Nie jadłam ani nie piłam. Musiałam się oczyścić. Zmyć wszystko, co było. Poddałam ciało próbie, skoro ono wytrzymało, to ja też. Powstałam z martwych. Nastała wiosna. Odrodziłam się. Tylko nie wiedziałam na jak długo.
Eros nie potrafił zniknąć. Tak jak myślałam, był cieniem, zawsze i wszędzie przy mnie. Jego uczucia rozwijały się w fenomenalnym tempie. Nie zdążyłam zauważyć, kiedy on zaczął tak mocno palić się. Otaczający go płomień oparzył opuszki moich palców, z resztą nie tylko moich. Westa była prawie cała w śladach języków ognia, ale do ostatniego tłumaczyła się, że to nie są blizny.
Przerażony bożek miłości skłonił głowę przed łowczynią. Chciał oddać władzę nad jego życiem, ale ten podarunek niósł za sobą zbyt wielką odpowiedzialność. Nie mogła go przyjąć. On upadł w pułapkę zetkaną z własnych nici, tylko dlatego iż bał się, że Artemida może tam trafić. Ona mu tak ufała, wpuszczała w swoje królestwo bez zastanowienia.
Łowczyni milczała, wzrokiem potrafiła powiedzieć więcej, niż zdołała sobie wyobrazić.
Te silne dłonie z łatwością mogły zacisnąć się na mej szyi. Gdyby tylko chciał, mógłby zrobić ze mną wszystko. Odsunęłam się i odwróciłam wzrok. Pokazałam, że nie chce miłości. Nie potrafiłam kochać się tak, jak kiedyś. "Od samego początku mówiłam ci, nie potrafię czuć..." Okazało się, że jednak potrafię, ale chyba nie do niego. Po wszystkim co się stało z Apollem nie chciałam być blisko z kimś innym. Raniłam Erosa tak bardzo, że samą mnie to bolało, a on pomimo tego wszystkiego mówił mi: "Nie ma znaczenia co się stanie między nami, chcę cię widzieć, chcę patrzeć w twoje oczy i wiedzieć, że jesteś szczęśliwa."
Na co dzień ukrywał swoje uczucia, ale przy Artemidzie nie potrafił się zatrzymać. Sam siebie niszczył. Chciał uciec, ale nie do końca wiedział, dokąd. Był na tyle odważny, żeby wyjść i odebrać komuś życie, jednak nie wystarczyło mu mocy, by zostać samemu. Za niedługo ktoś obetnie skrzydełka temu amorkowi, lata wszędzie i z łatwością zapomina o swoim prawdziwym domu, w którym czekała osamotniona i zdesperowana Westa. Ta kobieta nacierpiała się wielu krzywd, z resztą sama sobie je wyrządziła pozwalając Erosowi dryfować w niebie. Jakaś zazdrość zmusiła ją złapać go. Niesamowicie ostrym sztyletem pogroziła końcem wszystkiego, co dotąd było. To sytuacja bez wyjścia, musiał się zgodzić by zachować swoje skrzydła. Zrezygnował z Artemidy dla swojej wolności.
I znowu zostałam sama. Bez Apolla, bez Erosa, a nawet bez samej siebie. Zgubiłam się we własnych myślach. Towarzyszyło mi dziwne uczucie, niby cieszyłam się, że to już koniec, a jednak miałam wrażenie, że odebrano mi coś ważnego. Eros odleciał w siną dal, mogąc obserwować wszystko, co się działo. Mam nadzieję, że wyciągając mnie z tej zaplątanej sieci, życie chciało wynagrodzić ciężką pracę, która była moim głównym atutem.
CZYTASZ
Artemida
RomanceNajpierw kierowali nimi pragnienia, później uczucia, a na końcu każdy dostał to, na co zasłużył.