłem coś?-zapytał lekko zestresowany.
-Nie, jak byłeś na pomoście i próbowałeś zrobić jaskółkę to zadzwonił do mnie Martin. Potem zabraliśmy cię do samochodu i pojechaliśmy do domu a Martin jeszcze chwilę został na ognisku-opowiedziałam omijając część o Emily. W końcu to co mu powiedziałam w takiej formie nie było kłamstwem. Prawda?
-Przepraszam-powiedział ze skruchą na co posłałam mu blady uśmiech.
-Jest okej-odparłam, bo przecież zawsze jest okej.
~*~
W czwórę weszliśmy do kina. Charlie i Blake kupili popcorn po czym weszliśmy na salę kinową w której leciały już reklamy.
-Jak ja nie znoszę reklam-wymamrotałam pod nosem gdy zajęliśmy już swoje miejsca. Myślałam że nikt tego nie usłyszał ale byłam w błędzie bo do moich uszu dotarł cichy śmiech Charliego przez co i ja mimowolnie się uśmiechnęłam a na policzka wstąpił mi lekki rumieniec.
Okazało się że to był jakiś film przygodowy. Ale nie miałam pojęcia o czym jest bo nie potrafiłam się na nim skupić. A to wszystko za sprawą bruneta o brązowych oczach, siedzącego koło mnie. Nie mogąc się powstrzymać, spojrzałam na niego. W jego oczach odbijał się film a włosy jak zwykle miał całkiem rozwalone, ale pasowało mu to. Gdy Charlie przyłapał mnie na patrzeniu na niego, szybko odwróciłam wzrok i dziękowałam w myślach że było tu ciemno, bo dzięki temu istniało bardzo małe prawdopodobieństwo że zobaczył rumieńce na moich policzkach.
Zaraz po skończeniu filmu, Blake i Livvy gdzieś zniknęli a ja opuściłam budynek razem z Charliem.
-Będę już wracać-powiedziałam do bruneta.
-Odprowadzę cię-zaproponował na co przystałam z uśmiechem. Bo zrobiłabym wszystko aby spędzić z nim więcej czasu.
Szliśmy ulicami Londynu a dookoła nas panował mrok. Miasto nocą wyglądało tak jakoś inaczej, magicznie i tajemniczo.
-Jaki jest Twój ulubiony obraz?-zapytał po chwili Charlie.
-Słoneczniki i gwiaździsta noc Van Gogha-odpowiedziałam na co chłopak się uśmiechnął-A Twój?-spojrzałam na niego zainteresowana.
-Gwiaździsta noc nad Rodanem-odparł.
-A ulubiony artysta?-popatrzyłam na niego.
-Vincent Van Gogh-wyglądał idealnie na tle nocnego nieba. Niczym obraz namalowany przez samego Van Gogha.
-Van Gogh kojarzy mi się ze smutkiem-odparłam na co on wzruszył ramionami.
-Bo był smutny i jego obrazy też takie są. Ale właśnie przez to prawdziwe, wyjątkowe i niepowtarzalne-wyjaśnił gdy zatrzymaliśmy się pod moim domem. Odwróciłam się w jego stronę i zadarłam głowę do góry aby spojrzeć mu w oczy. Były takie ładne...
-A może Van Gogh tworząc obrazy chciał uciec od rzeczywistości? Zapomnieć o tym jaki świat jest naprawdę?-zapytałam lekko przechylając głowę w bok.
-Może-odparł jedynie-Dobranoc Roszpunko-dodał cicho z uśmiechem i błyskiem w brązowych oczach.
-Dobranoc Charlie-powiedziałam niemal szeptem po czym chłopak posłał mi ostatni uśmiech a zaraz potem odwrócił się i poszedł. A ja zamiast iść do domu, stałam na ulicy i patrzyłam na niego zanim zniknął za zakrętem myśląc o smutku Vincenta Van Gogha i Charliem, który wyglądał jak jego najdoskonalszy obraz.
***
Hejjka
Mam nadzieje że rozdział wam się podobał
Kolejny w środę, tym razem z perspektywy Charliego a do tego czasu pojawi się spoiler
Do zobaczenia w środę
K.
CZYTASZ
Sunflowers in summer
Fiksi RemajaWszystko zaczęło się Roszpunki która malowała słoneczniki... Dziewczyna z dobrego domu, któremu do dobrego dużo brakowało i chłopak wyglądający niczym obraz samego Vincenta Van Gogha, który kochał sztukę ponad wszystko. Summer określano mianem...