Don't hurt my family

3 1 0
                                    

Salon w domku po środku lasu. Słychać jedynie chrapanie domowników, ściśniętych jak sardynki, w jednym pokoju. Z obrazów spoglądają na nich, nigdy śpiący, przodkowie. Wszyscy ze swymi atrybutami, niczym greccy bogowie. Największą chwałą rodu jest dziad pradziada, znany we wsi myśliwy, szanowany szlachcic ze własną ziemią i chłopami. Na piersi jego widnieje dumnie odznaka, w ręce trzyma piękną, nową strzelbę, a za nim wypchane truchła zwierząt. Czuwa nad swą rodziną pogrążoną w spokojnym śnie. Między oddechem, a chrapaniem, usłyszeć można było skrzypnięcie. Potem, ostrożne kroki zmierzały w stronę śpiących. Pierwsza oczy otworzyła Kobieta, nie będąca najmłodszą, ale więcej aniżeli sześćdziesiąt wiosen, to ona nie miała. Nie obudziwszy się do końca, nie od razu zauważyła postać stojącą w drzwiach, z której noża, dzierżawionego w ręku, już spływała stróżka krwi. Bez pośpiechu wracała do świata realnego, po pobycie w fantazyjnym świecie. Najpierw wrócił nos, poczuł nieznajomy zapach. Potem do żywych dołączyły oczy, szukając skąd dochodzi zapach stęchlizny. Następnie wróciły mięśnie. Uniosły smukły i atrakcyjny, acz drobny tors do pozycji siedzącej. Gdy usta rozwarły się, a  przez nie wydostał się ostatni śpiący. Wyrwany z podróży, po łąkach i górach marzeń, przez sylwetkę patrzącą bez słowa. Wybrzmiał on zachrypłym, przerażonym wysokim tonem, wraz ze spokojnym oddechem śpiącej rodziny.

- Zrób ze mną co chcesz, ale nie krzywdź mojej rodziny! Weź mę dumę, weź me życie, weź me ciało, lecz nie bierz tych, tak bliskich memu sercu! Zróbże ze mną co zechcesz, lecz nie krzywdźże mej rodziny! Nie krzywdź, błagam Cię, zrobię wszystko, lecz  nie rób im nic. Ja Cię błagam! - Głos pełen grozy wypełnił pokój, a zapłakane lico dziewoi, oświetlane przez wątłe światło księżyca, wydawało się jak wyrwane z Hollywood. Nieznajomy jednak szybko ukrócił lament, szybkim sprawnym ruchem wzdłuż łabędziej szyi. Wszystko to zadziaławszy się tak szybko, niemalże umknęło uwadze Paniczowi domu. Gdy ten zawitał do realiów, szybko pożałował powrotu z wycieczki, mimo iż zaraz tam wraca, lecz na wieczność. Z ust jego wymknął się krzyk, a nóż zanurzywszy się w piersi jego, odbił światło i wskazał na pierś szlachcica. Ten, mimo iż w obrazie zaklęty, jak jakiś trup przeklęty, w niemożności do ruchu czy słowa, polał parę krwawych łez wzdłuż policzka swego, którego jest mleczna barwa. Jeszcze dwoje Młodzieńców leżało. Starszy już dawno wybudzony, z nadzieją leży na oszczędzenie. Nie rusza się, sprawia pozory. Na chwilę oczy otworzył i pierwsze co zobaczył, to twarz ukochanego brata, z której sączy się szkarłat. I uczył rękę zaciskającą się na jego gardle. Młodzieniec nie stawiając oporu dał się unieść, Kat spojrzawszy w jego oczy, jakby chwila słabości przeszła przez jego oczy. Nawet jeśli, to chwila chwilą pozostała. Nóż prędkim ruchem przedostał się wnętrza, szybko pozostawiając bezwładne ciało. Chwycił jedną ręką czaszkę, a drugą szczękę i jednym sprawnym ruchem rozerwał. Tanatos w ludzkiej postaci wstał, spojrzał na łzawiącego stróża rodziny i także jego męki ukrócił. Ostatnim jego ruchem było nałożenie krwi na ręce i umieszczenie na ścianie szkarłatowego napisu.

Jeśli  nie pójdę do piekła gdy umrę może pójdę do nieba

Może pójdę do nieba

Ale prawdopodobnie nie

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 20 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Don't hurt my family // AJJOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz