4. Lwia Odwaga

5 0 0
                                    

Abby, przeciągnęła się i ziewneła donośnie. Jak się jej dobrze spało. Spoglądając, swymi zaspanymi oczkami, zorientowała się, że nie jest w  swym domu. Szybko stanęła na równe nogi. Co się stało poprzedniego dnia?  Wtem, do jej pokoju, weszła Dj-ka, która przyniosła  kubek herbaty. Widząc wybudzona Abby, uśmiechnęła się.

- Widać, że nie jesteś rannym ptaszkiem. Co?- i podała jej kubek herbaty.

- Ta-tak. Która jest godzina?- spytała się.

- No, gdziesik około, godziny 10??? Sama nie wiem. - można by rzeknąć, że Abby stała się biała ,jak ściana.

- Cholera! Chwila, a dlaczego ty nie poszłaś do szkoły. Twoi rodzice, na pewno, będą wbijać do ciebie zęby!

- Nie do końca, albowiem, mam lekcje prywatne online. A rodzice, są w pracy. Więc, cały dom mam dla siebie!- powiedziała przełykając wielką gulę w gardle. - a tak po za  tym Sascha.

- Już słyszałem je, od barmana. - stwierdziła - Abby.

- Ech..no to nasz ...- wtem dzwonek telefonu zabrzmiał Saschy .

- Hej, czy koty potrzebują żwirku?
Pfff, nosz cholera, jaki pajac z barmana! On po prostu się nie nadaje do opieki zwierząt. Och, przepraszam ciebie, ale już tak mam w nawyku, że na głos komentuje.

- Nie, no. Wszytko gra. - podrapała się po swym nosie i poczuła, że ma na nim plaster.

Nagle, telefon, Abby, zaczął brzęczy na prawo i lewo. Dziewczyna go odebrała.

- Gdzie ty jesteś?! Od wczesnego rana próbuje się do ciebie dodzwonić!- rzekł surowy głos wujka.

- Em...wyjaśnię ci to na miejscu, dobra? Będę pod galerią za niecałe..20 min! Obiecuję całuski! Hehe.- po tym się rozłączyła.

Jej serce biło jak zwariowane. Odłożyła kubek.  Odkleiła plaster z nosa ,tym samym, biegnąc, w strone drzwi.

- Wiesz, że z tego bloku dotarcie do galerii, zajmuje, ci około 25 min? Spóźnisz się. - Lecz , nastolatka wybiegła zostawiając, ją samą w mieszkaniu. - Ech...Abby, Abby.

Poszła do kuchni i otwarła jedną z szafek. Wyciągnęła z niej niewielkie, kartonowe  pudełko. Otwarła je i niebieski blask rozświetlił się po jej twarzy.  Nagle rozległ, się dzwonek do drzwi.

Schowała pudło. I podbiegła, do wiszącego telefonu.

- Halo?- spytała, ale nikt jej nie odpowiedział przez słuchawkę.

Lecz po tym,  złapał ją wybitny ból głowy, który  był nie do zniesienia. Pod ręką, nie miała, żadnych leków.   A ból sprawiał, że musiała coś na niego zaradzić. Tylko co?

W międzyczasie, czarnowłosa, przyleciała, na swych nogach do galerii. Szczęście jej sprzyjało. Dotarła tam, po kwadransie. Tam na nią czekało Lamborghini, w wraz z nim, Lenox I z jej mamą. Chyba William, postanowił, wsiąść większą range władzy, aby zrobić olśniewający monolog swej siostrzenicy. Gdy tylko auto podjechało, dziewczyna weszła do niego i zatrzasnęła drzwi.

- Masz SZLABAN!- wykrzyknęła, pani Amalia obok jej ucha - i co to za przecięcie na nosie?- spytała.

- Miałam przyjść wcześniej, ale  mnie chcieli okraść. Ciesz, się ,że chociaż mnie uratowali. Tylko, że jestem poobijana i wczoraj zaproponowała mi nockę u siebie, dziewczyna taka jedna.

- Ech, i co ja z tobą mam? Najpierw chcą ciebie okradać, a później nocujesz u jakiś ludzi.

- Też się zastanwiam.

Transformers °Bumerang°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz