Wstałam około godziny dziewiątej. Mam na myśli, obudziłam się ale leżałam jeszcze przez godzinę w łóżku, więc wstałam dopiero koło dziesiątej. Czułam się dosłownie jak kupa gówna. Wyjęłam z szafy ubrania i poszłam do łazienki się ogarnąć. Prawie wszystkie kosmetyki były w walizce, więc korzystałam z tego co było.
Weszłam pod prysznic chcąc zmyć z siebie podróżny bród, a umyłam się żelem który należał do któregoś z chłopaków. Potem ubrałam się w krótkie spodenki (które i tak sięgały do kolan), koszulkę i rozpinaną bluzę, które też wykopałam gdzieś z szafy, a następnie przepłukałam usta wodą i rozczesałam włosy grzebieniem, który leżał na półeczce przy lustrze. Czułam się o wiele lepiej niż wcześniej.
Wyszłam z łazienki I poszłam do swojego pokoju. Znów położyłam się na łóżku, mimo że nie chciało mi się już spać. Leżałam chwilę nie wiedząc co ze sobą zrobić. Obróciłam głowę w bok i dopiero teraz zauważyłam, że ktoś przyniósł do mojego pokoju walizkę. Postawił ją obok plecaka, który stał obok drzwi. Wstałam z łóżka i podeszłam do plecaka żeby wyjąć z niego sketchbook i resztę rzeczy do rysowania. Nie chciało mi się jeszcze rozpakowywać, ale za to miałam ochotę dokończyć szkic samolotu, który zaczęłam we właśnie samolocie. Usiadłam na łóżku opierając się o ścianę, a szkicownik oparłam na podkulonych kolanach.
Po około pół godzinie cały szkic wraz z napisem był gotowy. Zaczęłam obrysowywać go mocniejszym ołówek żeby był bardziej widoczny. Muszę szczerze przyznać, że podobał mi się, choć... czy to nie brzmi samolubnie? Może trochę...
Z powrotem położyłam głowę na poduszkę i zaczęłam wpatrywać się w sufit. Przymknęłam oczy i rozluźniłam wszystkie mięśnie, co spowodowało, że zasnęłam na następne pół godziny.
- O jaaa... - powiedziałam do siebie gdy otworzyłam wreszcie oczy, nie dokańczając przez nagły atak ziewania - ... jebie. Kiedy zasnęłam? - spytałam sama siebie podnosząc się na dłoniach.
Sięgnęłam po telefon leżący obok żeby zobaczyć, która jest godzina. Była już dwunasta czterdzieści trzy. Wstałam z łóżka podchodząc do lustra i poprawiając włosy.
Właśnie w tym momencie przypomniała mi się jedną, pozornie nie ważna, sprawa.
Miałam napisać do przyjaciół jak wrócę.
Pospiesznie wzięłam swój telefon i włączyłam go, klikając szybko w ikonkę messengera.
Ja:
Jestem już w Sydney :)Długo nie musiałam czekać na odpowiedź:
Emil:
WSZYSCY NA SKATEPARKEmil:
TERAZEmil:
W SZCZEGÓLNOŚCI TY, IVYKate:
Już tu jestemKate:
Z Jay'emTheo:
Ajaj kapitanieJay:
Potwierdzam słowa KateEmil:
*odpowiedź na wiadomość Kate*
To dobrzeEmil:
*odpowiedź na wiadomość Theo*
SpieprzajEmil:
I zapierdalaj na skatepark!Parsknęłam krótkim śmiechem, a potem wstałam z łóżka i wzięłam mój plecak. Wzięłam mój plecak i wysypałam z niego wszystko. Potem włożyłam tam telefon i złapałam za deskorolkę wybiegając z pokoju. Zanim zeszłam po schodach zobaczyłam, że chłopacy już tam są.
CZYTASZ
Adopted by 5sos ||
ФанфикIvy Evans ma 14 lat kiedy dowiaduje się że została adoptowana przez znany zespół. Chłopacy od pierwszego dnia podejrzewają, że Ivy ma problemy. Radzenie sobie ze sobą samym, poznawanie nowych ludzi, walczenie z własnymi problemami... To czeka młodą...