Wstęp

45 6 3
                                    

Mam przyjemność powitać Was w kolejnej (bo nie będę liczyć tego całego badziewia) książce!

Być może spodziewaliście się w tym momencie prologu lub czegoś takiego, ale nie tym razem, kochani. Tak jak Kwiatek nie miał epilogu, tak AGAIN nie będzie miało prologu. Poniekąd ma to świadczyć o tej kontynuacji, nowej rzeczywistości... Ale bądźmy szczerzy, prolog mi po prostu nie wyszedł, więc go nie ma, nie jest tu taki potrzebny.

Zamiast prologu, zanim przejdziemy do tej książki i zanim rozpoczniemy kolejną przygodę, wysłuchajcie proszę paru słów od bzduropisarza.

Prawdę mówiąc te parę słów planuję jakoś od miesiąca, ponieważ jest to dla mnie dość ważny moment. Kwiatek zajął mi 2,5 roku, to było i nadal jest moje życie. Z życia kwami było zwyczajnym eksperymentem, próbą. Wspominam tą historię ciepło, w większości z powodu wspaniałych osób, które wtedy poznałam oraz oczywiście mojego promyczka, bez którego nie byłoby mnie na wattpadzie. Ale Kwiatek był, jest i będzie dla mnie ważniejszy. Mniej więcej na początku Kwiatka założyliśmy serwer na discordzie (obecnie co prawda mamy 3), od wakacji piszemy rp, z którego również powstała książka... Bywało różnie, nie policzę ile razy rzuciłam pisanie i ile przeszłam kryzysów w tym czasie, nawet trochę sobie nie wyobrażałam, że ten koniec faktycznie nastąpi, ale jakoś przeżyliśmy.

I teraz mamy AGAIN. Pierwsza część tytułu again jest w miarę prosta, nowa rzeczywistość, więc tak unikając spoilerów, trzeba wszystko poukładać jeszcze raz. Ostatnia szansa ma już głębsze znaczenie. W fabule jak wiecie, w Kwiatku miracula zostały zniszczone, dlatego rzeczywistość obecna tutaj jest ostatnią.

Głębszy sens już odbiega od książki, ale w zasadzie to moje życie, więc może gdzieś to się łączy... AGAIN miało być ostatnią szansą również dla mnie. Zacznę od tego, że data 3 kwietnia 2024 nie jest do końca przypadkowa, gdyż iż ponieważ tutaj też prowadzę kalendarium i I rozdział jest właśnie tego dnia. Sam dzień kwietnia wybrany został chyba drogą losowania, zależało mi tylko mniej więcej na tym czasie. Ale rok nie był przypadkowy. Ogólnie myślałam kiedyś, że opublikuję to jakoś na początku czwartej klasy. Dlatego to miała być ostatnia szansa. Ostatni rok, żeby wymyśleć jakiś plan na życie, żeby się ogarnąć i po skończeniu szkoły jakoś sobie radzić samemu. No i prawie minął ten rok, a właściwie mało ważne ile, za 23 dni kończę szkołę i dopiero teraz to publikuję. No coś poszło nie tak. Ale przynajmniej Kwiatka skończyłam.

Teraz gdy o tym myślę, jest mi trochę smutno, bo cała moja kariera bzduropisarza była związana ze szkołą. Z życia kwami na zdalnym, potem Kwiatka pisałam przed lekcjami czy na przerwach. Było też jakieś źródło inspiracji, jedna osoba, która to dawno temu czytała gdzieś na początku, sama to wyłapała.

Ale wracając... Dlaczego ten rok? Wiecie... W Kwiatku od dłuższego czasu miałam taką myśl września nie będzie i coraz częściej to sobie powtarzałam. Może to bez związku, ale tak samo jak wiedziałam, że września nie będzie, nie wierzę, że będzie coś po roku 2024. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale mam takie silne przeczucie, że nastąpi jakiś koniec świata, jakaś asteroida nas zabije, albo inna zaraza. Nie potrafię sobie w ogóle wyobrazić, że może być coś po tym roku. Sam fakt, że jeszcze żyję, a jest kwiecień, jest dla mnie zadziwiający. Jakiś czas temu na serwerze zaproponowałam przy naszym drzewku zrobić chyba 400 do końca czerwca. Dlaczego do czerwca? Bo nie jestem przekonana nawet, że będzie coś po czerwcu.

Minęło trochę czasu od kiedy to wszystko wymyśliłam. Nie mogę powiedzieć, że jest choć trochę lepiej. Być może jedynie mam jakoś więcej doświadczenia życiowego. Próbowałam być choć trochę lepszym człowiekiem i żyć w zgodzie ze sobą. W jakimś tam stopniu udało mi się postawić rodzicom i mogę się pochwalić, że od prawie roku oficjalnie nie jem mięsa. Za inne rzeczy jeszcze pewnie mi się oberwie od losu. Próbowałam też myśleć optymistycznie, ale nie wyszło, dalej jestem skrajnym pesymistą i niewątpliwie hipokrytą. Misofobii już chyba nawet nie widać, ale fobia społeczna... Zabawne...

Nasiliła się w wakacje, potem niby jakoś to było i myślałam, że teraz kiedy pracuję na stacji benzynowej i mam kontakt z klientami, ta fobia jakoś zniknie i nawet polubię ludzi. Starałam się, naprawdę się starałam. Nie chcę oceniać książki po okładce i wiem, że każdy człowiek jest jakąś historią, a to co widzimy przy takim pojedynczym spotkaniu, to tylko mały fragment. Wszyscy tu mówili mi, że mam się nie przejmować debilami. Ale nie mogę nazwać debilem kogoś o kim nic nie wiem, nawet gdyby ktoś był wredny, w rzeczywistości może być miłą osobą, która miała zły tydzień i teraz też będzie przeżywać to, że zachowała się wrednie. Może naciągane, ale taki przykład, że widać tylko cząstkę człowieka. Dlatego też próbowałam nie myśleć od razu o ludziach negatywnie, nawet w jakimś momencie myślałam, że zrobiłam jakiś krok do przodu i nie będę jak ci, którzy mają doświadczenie i większości ludzi nie lubią. Myliłam się. Jeśli chodzi o samą pracę, mam jakieś pojęcie co robię, te 12 godzin też jakoś żyję. Ale społecznie raczej się cofnęłam. Autentycznie nie miałam nigdy wcześniej tak negatywnej reakcji na jakichkolwiek obcych ludzi.

Także jest kwiecień, pracuję od dwóch miesięcy, z fobią społeczną jestem do tyłu. Choć mogę powiedzieć więcej po tych 2,5 roku Kwiatka. Ale gdzie tam była jaka inspiracja to opowiem innym razem. W sumie nadal mam ten antyodruch, żeby z nikim się nie zaprzyjaźniać. Może to w jakimś stopniu tłumaczy dlaczego przez większość czasu czuję się samotna. Poza tym w tym czasie 4 razy złamano mi serce, z czego 3 razy to była ta sama osoba, bo jestem desperatą. Z samooceną też wiecie jak to u mnie wygląda (mniej niż zero), dalej mam wrażenie, że cały czas Was tylko wkurzam.

No i zamiast wstępu do książki, wyszło mi takie marudzenie. Choć jakby się zastanowić w Kwiatku wszyscy przeze mnie cierpieli, bo dosłownie wyżywałam się na nich, a szczególnie na Pollen... Może faktycznie jestem sadystą. I wyobraźcie sobie, że w jakimś stopniu się tam ograniczałam. Tutaj chodziło mi po głowie więcej tematów, więcej zła i co prawda nie wiem jeszcze kompletnie co faktycznie zrobię a co nie, bo boję się trochę dotykać rzeczy, na których się nie znam, ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem złym człowiekiem i będę dalej tym sadystą.

Przyznaję nawet, że nie wiem do końca co robię w tej książce, zaczęłam to dawno temu i choć przeanalizowałam chyba wszystko co miałam, jeszcze powoli przypominam sobie pewne szczegóły i wczuwam się. Nie ogarniam czemu, ale nadal mam wrażenie, że ta książka jest dla mnie mimo wszystko jakąś nadzieją. A przynajmniej daje mi świadomość, że jest coś co jeszcze muszę zrobić zanim umrę. Coś jakby jedyny cel w życiu, do którego jeszcze mogę dążyć. Poniekąd istnienie niektórych postaci, wątków i analizowanie ich, już mi pomogło. Akceptuję w końcu to, że jestem lesbijką, niebinarność też już prawie... W sumie możecie to w tym momencie potraktować jako wyjście z szafy, bo nigdy tego tak oficjalnie nie powiedziałam.

Co tu mogę więcej powiedzieć? Tytuł jest wyjaśniony, data również. W niedalekiej przyszłości chcę jeszcze napisać coś w rodzaju przewodnika, żeby niektóre kwestie, na przykład kto kim jest i jak to wszystko tu funkcjonuje, było jasne. Przyznaję od razu, że ten świat jest dziwny. Dlatego też można pytać o co chodzi, bo coś może być jasne dla mnie, a dla Was nie.

Także nie przedłużając, gdyż już zmarnowałam Wam dużo czasu, zapraszam do czytania i mam nadzieję, że jeszcze trochę ze mną wytrzymacie.

Miłych następnych kilku lat <333

AGAIN ~ Ostatnia SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz