Dwadzieścia cztery

6.4K 520 130
                                    

Kolejny w poniedziałek 💞

_____________________

ELIS

Beck może mnie w tym momencie nienawidzić. Po tamtym wieczorze wrócił sam do pokoju, a ja zostałam przez chwilę w tłumie, procesując to, co właśnie miało miejsce. Musiałam się uspokoić. Nie chciałam rozpłakać się w momencie, gdy tylko stanę naprzeciwko niego. Potrzebowałam tych dziesięciu minut, jednak gdy poszłam za nim, by porozmawiać, już spał.

A zapewne udawał, że śpi. Szeptałam, lecz nie odpowiedział. Być może nie chciał ze mną rozmawiać.

Wróciłam do Jamie. Brayden pytał mnie podejrzliwie chyba sto razy, dlaczego Beck już poszedł, ale nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Najbezpieczniejsze wydawało się "nie wiem". 

A Beck? Ma prawo się do mnie nie odzywać.

Ja sama muszę powachlować twarz, gdy o tym pomyślę.

Przyznaję, że zachowałam się okropnie. Zobaczyłam Vincenta, zwęszyłam okazję, by pokazać mu, że między mną a Beckiem naprawdę dużo się dzieje i że może dać sobie siana i przestać mnie napastować i… stało się. Popełniłam błąd. A raczej… pozwoliłam sobie popełnić błąd ze złych powodów.

Teraz Beck mnie ignoruje. Dostrzega, że jestem obok niego, potrafi powiedzieć nawet jakieś zdawkowe słowa, ale to by było na tyle. Uraziłam go i jest mi z tym cholernie głupio.

On twierdzi, że chce mnie zabrać na randkę – ja wciąż wiem, jak to się skończy. Gdy wylądujemy już w łóżku, zaspokoi swoją ciekawość, a potem odejdzie, a ja zdążę się już przywiązać. Bo gdy oddaję komuś swoje ciało i pokazuję się w tej intymnej sferze, nigdy nie kończy się to dla mnie dobrze. Potem mam wyrzuty sumienia.  A tutaj mamy dodatkowy problem – Beck już całkiem sporo o mnie wie. Zna moje problemy, moje uprzedzenia, spory kawałek mojej przeszłości oraz przede wszystkim moje postanowienia. Jakimś cudem postanowił i tak spróbować do mnie uderzyć.

Ale czy boję się całej tej sytuacji, czy nie, muszę ją naprawić.

– Hej, gdzie ty…

– Wychodzę na siłownię – ucina i otwiera drzwi na taras. – Wrócę za dwie godziny.

Przełykam ślinę.

On naprawdę nie chce ze mną w ogóle rozmawiać. Szkoda, bo poprzedni wieczór był prawie nierealny. Właściwie cały dzień był nierealny.

Wyciągam z walizki mój Romantyczny Dziennik i otwieram na stronie, na której zapisane mam wszystkie romantyczne gesty, które podsunęła mi moja wyobraźnia, o których marzę, albo o których przeczytałam w książkach. Szukam długopisu w szafce nocnej. Znajduję go. Z gulą rosnącą w gardle zbliżam długopis do kartki papieru… i wykreślam jedną rzecz z listy.

Wynajęcie miejsca na spędzenie czasu tylko we dwoje.

I kolejną.

Taniec w świetle księżyca.

I kolejną.

Kupienie najlepszego drinka w lokalu.

Wykreślam jeszcze kilka takich pozycji i z każdą kolejną uświadamiam sobie, że zrobiliśmy tak wiele, chociaż przecież wcale nie musieliśmy. On nawet nigdy nie widział tej mojej listy, nie ma pojęcia, że chowam coś takiego w tym notesie, a skoro nie widział podpunktów, zrealizował je nieświadomie. A ja zawsze byłam przekonana, że nigdy nie uda mi się nic z tego zrealizować, dopóki sama nie poproszę, nie zasugeruję. Dlatego tym bardziej mam mętlik w głowie – już nie wiem, co o tym myśleć.

For The Cheer (Thin Ice Games #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz