Zamarłam. Czułam, że Iwona obok mnie jest równie zesztywniała.
— Cz-czy on n-nie żyje? — wyjąkała moja przyjaciółka, ale ja nie byłam w stanie odpowiedzieć. — H-hope?
— Nie wiem — wykrztusiłam. Właśnie uświadomiłam sobie coś strasznego. Tylko my i ta morderczyni wiedzieliśmy o tym ataku. Ona raczej nie zamierzała ratować mu życia.
Tylko ja mogłam mu pomóc.
To mnie otrzeźwiło.
— Iwona. — Moja rozdygotana przyjaciółka nie reagowała, wpatrując się w trwające połączenie. Rozłączyłam się i potrząsnęłam nią. — Iwona!
Spojrzała na mnie ze strachem w oczach.
— Tak?
— Zostań tu.
— Nie mogę! — zaprotestowała.
— W takim razie wracaj do Katowic.
— Nie zostawię cię samej!
— Iwona! — przerwałam jej. — Poradzę sobie. Widziałam gorsze rzeczy. Nie boję się.
Kłamałam. Nigdy, przenigdy nie byłam tak przerażona jak teraz. Przerażona i zrozpaczona jednocześnie, bo wiedziałam, że życie Jake'a jest w moich rękach.
— Jedź do Katowic, Iwona. Proszę.
Kiwnęła niemrawo głową.
— Idź.
Zerwała się jak poparzona, ubrała i wyszła. Ruszyłam do przedpokoju by zrobić to samo, gdy uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia gdzie jest Jake.
Myśl, Hope, myśl.
Przeanalizowałam w głowie jego wiadomości.
Oczekiwali, że będę uciekał. Więc nie ruszyłem się z miejsca. Patrzę teraz na tą chińską restaurację, o której rozmawialiśmy wcześniej.
W Duskwood jest jedna chińska restauracja. Bardziej bar. Niedaleko motelu panny Walter. Będzie miał gdzie cię zabrać, gdy już go znajdziemy.
No oczywiście!
Zgarnęłam klucze i telefon. Wybiegłam z domu. Zbiegłam na dół, przeskakując po dwa schody na raz. Wybiegłam na dwór i nie poczułam zimna. Wsiadłam na swój skuter i odpaliłam go. Ruszyłam w stronę Duskwood.
Na miejscu byłam po ośmiu minutach. Jestem pewna, że złamałam co najmniej dwa przepisy drogowe. Przez chwilę w panice nie umiałam dotrzeć do motelu. W końcu zdesperowana zapytałam o drogę.
Podziękowałam nerwowo i przyspieszyłam. Każda minuta była jak godzina, a ja wręcz fizycznie czułam jak jego czas przesypuje się przez moje palce.
Zaparkowałam pod motelem i zeskoczyłam z czerwonej Vespy. Kątem oka dostrzegłam czerwony neon chińskiego baru naprzeciwko i moje oczy się zaszkliły. Wbiegłam do środka.
Walls rozległo się dookoła. Odrzuciłam połączenie od Iwony.
Na recepcji stała starsza kobieta około czterdziestki. Podbiegłam do kontuaru.
— Przepraszam? — starałam się brzmieć spokojnie.
— Tak? — Panna Walter odwróciła się, jej brązowe loczki z pasmami siwizny opadły na plecy.
— Czy ostatnio był tu jakiś... nieznajomy? Powiedzmy, z czarnymi włosami? — Jeżeli Jake tu był, panna Walter musiała go zauważyć. Duskwood to małe miasteczko.
CZYTASZ
Duskwood. When game turns real // Jake x MC
FanfictionWolałabyś przeżyć miłość i ją stracić, czy nawet nie wiedzieć, że istniał naprawdę? Ona nie miała tego wyboru. Hope jest 23-letnią marzycielką pragnącą prawdziwej miłości. Pewnego dnia do jej drzwi puka dwóch policjantów, wypytujących o zaginięcie H...