Dwadzieścia siedem

6.8K 561 317
                                    


Tak jak już wspominałam, będziemy świetnie, jeszcze chwilowo dobra zabawa będzie trwała  😇

Więc... miłego dnia! Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych

Wiecie, co robić, żeby szybciej dostać kolejny 🌞

___________________


ELIS

On nie waha się ani przez chwilę, a uśmiech nie schodzi z jego twarzy, gdy rozmawia z przyjaciółmi, gdy przynosi mi lekkiego drinka i nawet wtedy, gdy ja dosłownie zionę niepewnością, bo trener cały czas zerka w naszą stronę. Czy jest jakaś szansa, że on wie? Że jakimś cudem nas przejrzał? To chyba niemożliwe. Przecież nie przebywaliśmy przy nim zbyt długo. 

Pozwalam sobie odpłynąć w krainę pomyłek na lodowisku, gdy w końcu siadamy w jednej wielkiej grupie, a na ścianie zaczynają widnieć slajdy, pokazujące przeróżne momenty z meczów. Głupie, śmieszne, tragiczne, naprawdę przygotowali wszystko. W tle leci jakaś przyjemna popowa muzyka z głośników w barze. Obcy ludzie wydają się bardzo zainteresowani, ale to głównie chyba lokalsi, więc jedyne, co robią, to cykają kilka fotek, właściwie nie wiedząc do końca, dlaczego to robią. Możliwe, że nikt z nich nawet nie poznaje ludzi, którzy tu siedzą. To nie są teraz wielcy i niepokonani sportowcy. To nie są nieprzystępni celebryci ani młode chłopaki nieznające szacunku. To jedna wielka rodzina, która wiecznie się przekomarza, ale w pewnym sensie tworzy całość, której nie da się rozdzielić. Mimo drobnych różnic. Drobnych. 

– Spójrzcie, czego powinniśmy unikać, a jednak przy każdej najmniejszej okazji dajecie komuś w ryj! – krzyczy Collins do chłopaków.

Slajdy przedstawiają Braydena, który wisi nad zawodnikiem z przeciwnej drużyny, a jego pięść ląduje prosto na szczęce drugiego chłopaka. 

– I uwaga, dołącza nasz drugi książę, bo co by było bez wsparcia? – kpi Collins. 

Kolejny slajd przedstawia Becka, który pojawia się za Braydenem, ale zamiast go odciągnąć, rzuca się na drugiego zawodnika przeciwnej drużyny. 

– Typowy przykład kompletnego chaosu. Po takiej akcji ściągam gwiazdy z lodowiska – oznajmia uroczyście Collins. – Ale wcześniej jeszcze wpada nasz Strażnik Teksasu. 

Na kolejnym slajdzie pojawia się Rory, który z miną godną kompletnego gbura z kijem w tyłku, próbuje zapobiec katastrofie i powstrzymać chociaż Braydena, który nie ma żadnych hamulców. 

Ta dynamika jest bardzo specyficzna. Zastanawiam się, jak mogło to wyglądać, gdy czwartym ogniwem był jeszcze Seth. Teraz zerkam na niego ciekawsko i mam wrażenie, że na jego ustach pojawia się coś na kształt uśmiechu, ale znika dosłownie po sekundzie. Zawsze jest w cieniu, zawsze z boku, nie wychyla się, ale może to dobrze – wystarczy wspomnienie jego imienia lub nazwiska, a Brayden zamienia się w chmurę gradową. Jedyna osoba, która potrafi nad nim zapanować, to oczywiście Jamie. 

– Kolejne wasze potyczki – ogłasza znów trener i przerzuca kolejne slajdy jeden po drugim, dość szybko. – Nadążacie? Pewnie nie. Trudno. Ten jeden mecz w Chicago i Petro, który myślał, że ma skręcony nadgarstek, a po prostu pewnie za długo trzepał sobie poprzedniego wieczoru. 

Petro robi się trochę czerwony. 

Trenerze – burczy. 

Inni parskają śmiechem. 

Slajdy się zmieniają. 

– Spotkanie w Kalifornii, dwa mecze i dwie nasze porażki z rzędu. Zero sprawnej defensywy. Tanner, który myślami chyba już rodził dziecko, zamiast grać – opowiada Collins. 

For The Cheer (Thin Ice Games #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz