Rozdział 8

103 10 2
                                    

- Trzeba było uciekać? - Zapytał Ares z pogardą w głosie. Moje nerwy ciała były sparaliżowane ze strachu. Nigdy w życiu się tak nie bałam. Czułam ciarki na plecach oraz gęsią skórkę, która pokryła całe moje ciało, Wpatrywałam się w jego ciemne oczy, które były jeszcze bardziej puste niż zawsze.

W głębi serca nie wierzyłam, że mógłby to zrobić. Myślałam, że to będzie wyglądało jak w jakimś filmie, że gdy będę uciekać, to on jedyne co, to pobiegnie za mną. A tutaj taka niespodzianka. To co powiedział, tak też zrobił. Nie żartował. On nie żartuje.

Czarnowłosy popchnął Aresa i wytknął w jego stronę palec. Był wściekły, bardziej niż białowłosy przed chwilą. Obrzucił go wzrokiem od góry do dołu, zaciskając szczękę. Ja natomiast cierpiałam z bólu, który był nie do opisania. Spróbowałam usiąść, co jak się okazało nie było większym problemem, ponieważ nie dostałam w tamte miejsce pociskiem. Podwinęłam nogawkę i spojrzałam na swoją nogę, która wyglądała makabrycznie - krew była wszędzie, przez co zakręciło mi się w głowie.

Krew, krew, krew.

Pojawiły mi się mroczki przed oczami oraz zaczęłam ciężej oddychać. Krew, śnieg, Liam. Gdy wczoraj widziałam krew, aż tak bardzo nie zareagowałam. Może dlatego, że nie było jej w tak wielu miejscach. Noga, ubrania, podłoga. Oparłam się o ścianę, ponieważ czułam, że zaczyna mi brakować sił. Dostawałam ataku paniki, którego już od dłuższego czasu nie miałam. Wpatrywałam się tylko w jedno miejsce, przypominając sobie o tym zdarzeniu.

Liam leży martwy w śniegu, gdzie jest wiele krwi.

- Kurwa, wiesz jakie możemy mieć przez to problemy?! - Warknął czarnowłosy, a do mnie docierały jedynie pojedyncze słowa.

Czułam się źle, bardzo źle. Nie chciałam już patrzeć na czerwone plamy, jednak zarazem nie potrafiłam odwrócić wzroku. Poczułam w pewnym momencie kogoś obecność, na którą ani trochę nie zareagowałam. Próbowałam spokojnie brać oddechy, co mi zawsze pomagało we wcześniejszych sytuacjach.

- Ej, co ci jest?! - Dopiero, gdy mężczyzna krzyknął, obudziłam się ze swojego zamyślenia. Był z pozoru bardzo podobny do Aresa, jednak już teraz mogłam dostrzec różnice między nimi. Ares działał gwałtownie, a czarnowłosy czeka do samego końca, by dobrze przeanalizować sytuację. - Cholera, ona jest ledwie przytomna! - Warknął mężczyzna do Aresa, a jego oczy, może mi się tylko wydawało, ale jakby na chwile ożyły, jednak to trwało tylko sekundę, ponieważ szybko powróciły one do swojego poprzedniego stanu.

- Nic mi nie jest - wymamrotałam, spoglądając na dwóch mężczyzn. Odepchnęłam się od ściany, by im pokazać, że faktycznie jest dobrze. Tylko kiedy to zrobiłam, znowu zakręciło mi się w głowie i ponownie oparłam się o ścianę.

Nie chciałam przy nich wypaść na słabą, więc swoimi resztkami sił podniosłam się, by wyjść z tego budynku. Czułam się bardzo niekomfortowo, gdy przebywałam tutaj z osobami, które usiłowały mnie zabić, przez co cały czas odczuwałam strach. Stanęłam na równe nogi i poczułam straszliwy ból, którego nigdy nie doświadczyłam. Był okropniejszy, niż od tego od razu po postrzeleniu. Musiałam się oprzeć ręką o ścianę, by nie stracić równowagi.

- Ta, kurwa. Jesteś zdrów jak ryba - prychnął czarnowłosy, na co przewróciłam oczami.

- Postrzał dodał mi jeszcze dodatkowych witamin, więc czuję się jak nowo narodzona! - Zakpiłam z szyderczym uśmieszkiem na twarzy, spoglądając na minę mężczyzny.

Osunęłam się na ziemię, gdyż nie chciałam zemdleć. Jednak nie miałam na tyle siły, by pójść sama do domu. Prędzej musiałabym pojechać do szpitala, by wyjęli mi kulkę z rany!

The path to victoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz