Summer
Wyszłam z samochodu po czym udałam się do domu. Na podjeździe nie było samochodu Jaydena więc pewnie jeszcze nie wrócił. Z uśmiechem na ustach skierowałam się do drzwi wejściowych. Chodź wtedy jeszcze nie wiedziałam że lepiej byłoby gdybym nie wróciła do domu a ten uśmiech zniknie szybciej niż się pojawił. Ku mojemu zdziwieniu drzwi wejściowe były otwarte chodź mogłabym przysiąc że przed wyjściem je zamykałam. Zdziwiło mnie to, ale po chwili wahania wzruszyłam ramionami. Może po prostu zapomniałam je zamknąć? Nie zastanawiając się dłużej, weszłam do środka. Następnie ściągnęłam z siebie kurtkę i buty po czym ruszyłam w stronę schodów z zamiarem udania się do mojego pokoju.
-Nie tak prędko-usłyszałam za sobą ostry jak brzytwa głos. Odwróciłam się a moim oczom ukazała się moja matka razem z ojcem. Kobieta zapaliła światło a ja dostrzegłam w jej dłoni kieliszek czerwonego wina. Byłam w szoku. Przecież oni mieli wrócić dopiero w poniedziałek, a mamy piątek. I wtedy byłam już pewna że ma przejebane.
-Tak?-zapytałam starając się opanować drżenie głosu co w obecnej sytuacji było cholernie ciężkie.
-Nie było nas kilka dni, a ty w tym czasie opuszczasz lekcje. Możesz nam to wytłumaczyć?-zapytał ojciec podchodząc bliżej a ja za to zaczęłam się cofać. Niestety niewiele mi to dało bo moje plecy spotkały się ze ścianą a ja przywarłam do niej najmocniej jak potrafiłam.
-Przepraszam, byłam chora i...
-Nie obchodzi mnie to-warknął chłodno mój ojciec.
-Miałam iść do szkoły, mimo że byłam chora?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Oczywiście-prychnęła pod nosem moja matka-Jeśli chce się być najlepszym to nie można sobie pozwolić na nieobecności-dodała biorąc łyk wina.
-Nie chce być najlepsza-powiedziałam twardym głosem. Moja matka po usłyszeniu tego ścisnęła kieliszek w dłoni a on pod wpływem tego, pękł. Czerwone wino znalazło się na białym dywanie tworząc tam dużą plamę.
-Z matką dajemy wam wszystko, ty niewdzięcznico. Masz pieniądze, dom, a ty tego nie doceniasz-powiedział mężczyzna podchodząc coraz bliżej i patrząc na mnie z mordem w oczach.
-Ale ja tego nie chce!-krzyknęłam-Nie potrzebuje tych wszystkich drogich rzeczy. Ja chce być po prostu zwykłą dziewczyną-patrzyłam na niego.
-Ty nic nie wiesz o świecie! Nic! Myślisz że to ma jakie kolwiek znaczenie? Żeby mieć władzę, trzeba mieć pieniądze. W tym świecie trzeba być kimś takim jak ja żeby mieć władze-krzyczała z furią.
-Nie chce być taka jak wy!-krzyknęłam a gdy tylko te słowa opuściły moje usta, ręka mojego ojca spotkała się z moim policzkiem. Moja głowa mimowolnie przekręciła się w bok a do tego poczułam okropny ból a do moich oczu mimowolnie napłynęły łzy. Uderzył mnie, mimo że nigdy tego nie robił. Sprawiał że przez niego płakałam, w główniej mierze to przez niego miałam zaburzenia odżywiania, był powodem dla którego nieraz chciałam zniknąć z powierzchni ziemi, niszczył mnie ale mimo to nigdy nie uderzył. Aż do dziś.
Wpatrywałam się beznamiętnie w ścianę w moim pokoju. Łzy na moich policzkach już dawno wyschły pozostawiając po sobie jedynie suchy ślad. Nie czułam już nic. Kompletnie nic. Została tylko pustka w której tonęłam. Ale ja już nawet nie miałam siły aby się wynurzyć. Marzyłam tylko o tym aby pójść spać i zapomnieć, mimo że miałam świadomość że już nigdy tego nie zapomnę. Bo tej rany głęboko wewnątrz mnie nie dało się już zalepić. A ona wciąż krwawiła i krwawiła...
~*~
Gdy wstałam rano, głowa pulsowała mi niemiłosiernie. Poszłam więc do mojej łazienki w której miałam schowane tabletki przeciwbólowe.
Wyciągnęłam jedną z opakowania po czym połknęłam ją. Gdy miałam już wychodzić z pomieszczenia, mój wzrok padł na mój policzek. Na bladej skórze która kolorem przypominała biały, widniał czerwono-fioletowy, brzydki ślad który powoli stawał się bardziej fioletowy. Skrzywiłam się na ten widok a do mojej głowy mimowolnie wpłynęło wspomnienie z wczoraj. Czerwone wino na białym dywanie...
-Kto ci to zrobił?-podskoczyłam ze strachu słysząc głos mojego brata.
-To nic takiego-wymamrotałam wymijająco. Chłopak podszedł do mnie po czym dokładnie przyjrzał się mojemu policzkowi.
-Wygląda poważnie-westchnął cicho-Zaczekaj tu, zaraz wrócę-dodał po czym szybkim krokiem wyszedł z łazienki.
Po chwili wrócił do środka z zimnym okładem i maścią na siniaki i stłuczenia. Kazał mi usiąść na kraju wanny po czym przyłożył zimny okład do mojego policzka.
-Summer, kto ci to zrobił?-zapytał łagodnym a jednocześnie poważnym głosem.
-Mówiłam ci już że to nic takiego-odparłam ale Jay był nieugięty-Byłam wczoraj wieczorem w sklepie. I jakiś facet uderzył mnie niechcący drzwiami-wymyśliłam na poczekaniu, bojąc się że jeśli powiem mu że to ojciec to rozpęta się trzecia wojna światowa. A z tego nie wyszłoby nic dobrego.
-Palant-warknął po nosem-Pamiętasz jak wyglądał?-zapytał odkładając okład i delikatnie smarując mój policzek maścią.
-Niestety nie, było ciemno i nie przyglądałam mu się-odparłam na co on westchnął cicho.
-Okej-złożył na moim czole krótki pocałunek.
-Wiedziałeś że rodzice wrócili w nocy?-zapytałam wstając z wanny.
-Niestety-odparł-Dzisiaj rano jak robiłem sobie śniadanie ojciec powiedział mi że mam z nim jechać do jego firmy-skrzywił się lekko po powiedzeniu tego po czym oboje wróciliśmy do mojego pokoju.
Jayden jakiś czas temu pojechał z ojcem do jego firmy a ja zostałam w domu sama z matką do której przyszła Betty, jej przyjaciółka z kancelarii. Nie lubię jej i tak w zasadzie to nigdy nie lubiłam. Jest straszną plotkarą i musi być na bieżąco ze wszystkim co ma miejsce w Londynie.
Zeszłam do kuchni w celu zrobienia sobie kawy. Jednak niestety Chloe i Betty siedziały razem w kuchni. Kobieta mówiła coś do mojej matki żywo przy tym gestykulując. Starając się by mnie nie zauważyła podeszłam do ekspresu i nalałam sobie kawy po czym miałam zamiar iść z powrotem do siebie. Niestety kobiety przerwały rozmowę a ich wzrok padł na mnie. Niechętnie się odwróciłam po czym z wymuszonym uśmiechem zwróciłam się do kobiety. Skinęłam głową obu z nich a wzrok Betty padł na mój policzek. Czarnowłosa wytrzeszczyła oczy w zdziwieniu po czym zwróciła się do mnie tym swoim okropnym głosem od którego zaczęła mnie boleć głowa.
-Summer! Co ci się stało?!-zaskrzeczała piskliwie na co miałam ochotę zatkać uszy.
-Mamo, może wytłumaczyć Betty co mi się stało?-zwróciłam się do mojej matki ze sztucznym uśmiechem na co druga z kobiet spojrzała na nią wyczekująco a ja wykorzystując to uciekłam do swojego pokoju.
Resztę dnia spędziłam na czytaniu i oglądaniu seriali. Naszkicowałam też coś co chodziło mi po głowie od dłuższego czasu. Był to anioł ze związanymi skrzydłami i rękami. Z nadgarstków które miał związane sznurem ciekła krew a cała postać anioła zdawała się być pogodzona ze swoim losem. Upadła, bez chęci do dalszej walki. Bez nadziei na lepsze jutro. Cały rysunek wykonałam tylko i wyłącznie ołówkiem bo w kolorach nie ukazywałby w pełni tego co miał ukazać i jednym słowem, kolory by go zepsuły. W jego prawym dolnym rogu widniał napis niewielkimi literami: Fallen Angel. Co znaczyło: Upadły anioł.
Powiesiłam rysunek na ścianie nad biurkiem tuż obok kilku innych. A gdy chwilę przed pójściem spać wpatrywałam się w ten rysunek, przez myśl przeszło mi że w pewnym sensie jestem tym upadłym aniołem. Ale to był tylko krótki moment bo zaraz potem położyłam się spać, pozwalając sobie na chwilę ucieczki przed myślami i samą sobą.
***
Hejka
Jak tam rozdział? Co myślicie?
Wczoraj jednak nie było spoilera bo nie miałam kiedy zmontować ale tego rozdziału już powinien być.
Kolejny rozdział w poniedziałek
Do zobaczenia
K.
CZYTASZ
Sunflowers in summer
Fiksi RemajaWszystko zaczęło się Roszpunki która malowała słoneczniki... Dziewczyna z dobrego domu, któremu do dobrego dużo brakowało i chłopak wyglądający niczym obraz samego Vincenta Van Gogha, który kochał sztukę ponad wszystko. Summer określano mianem...