Rozdział 1

5 0 0
                                    

Kurwa. To jedyne słowo, które w tym momencie przychodzi mi do głowy. Ta suka oblała mnie sokiem porzeczkowym. 

Nie zdenerwowałabym się aż tak gdyby nie to, że ta sytuacja miała związek z nim. Owy on patrząc na moją bluzę nie śmieje się, ale jest zachwycony. Ja też się nie śmieję, ale do zachwytu mi daleko. Buzują we mnie tak silne emocje, że podnoszę się i podchodzę do Erin czyli dziewczyny winnej całemu zajściu. Ewidentnie nie jest już taka pewna siebie. Nie dość, że jestem od niej wyższa prawie o głowę to na pewno widziała jeszcze film. Przecież wszyscy widzieli. Na owym nagraniu pozbawiam moją znajomą przytomności. Tylko oprócz filmiku nikt nie wspomniał o tym, iż był to trening a sama Hope, bo tak nazywa się dziewczyna, nie była na mnie zła. Owszem postąpiłam źle. Po tym jak Hope odklepała powinnam była ją puścić, ale mnie poniosło i chciałam wyładować wszystkie emocje na tym treningu. Oczywiście po tym przeprosiłam. Hope trenuje ze mną dalej i czasem śmieje się z tej sytuacji . Właśnie dlatego gdy staje twarzą w twarz z Erin ta cofa się. Nie jestem w stanie nawet się odezwać, bo ktoś łapie mnie za ramię i ciągnie do tyłu.

-Tess, odpuść- nie muszę się odwracać żeby wiedzieć do kogo należy ręka na moim ramieniu. Drugą ręką osoba za mną podaje mi nad ramieniem okulary przeciwsłoneczne które od razu zakładam. Ostatni raz mierzę wzrokiem grupę osób przede mną, po czym odwracam się i odchodzę z moim towarzyszem w stronę samochodu. Po wejściu do środka od razu czuję zapach róży, ale takiej orzeźwiającej i bardzo dziewczęcej. Vito wchodzi zaraz za mną i powietrze robi się cięższe. Od zawsze liczyła się dla mnie tylko jego opinia i kiedyś mojej siostry.

 Vito Castle jest moim jedynym przyjacielem. Owszem mam znajomych, ale tylko do Vita czuję to coś. To uczucie nie ma w sobie niczego romantycznego. Nie jest dla mnie też jak brat, ponieważ jest on za dobry żeby być członkiem rodziny Lindsey. Ciężko mi wyjaśnić co do niego tak właściwie czuję. Jedyne czego jestem pewna to, że jest on moją bratnią duszą. Oprócz tego jest niebywale przystojny. Wygląda jak prawdziwe dzieło sztuki. Jego ciemne włosy są w nieładzie co sprawia, że wyglądają idealnie. Bardzo ciemno brązowe oczy ma oprawione czarnymi długimi rzęsami oraz gęstymi brwiami w kolorze jego włosów. Gra on w koszykówkę przez co jego ramiona i barko są dosyć rozbudowane, oprócz tego sporo ćwiczy. Natomiast to nie jest tylko ładny chłopak. Jest on nadzwyczajnie inteligentny nie tylko w kwestii życia, ale tak że w szkole. Oboje mamy jedne z najwyższych średnich w szkole. Chłopak ubiera się też bardzo dobrze, ale to już efekt bycia synem jednej z lepszych projektantek mody w naszym stanie. Gloria Castle jest dosyć specyficzna i mocno zakręcona to po niej chłopak ma tak piękny kolor oczu. Gloria ma bardzo mocne loki kiedy zaś włosy jej syna są raczej przeciętnie proste. Razem z panem Matteo tworzą niesamowitą parę. Nie mam pojęcia jak to robią, ale mimo absolutnie kontrastowych charakterów dogadują się. Kontrast polega na tym iż tata Vi jest bardzo poważnym człowiekiem oraz bardzo spokojnym w porównaniu z panią Castle. 

Kiedy już podjeżdżam pod prywatny pałac Vi czuję się jak w domu, najchętniej bym weszła z nim i już nigdy nie wyszła. Niestety muszę wrócić do domu więc zaraz po wyjściu przyjaciela ruszam dalej.

Parkując samochód zauważam czarnego mercedesa. Tylko jedna osoba ma takie auto z dwoma rysami na prawych drzwiach. Rita, wyśmienicie. Od razu kieruję się do salonu skąd słyszę głosy. Pierwsze kogo zauważam to Charlotte Lindsey i jej niesamowicie lodowaty wzrok. Nie pamiętam momentu w ciągu całego mojego życia kiedy jej zielone oczy by błyszczały, zawsze były matowe oraz zawierały ten sam chłód. Blond włosy idealnie wyprostowane a brązowy zestaw garniturowy jest bez najmniejszego zagięcia. To właśnie moja matka. Idealna pod każdym względem wizualnym, niestety tylko tym. Jest okropną osobą i mam wrażenie, że zdaje sobie z tego sprawę ale nieszczególnie próbuje się poprawić. Na prawo od Charlotte na kanapie siedzi Rita czyli moja siostra. Patrzy na mnie tak łagodnie, że nie wiem jak się zachowywać. Ścięła włosy które sięgały za lędźwie. Chcę mi się płakać, bo wiem co to dla niej znaczy. Włosy zachowują wspomnienia, czyli dla niej życie w tym domu jest już tylko wspomnieniem. Ja jestem już tylko wspomnieniem. Kolejny raz mnie rani. Nienawidzę jej. Siedzący obok Felix wygląda na zmęczonego. Nie to wszystko dziwi mnie najbardziej, ale dziecko które śpi w foteliku.

-Clementino, twoja siostra wróciła i ma nam coś do przekazania. Usiądź.- mówiąc to patrzy na mnie, ale mocno zaakcentowane ,wróciła' jest wiadomością skierowaną do Rity, że jej ucieczka z domu nie byłą dobrym pomysłem. Jak tylko usiadłam kobieta kontynuowała tym razem już zwracając się bezpośrednio do naszych gości.- Tak jak wcześniej wspomniałam Vincenta nie ma, ale wszystko mu przekażę. A więc słucham moi drodzy.- użyła liczby pojedynczej. Nic nowego. Zawsze liczyła się tylko ze sobą. Według niej ona słucha a ja tylko słyszę. Tak na prawdę obie z siostrą wiedziałyśmy, że jest całkowicie odwrotnie.

-Mamo, Clem chciałabym...

-Moja droga nie zwracaj się do mnie mamo, jesteś już dorosłą kobietą. Rola matki w twoim życiu się zakończyła z momentem twojego wejścia w dorosłość. Zresztą wyjeżdżając pokazałaś iż twoja rola córki również się zakończyła.- mówi to bardzo poważnym tonem. 

- Proszę, przestań- Rita robi się coraz bledsza. Te słowa ją zabolały. Bardzo. Nawet ja uważam, że nie zasłużyła na takie traktowanie, ale odezwanie się w tym momencie było by dużym błędem z mojej strony.

- Kontynuuj, Rito.- boję się, że dziewczyna nie da rady i wybuchnie. Tak naprawdę nie wiem na co liczyła. Zniknęła rok temu bez słowa. Szukałam jej i nic. Teraz zjawia się tutaj z Felixem i dzieckiem. Matka nie przyjęła by jej nawet jakby wróciła następnego dnia, dla Charlotte ta ucieczka była symbolem sprzeciwienia się jej. Według niej dała nam wszystko co było niezbędne i to powinno nam wystarczyć.

- Ja..- proszę cię wyjdź już stąd, nie męcz się- my już pójdziemy.

Moja matka kwituje to tylko uniesieniem jednej brwi po czym wstaje i dodaje:

- W takim razie żegnam. Jako, że pomieszkiwałaś tu bardzo długo to mam nadzieję że pamiętasz gdzie znajdują się drzwi.

,Pomieszkiwałaś'. Żadna z nas tu nie mieszka. Jak byłam dzieckiem podczas zabawy z córką jednych ze znajomych moich rodziców użyłam sformułowania ,, mój dom". Kiedy ojciec to usłyszał spojrzał na mnie bardzo surowym wzrokiem, wtedy jeszcze nie rozumiałam o co chodzi. Zrozumiałam po wyjściu naszych gości kiedy powiedział, że nic w tym domu nie jest moje a ja tu tylko pomieszkuję. Miałam z 5 lat, ale dokładnie pamiętam tę sytuację. Od tego momentu nigdy więcej nie powiedziałam, że to mój dom ani że cokolwiek znajdującego się w tym budynku jest moje.

Kobieta po prostu wychodzi z domu tak jakby wcale jej córka nie wróciła po rocznej nieobecności. Owszem mam ogromny żal do siostry, ale cieszę się, że nic jej nie jest.

- Clem...

- Clementina, tak mam na imię. Clem już nie ma Rito.- zdaję sobie sprawę ze swojej hipokryzji. Zachowuję się jak własna matka i specjalnie ranię dziewczynę. Jestem okropnym człowiekiem, ale nie mogę zrozumieć dlaczego zostawiła mnie tu samą.- cześć.

Kieruję się do pokoju, nie odwracam się nawet za siebie. Nie mogę, bo zacznę płakać. Zamykając za sobą drzwi od pomieszczenia w którym śpię i spędzam większość czasu zastanawiam się czy nie wrócić do salonu. Natomiast moje rozmyślenia przerywa mocny trzask drzwi.

Zdaję sobie sprawę, że znowu jestem sama. Z tą myślą siadam do biurka i zaczynam naukę.

Walczę z biologią do momentu aż słyszę budzik oznajmiający godzinę 7 czyli czas na kolacje. Po wyjściu z pokoju kieruję się w stronę marmurowych schodów, mijając w tym samym czasie białe puste ściany. Nie  znajdują się na nich żadne zdjęcia ani nawet obrazy. Nic puste ściany. Cały ten dom był pusty tak samo jak ludzie, którzy go zamieszkiwali. Włącznie ze mną. 

Wchodząc do jadalni atmosfera jest tak gęsta, że niesamowicie ciężko mi się oddycha. Przez całą kolacje panuje cisza a coś dziwnego wisi w powietrzu. 

- Biana nie żyje.

Forbidden freedomWhere stories live. Discover now