29. Czy to tak zwana prawdziwa przyjaźń?

273 17 1
                                    

Wstałam około godziny dziewiątej. Mam na myśli, obudziłam się ale leżałam jeszcze przez godzinę w łóżku, więc wstałam dopiero koło dziesiątej. Czułam się dosłownie jak kupa gówna. Wyjęłam z szafy ubrania i poszłam do łazienki się ogarnąć. Prawie wszystkie kosmetyki były w walizce, więc korzystałam z tego co było.

Weszłam pod prysznic chcąc zmyć z siebie podróżny bród, a umyłam się żelem który należał do któregoś z chłopaków. Potem ubrałam się w krótkie spodenki (które i tak sięgały do kolan), koszulkę i rozpinaną bluzę, które też wykopałam gdzieś z szafy, a następnie przepłukałam usta wodą i rozczesałam włosy grzebieniem, który leżał na półeczce przy lustrze. Czułam się o wiele lepiej niż wcześniej.

Wyszłam z łazienki I poszłam do swojego pokoju. Znów położyłam się na łóżku, mimo że nie chciało mi się już spać. Leżałam chwilę nie wiedząc co ze sobą zrobić. Obróciłam głowę w bok i dopiero teraz zauważyłam, że ktoś przyniósł do mojego pokoju walizkę. Postawił ją obok plecaka, który stał obok drzwi. Wstałam z łóżka i podeszłam do plecaka żeby wyjąć z niego sketchbook i resztę rzeczy do rysowania. Nie chciało mi się jeszcze rozpakowywać, ale za to miałam ochotę dokończyć szkic samolotu, który zaczęłam we właśnie samolocie. Usiadłam na łóżku opierając się o ścianę, a szkicownik oparłam na podkulonych kolanach.

Po około pół godzinie cały szkic wraz z napisem był gotowy. Zaczęłam obrysowywać go mocniejszym ołówek żeby był bardziej widoczny. Muszę szczerze przyznać, że podobał mi się, choć... czy to nie brzmi samolubnie? Może trochę...

Z powrotem położyłam głowę na poduszkę i zaczęłam wpatrywać się w sufit. Przymknęłam oczy i rozluźniłam wszystkie mięśnie, co spowodowało, że zasnęłam na następne pół godziny.

- O jaaa... - powiedziałam do siebie gdy otworzyłam wreszcie oczy, nie dokańczając przez nagły atak ziewania - ... jebie. Kiedy zasnęłam? - spytałam sama siebie podnosząc się na dłoniach.

Sięgnęłam po telefon leżący obok żeby zobaczyć, która jest godzina. Była już dwunasta czterdzieści trzy. Wstałam z łóżka podchodząc do lustra i poprawiając włosy.

Właśnie w tym momencie przypomniała mi się jedną, pozornie nie ważna, sprawa.

Miałam napisać do przyjaciół jak wrócę.

Pospiesznie wzięłam swój telefon i włączyłam go, klikając szybko w ikonkę messengera.

Ja:
Jestem już w Sydney :)

Długo nie musiałam czekać na odpowiedź:

Emil:
WSZYSCY NA SKATEPARK

Emil:
TERAZ

Emil:
W SZCZEGÓLNOŚCI TY, IVY

Kate:
Już tu jestem

Kate:
Z Jay'em

Theo:
Ajaj kapitanie

Jay:
Potwierdzam słowa Kate

Emil:
*odpowiedź na wiadomość Kate*
To dobrze

Emil:
*odpowiedź na wiadomość Theo*
Spieprzaj

Emil:
I zapierdalaj na skatepark!

Parsknęłam krótkim śmiechem, a potem wstałam z łóżka i wzięłam mój plecak. Wzięłam mój plecak i wysypałam z niego wszystko. Potem włożyłam tam telefon i złapałam za deskorolkę wybiegając z pokoju. Zanim zeszłam po schodach zobaczyłam, że chłopacy już tam są.

Adopted by 5sos ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz