Dwadzieścia pięć

6.8K 546 162
                                    

troszkę NSFW

__________________

BECK

Mecz na arenie jest dla mnie jak ucieczka. Chcę mocno skopać dupę drużynie z Milwuakee głównie dlatego, że zachowali się jak wredni gówniarze, gdy wrzucili moją dziewczynę… udawaną dziewczynę… przyszłą dziewczynę, do jeziora, mimo jej protestów. Chcę też skopać im tyłki tak dla zasady, bo potrzebuję jakiegoś uderzenia adrenaliny. 

Jestem wściekły i zawiedziony. 

Byłeś najgorszy z nich wszystkich!

Serio? 

Mógłbym użyć na sobie jakiegoś zimnego okładu. Te słowa poruszają strunę, która sprawia, że cały aż buzuję. Dlatego ten mecz jest dość brutalny, napakowany adrenaliną i potrzebą wyładowania się. Porozmawialiśmy, ale to nie wystarczyło. Jeśli nie spotkam jej w jacuzzi o umówionej porze, będę jeszcze bardziej zawiedziony. Zdewastowany. Elis będzie wiedzieć, co dla niej dobre, więc jeśli się tam nie pojawi, to będzie oznaczało, że nie mam praktycznie żadnych szans na szczęśliwe zakończenie. 

Po meczu biorę prysznic w szatni na arenie i wracam do hotelu. Godzina zero już wybiła. Jestem spóźniony. Idę do pokoju hotelowego tylko odłożyć torbę z rzeczami, a potem sprawdzam, czy moje zagotowane od środka serce znajdzie chociaż odrobinę ulgi.

Nie pogodzę się z tym, że pocałowała mnie tylko z powodu Van Gogha, chyba że sprawię, że zgodzi się na kolejny pocałunek, na dotyk, na pieszczoty, tym razem bez publiki. Zaufa mi i zbliży się do mnie. Bo ja wiem, czego chcę. Powiedziałem jej i nie kłamałem w niczym – chcę jej całej, nie tylko ciała. 

Ciało to tylko taki milutki prezent. 

Idę do umówionego miejsca. 

Ulga, która spływa po mnie w momencie, gdy widzę ją przy niewielkim zbiorniku, jest nie do opisania. Jest tam, czeka na mnie, opiera się łokciami o krawędź jacuzzi, jeszcze nie siedzi w środku i ma na sobie biały top i jasne szorty. Cała się rumieni nawet na ramionach, gdy podchodzę bliżej. Nie wiem, czy mam do czegokolwiek prawo, ale nie zamierzam się już patyczkować. Skoro tu jest, na pewno też coś czuje. Nie uwierzę jej już nigdy, że pozostaje wobec mnie obojętna – jej ciało było gorące, gdy pocałowałem ją wczoraj, i za nic w świecie mnie już nie oszuka. Była kochana, miękka i taka ciepła, poddawała mi się jak plastelina i miałem pełną kontrolę nad sytuacją, dopóki nie przeżyłem tego durnego rozczarowania. 

Ale teraz jesteśmy tutaj tylko my, nikt inny się nie liczy, a ja jestem nakręcony jeszcze po meczu i może powinienem porzucić trochę tej delikatności. 

Podchodzę prosto do niej, biorę od razu jej twarz w dłoń, nakierowuję do góry i mówię twardo: 

– Powiedz mi, czy mogę cię pocałować. 

Zielone oczy otwierają się szeroko, oddech natychmiast przyspiesza. To nawet nie jest pytanie i zrobiłem to z pełną premedytacją. 

Jestem na tyle cierpliwy, że daję jej przeprocesować żądanie.

Elis przełyka ślinę, po czym szepcze: 

– Tak. 

Na nic więcej chyba jej nie stać, ale mi to w zupełności wystarczy. Pochylam się, drugą dłonią łapię ją za kark, po czym całuję z jeszcze większą pasją, niż robiłem to poprzednio. Wiem, jak będzie. Jak w niebie. Wszystko, co razem robimy, prowadzi nas do nieba, i ona też musi się do tego przyzwyczaić.

For The Cheer (Thin Ice Games #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz