Rozdział 18

4 1 0
                                    

Rozdział 18

Wpatrywałam się w złoty łańczuszek z zawieszką w kształcie litery ,,G" wyjęłam go ostrożnie z pudełka i złożyłam go na szyję, zastanawiając się co może oznaczać litera "G" na łańczuszku. Z moich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam i dostrzegłam stojącego Isaaca, który wpatrywał się we mnie wściekłym wzrokiem.

-Ty telefon w dupie trzymasz czy co- powiedział pełnym wyrzutu głosem i wszedł do pokoju kładąc się na łóżko.- To jest grzech nie odbierać telefonu ode mnie. Pięć razy dzwoniłem! Pięć razy!

-Dobra już nie histeryzuj- powiedziała Madison wchodząc do pokoju i siadając obok Isaaca na łóżku.

Spojrzałam na nich i wyciągnęłam telefon z kieszeni na którym było pięć nieodebranych połaczeń od Isaaca i cztery wiadomości.

Isaac: Odbierz telefon

Isaac: Czego nie rozumiesz w zdaniu odbierz telefon

Isaac: Do Chuja Odbieraj Ten Telefon

Isaac: Obrażam się nie jesteśmy już Besti

Przewróciłam oczami widząc jego wiadomości. Powróciłam wzrokiem do przyjaciół, którzy leżeli na moim łóżku.

-Czym sobie zawdzęczam wasze odwiedziny? - zapytałam siadając na fotel na przeciwko nich.

-Myślałem, że cię porwali na statek kosmiczny, a ty się jeszcze pytasz czym sobie zawdzięczasz?- powiedział issac podnosząc się do siadu.

-Tak? Isaac ty czasem jesteś popierdolony na łeb kto normalny w tych czasach wierzy w kosmitów- odparłam przenosząc na niego wzrok.

-No ja?- odparł zdziwiony.

-Mówiła normalny deklu-odparła Madison, która do tej pory siedziała cicho na łóżku i przyglądała się naszej konwersacji.

-Uważaj kogo nazywasz deklem jestem najmądrzejszy z waszej dwójki- odparł dumnie Isaac na co Madison zaśmiała się pod nosem.

-Chyba od końca- mruknęła cicho, na co Issac posłał jej spojrzenie pełne irytacji. Spojrzałam na telefon na którym pojawiała się wiadomość.

Nieznany: Za 5 minut przy przystanku obok twojego domu.

Ja: Nie muszę przyjmować twoich spotkań

Nieznany: Davis każdy dobrze wie, że umierasz z tęsknoty za moim towarzystwem

Zaśmiałam się pod nosem na tą wiadomość i powróciłam wzrokiem do moich znajomych, którzy o czymś rozmawiali. Odwróciłam się na krześle natrafiając na swoje spojrzenie w lusterku. Przejechałam ręką po włosach poprawiając je.

-Wychodzę na chwilę za pięć minut powinnam być- zawiadomiłam ich wstając z fotela.

-Alvaro napisał?- zapytał uśmiechnięty Isaac od ucha do ucha. Przewróciłam oczami i wyszłam z pokoju.-Powiedz mu, że wisi mi 50 dolców!

Zbiegłam po schodach widząc w kuchni mamę, która rozmawiała z kimś przez telefon. Weszłam do korytarza zakładając buty, gdy w progu pojawiła się mama.

-Wychodzisz gdzieś?- zapytała poprawiając swoje włosy.

-yy...tak do sklepu- wymyśliłam na poczekaniu.

-Nie wracaj za poźno i nie szwędaj się po mieście- powiedziała wchodząc z powrotem do kuchni.

Wyszłam z domu zauważając nieopodal dobrze znane mi auto. Ruszyłam w kierunku samochodu i dostrzegłam Ashera, który opierał się o auto i robił coś w telefonie. Podniósł na mnie spojrzenie zauważył mnie zbliżającą się do niego. Był jak zwykle ubrany na czarno. Czasami zastanawiałam się czy ma coś innego w swojej garderobie niż czarne ubrania. Na nosie miał czarne okulary i mimo tego, że je miał czułam jakby zabijał mnie spojrzeniem.

-Cześć Davis- powiedział gdy byłam już blisko niego.

-Cześć po co dzwoniłeś?- zapytałam przyglądając mu się zauważyłam, że miał podbite, ale wolałam przemilczeć tą uwagę i o to nie pytać. Chłopak przez chwilę się nie odzywał uważnie mi się przyglądając patrzył na mnie intensywnie swoimi niebieskimi tęczówkami. Jego spojrzenie zjechało na moją szyję a gdy dostrzegł na jej łańczuszek od niego uśmiechnął się pod nosem.

-Chciałem zatruć ci kolejny raz życie- odezwał się po dłuższej chwili milczenia.- a tak serio chce cię gdzieś zabrać

Przyglądałam się jego twarzy z niedowierzaniem. On chce mnie gdzieś zabrać. Asher Lopez czy ja się przeszłyszałam? Myślałam, że zaraz się zaśmieje jednak tak się nie stało. Jego twarz była całkowicie poważna. Asher odwrócił się w stronę auta i zaczął iść, jednak zatrzymał się gdy już miał otwierać drzwi.

-Wsiadaj kobieto- powiedział w moją stronę i wsiadł do auta. Przewróciłam oczami i ruszyłam w jego stronę. Otworzyłam drzwi i posłusznie wsiadłam do auta. Chłopak odpalił silnik i zaczął jechać skręcając w jakąś nie znaną mi uliczkę.

Jechaliśmy w ciszy i nie wychodziło na to, że ktoś planuje się odezwać w najbliższym czasie. Po chwili w radiu rozegrał utwór Lil Peep ,,Start Shopping" odwóciłam się w stronę Ashera, który był całkowicie skupiony na drodze. Stukałam w kolano paznokciami utwór piosenki nie wiem w, którym momencie zaczęłam robić się senna. Oparłam głowę o szybę i przymknęłam powieki zasypiając.

***

Obudziło mnie delikatne szturchnęcie za ramię. Otworzyłam powieki i odwróciłam głowę w stronę otwartych drzwi. Podniosałam spojrzenie na twarz Ashera, który stał oparty o drzwi samochodu.

-Wstałaś w końcu wychodź- powiedział ruszając się w stronę jakiegoś zielonego gówna. Nie to łąka jednak. Przewróciłam oczami i wstałam zmrużyłam oczy, gdy oślepił mnie blask słońca. Ruszyłam w stronę Ashera, który czekał na mnie. Podeszłam do niego przyglądając się białym i czerwonych róż. Otworzyłam usta w szoku powracając spojrzeniem do Ashera, który patrzył przed siebie.

-Pięknie tu- wyktusiłam z siebie przyglądając się scenerii. Po chwili Asher odwrócił się w moją stronę i wystawił w moją stronę swoją dłoń, którą złapałam. Pociągnął mnie w stronę wzgórza, po chwili znaleźliśmy się już na wzgórzu na którym usiedliśmy. Z góry było widać całą łąkę czerwonych róż, które mieszały się z białymi. Z niedaleka było widać zachodzące słonce. Przede mną rozgrywała się scena jak z jakiegoś dzieła sztuki za kilka milionów. Wpatrywałam się przed siebie, gdy do moich uszu dotarła piosenka Isabel LaRosa ,,eyes don't lie" odwróciłam twarz w stronę chłopak, który patrzał na mnie intensywnie swoimi niebieskimi tęczówkami. W ciszy patrzyliśmy sobie w oczy gdy jego spojrzenie trafiło na moje usta. Po chwili połączył je w pocałunku. Po chwili odsunelismy się od siebie patrząc sobie w oczy. Moje spojrzenie padło na białą różę, którą trzymał w ręce. Była ona owinięta różową wstążką. Podał mi ją, co uważałam za uroczę z jego strony, nawet jeśli miałam go za chuja o kamiennym sercu. Podniósł się podając mi rękę, po którą sięgnęłam. Wstałam ostatni raz przyglądając się krajobrazowi i ruszyłam w stronę chłopaka, który schodził z wzgórza. Czekał na mnie na dole, na co weschnęłam i zaczęłam go wyzywać pod nosem.

-Zabije się przecież- powiedziałam do niego, na co mogła bym sobie rękę dać uciąć, że przewrócił oczami.

-Płakać nie będę- powiedział na tyle głośno, żebym go usłyszała. Patrzył na mnie wyczekująco, aż zejdę z tej pieprzonej górki.

Po chwili westchnął i zaczął wchodzić na górkę. Znalazł się obok mnie i podał mi rękę, która przyjełam. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy doszło do mnie co właśnie zrobił. Wspiął się znowu na tą samą górkę, mimo tego, że już dawno zeszedł z niej. Znaleźliśmy się na dole i poszliśmy w stronę auta. Otworzył mi drzwi od samochodu i wsiadłam do środka. Tego wieczoru wracałam do domu z uśmiechem na ustach, a to zasługa niebieskookiego chłopaka. 

Między Płomieniami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz