~• Wykład u Vincenta •~

468 16 12
                                    


Szłam za Vincentem w kierunku gabinetu, jego sposób chodzenia był wyjątkowo sztywny, teraz to dopiero zauważyłam. 

– Serio, musisz nawet w domu chodzić w garniturze? – mruknełam.

– Tak. – odparł krótko.

No cóż, krótko, zwięźle i na temat szanuje.

Doszliśmy do "zakazanej" części domu.

Oczywiście, ja mam dostęp wszędzie i tak, a nawet jak nie to sobie zrobię.

Gestem zaprosił mnie do środka, jagby to był zaszczytny przywilej usiąść w jego gabinecie.

Spojrzałam ponuro, na ochroniarza stojącego przed drzwiami.

Gdy, oboje zasiedliśmy na skórzanych fotelach, 

zauważyłam, że Vincent miał nienaturalnie poważną minę.

Znaczy, on zawsze ma poważną minę, jednak ta mnie zaniepokoiła.

– Muszę z tobą Hailie omówić kilka spraw, to dość ważne – wzdychnął – po pierwsze twoje zachowanie. Jesteś już dorosła, nie mogę cię zmusić do czegoś, lub dać ci szlabanu. Jednak Hailie, nie podoba mi się to. Upijasz się do nieprzytomności, i za nic masz swoje zdrowie i życie. To jak odnosisz się do niektórych spraw, i zaniedbujesz swoje obowiązki również mi się nie podoba. Weźmy pod uwagę próbę zabójstwa która miała miejsce niedawno, w ten sam dzień poszliście do klubu... – nie dokończył.

– Vincent, rozumiem że się martwisz. Jednak myślisz, że szalałabym tak gdybym nie była przygotowana? Wszędzie roi się od moich ludzi. – wzdychnełam.

– Jakoś nie zauważyłaś moich ludzi. – mruknął.

– Tak myślisz? Wiem, że lubisz mieć wszystko pod kontrolą Vincent, i nadmiernie się przejmujesz wszystkim. Dlatego, "pozwoliłam" twoim ludzią nas obserwować. Spokojna głowa, masz dostęp do tych informacji do których chcę byś miał. – uśmiechnęłam się triumfalnie.

– Nie ważne, chodźbym nie wiem co zrobił ty zostaniesz przy swoim, może i masz 25 lat, ale rozum 10 latki. – wzdychnął.

– Halo? Stephan? – połączyłam się przez telefon, ignorując Vincenta.

– Co tam szefowo? Kogo zabić? – spytał.

– Obetnij Vincentowi Monet dwa miliony dolarów z wypłaty – mruknełam.

– Na ten miesiąc? – dopytał.

– Do odwołania, bez odbioru. – odpowiedziałam, wyłączając się. – Masz może Whisky Vincent? I na czym skończyliśmy? – ziewnełam, odkładając telefon na blat.

Vincent wyglądał jagby miał mnie zamordować.

***

– Czyli ty też zauważyłeś tą niepokojącą aktywność? – spytałam.

– Tak, dokładnie. Nie mam informacji o członkach, mierzymy się z potężnym przeciwnikiem. – wzdychnął.

(Dopis autorki. Boże, Czemu wyraz członek musi mieć dwa znaczenia 😭)

– Jeżeli mamy rozbić organizacje... – zaczęłam.

– Trzeba wykończyć ich szefa – dokończył za mnie.

– Wyśle moich ludzi, by chronili rezydencje, ja jadę do biura. Musimy się tym zająć póki jest to w zarodku. – wzdychnełam, podnosząc się z miejsca.

– Nie rób nic głupiego, Hailie.

~•~•~

Wczoraj nie zdążyłam wstawić.

Ogólnie, moja praca dostała się na konkurs międzyszkolny 😭😭😭😭❤️❤️❤️

Dziś na 100% coś jeszcze wstawię. Mam rekolekcje i jestem chora, więc mam czas na pisanie, przynajmniej do czwartku 😅

Wytłumaczyłby mi ktoś równania na poziomie 7 klasy.

Byłam chora, i nie było mnie w szkole, no i nie ogarniam przekształcania wzoru i tych innychm

Rodzina Monet - Fanfic IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz