OLIVIA
Rok wcześniej
Siedzę przy stole słysząc tylko szum ekspresu do kawy, Charlie coś opowiada, ale ja i tak nic z tego nie zapamiętam. Mimo, że w tym roku zaczynam liceum to wiem, że to rozpoczęcie będzie jak każdy inny dzień, w którym szłam do podstawówki. Ashley bawi się swoimi zabawkami czekając, aż mama zawiezie ją do przedszkola, po czym podjedzie pod podstawówkę, aby wysadzić pod nią Charliego. Will zapewne układa jeszcze włosy, aby nadal móc chodzić po szkole jako bożyszcze nastolatek. Dopijam swoją herbatę przypominając sobie każdy wcześniejszy pierwszy dzień szkoły klasy.
-Musisz się dobrze uczyć, chociaż tyle zrób Olivio - mówi kucająca przede mną kobieta, kiedy poprawia mi szkolny mundurek
-Przecież dobrze się uczę - odpowiadam, spoglądając na jej twarz.
Mama wstaje i następuje chwila ciszy, jednak gdzieś daleko można usłyszeć Charliego i Willa zbiegających po schodach.
-Tak, to prawda - odpowiada kobieta, po czym rusza w stronę drzwi wyjściowych.
W moich myślach rozbrzmiewają słowa, które kobieta wypowiedziała, kiedy szłam do czwartej klasy. Odstawiam na stół pusty kubek. Tata wchodzi do kuchni, ubrany klasycznie w szare dresy i czarną bluzkę, które ubiera zawsze na poranny trening, aby potem zmienić go na garnitur i udać się do biura, gdzie czeka na niego Nicolas.
-Cześć kochanie- nachyla się nad siedzącą na stołku kobietą i daje jej buziaka, po czym chwyta jabłko ze stołu i wychodzi z pomieszczenia, życząc nam udanego pierwszego dnia szkoły. Nie odpowiadam. Wiem, że nie będzie udany, bo popsuje się zanim jeszcze na dobre zdążę wyjść z domu. Słyszę szybkie kroki na schodach i po chwili u mojego boku pojawia się Will z tym swoim stałym uśmieszkiem.
-Gotowa? - pyta mnie radośnie, trącając mnie łokciem a ja spoglądam na niego i próbuję chociaż w minimalnym stopniu odwzajemnić jego uśmiech. Patrzymy się sobie przez dłuższą chwilę w oczy co powoduje, że dostrzegam w jego zmartwienie i wiem czym to zmartwienie jest spowodowane - mną.
-Uciekajcie już, bo się spóźnicie- mówi brunetka siedząca na stołku, więc odrywamy od siebie wzrok. Will podchodzi do Ashley, żeby się z nią pożegnać, jak zawsze wychodząc z domu. Ja w tym czasie schodzę z krzesła i sięgam po torbę leżącą pod moimi nogami. Will kiwa głową w stronę wyjścia, więc ruszam w stronę przedpokoju, mając nadzieję nie usłyszeć tych słów, jednak, kiedy jestem metr od drzwi wybrzmiewają, a ja w swojej głowie słyszę je dwa razy głośniej niż w rzeczywistości.
-Kocham was.
W tym momencie jest już po mnie, przechodzę przez duże ciemnobrązowe drzwi, słysząc odpowiedź Willa
-Ja ciebie też Mamo.
Ubieramy buty. Wychodząc z domu obracam jeszcze głowę w stronę kuchni, gdzie widzę kobietę, wpatrującą się we mnie wzrokiem pełnym rozczarowania i zmęczenia. Odwracam się ponownie w stronę drzwi i przechodzę przez nie. W momencie, gdy się za mną zatrzaskują po moim policzku leci już łza. Will będący dwa kroki przede mną pyta się czy idę, jednak nie słysząc odpowiedzi spogląda w moją stronę. Gdy dostrzega wyraz mojej twarzy jego uśmiech znika. Podchodzi do mnie i ociera mój policzek, po czym zamyka mnie w uścisku. Wtulam się w klatę piersiową brata i zaciągam się jego zapachem, obiecując sobie, że to jedyna dzisiejsza łza.
-Już po wszystkim Oli, to już za tobą-mówi przytulając mnie jeszcze mocniej.
Na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech na myśl o tym, że nie ważne co się dzieje, mogę liczyć na to, że on przy mnie będzie. Odsuwa się ode mnie, dając mi buziaka w czoło, a ja posyłam mu pierwszy szczery uśmiech tego dnia.
Ruszamy w stronę jego mercedesa, którego dostał od Trevora na szesnaste urodziny. Kiedy zasiadam na miejscu pasażera, szczerze się uśmiecham licząc na to, że ten dzień będzie radosny. W końcu po dwóch latach wszyscy znowu jesteśmy razem w jednej szkole.
Will odpala silnik i powoli rusza podjazdem w stronę bramy.
Koniec z łzami. Ta którą przed kilkoma minutami otarł Will, była ostatnią jaka kiedykolwiek poleciała.
***
Dojeżdżamy na szkolny parking na dziesięć minut przed dzwonkiem. Zanim zdążymy wysiąść z samochodu Will obraca się w moją stronę i pyta z zadowoleniem
-Zadowolona?
-Oczywiście-odpowiadam. Jak mogłabym nie być. Czekałam na ten dzień od dwóch lat - Ostatni rok w szkole bez was, był najgorszym co mogło być, macie fart, że nigdy nie dowiecie się jak to jest być w szkole samemu.
-Nie byłaś sama.
Zaznacza, mając zapewne na myśli Charliego, Jake'a i Logna
-Dobrze wiesz, że to nie to samo.
-Wiem
Uśmiechamy się do siebie, wiedząc, że okres naszej szkolnej rozłąki się zakończył i wszystko wraca na miejsce. Znowu cała czwórka będzie razem.
Wysiadamy i ruszamy w stronę wejścia do szkoły, gdzie już czeka na nas Mad. Gdy tylko zauważam blondyna puszczam się biegiem i wpadam w jego ramiona, oplatając ręce wokół jego szyi. Mięśnie które spinałam od rana w końcu się rozluźniają. Odrywam się od chłopaka w chwili, gdy podchodzi do nas Will z Camem, przytulam też tego drugiego.
Kiedy tak stoimy i rozmawiamy uderza we mnie to o ile lepiej czuję się w ich towarzystwie niż w domu. W mojej głowie pojawia się myśl, że nie chcę dzisiaj wracać do domu, bo jutro rano znowu będę musiała przeżyć to samo. Wykorzystując chwilę, gdy Will i Cam zagadują się na temat jakiejś imprezy, chwytam rękaw koszuli Mada, aby się nachylił - chłopak jest ode mnie sporo wyższy.
-Mogę dzisiaj spać u ciebie?
Specjalnie pytam jego, bo wiem, że mi nie odmówi. Jestem jego oczkiem w głowie. Tak jak się spodziewałam chłopak bez zastanowienia kiwa głową, a na jego czoło opadają ciemno blond włosy. Po chwili wszyscy wracamy do wspólnej rozmowy, ciesząc się, że nareszcie wszyscy jesteśmy w liceum. Chłopaki opowiadają mi, którzy nauczyciele należą do tych bardziej problematycznych a którzy do tych mniej. Wszyscy jednak wiedzą, że jesteśmy w tej szkole nietykalni. Gdyby nie darowizny od naszych rodzin, tego liceum już dawno by nie było. Dodatkowo Will, Cam i Mad są gwiazdami szkolnej drużyny futbolu, w związku z czym są jeszcze łagodniej traktowani. Kiedy słyszymy dźwięk dzwonka wszyscy powoli zbieramy się do klas, jednak zanim wejdziemy do budynku, słyszymy głos Willa
-Ej kto to? - pyta, wskazując głową na blondyna powyżej czterdziestki, który się w nas wpatruje. W momencie, gdy na niego spoglądamy odwraca wzrok.
-Nie mam pojęcia, pewnie ojciec jakiegoś pierwszaka- odpowiada mu Mad.
-To nie tłumaczy, dlaczego się na nas gapi- wtrącam się.
-Pewnie kojarzy nas z boiska, może jest fanem drużyny- zauważa Cam.
Wzruszam ramionami. To więcej niż prawdopodobne. Są gwiazdami tej szkoły. Mad jest rozgrywającym i do tego kapitanem, Will skrzydłowym, który mimo, że jest dopiero w drugiej klasie gra zawsze w podstawowym składzie, a Cam obrońcą, którego nikt nie jest w stanie się nachwalić.
Mad kiwa głową w stronę drzwi i wszyscy ruszamy w ich stronę, kierując się dalej do auli. Ten człowiek nie jest pierwszą osobą, która się na nas kiedykolwiek gapiła. W końcu jesteśmy dziećmi najbogatszych ludzi w mieście.
CZYTASZ
Pressure of Expectations
RomanceOlivia Sainclair ma w swoim życiu trzy osoby dla których zrobiłaby wszystko, jednak nawet im nie potrafi powiedzieć tych dwóch słów. Nie potrafi powiedzieć ich też swoim rodzicom. Dziewczyna od ponad roku nie mieszka w domu. Z ojcem rozmawia raz w m...