Pov. Edgar
Przebudziło mnie szarpanie ramienia przez jakas osobę. To była ta pani, do której sie dosiadłem. W autobusie nikogo nie było i okazało się, ze trasę to przejechaliśmy 3 razy. Ale wstyd.. A biedna kobieta chciała tylko wysiąść, a ja zagradzałem jej przejście.
Wstałem i wyszedłem z przedziału przepuszczając starszą kobietę. Nie mogłem z siebie wykrztusić żadnego słowa typu przepraszam. Wiec stałem jak wryty spoglądając w dol aby w żaden sposob kobieta mnie nie skomentowała. Nawet na mnie nie patrząc, wyszła i jedynie zamruczała cos pod nosem. Typowe.
Wróciłem wiec na miejsce i spoglądałem na nieważny juz bilet. Zignorowałem ten fakt, bo przecież od domu mierzyły mnie niecałe dwa przystanki. Wyglądałem jeszcze przez okno, by upewnić się, ze żaden kanar nie zbliża sie do busa.
Wszystko szlo po mojej mysli, póki nie zauważyłem stojącego na przystanku człowieka z odblaskowa kamizelką. O cholera.. Założyłem kaptur, skuliłem głowę i powoli zszedłem na podłogę z siedzenia. Jest szansa, ze mnie nie widział.
Autobus stanął. Właśnie nadeszła decydująca chwila. Ze stresu zaczęły mi się pocić ręce. Stal tak chwile i chyba z kims rozmawiał.
Nie słyszałem by ktos wsiadał, wiec od razu mi ulżyło. Wstałem z podłogi i juz chciałem siadać na miejscu, gdy ku moim oczom ukazał sie kanar, który stal i rozmawiał z kierowcą. Szybko wróciłem na podłogę i tylko myślałem co mogę zrobić.Moj przystanek jest juz dosłownie kilka metrów przed nami, ale nawet jeśli, to jak ja wysiądę? Nie nacisnę przycisku bo się skapną. Jedyna opcja to żeby ktoś wsiadł do autobusu.
Czekałem az bede widział przez szybę od drzwi barierki, które znajdowały sie obok przystanku. Autobus sie zatrzymał, ale nikt nie stal na przystanku. Zamurowało mnie.Nie chciałem jednak siedzieć wieki w autobusie, ale zarazem nie chciałem płacić kary po tysiąc zloty..
Zebrałem sie wiec i szybko podbiegłem do drzwi i kliknąłem przycisk aby otworzyć drzwi. Mężczyźni zdążyli sie na mnie tylko popatrzeć, a ja wybiegłem z autobusu jak poparzony i ruszyłem w stronę donu.
Nawet nie wiem o chuj tyle stresu.. Uszło mi na sucho.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do domu. Kot oczywiście stał pod drzwiami i o mało go nie nadepnąłem. Mały skurwiel zaczął latać po całym mieszkaniu jak opętany. Ja tylko patrzyłem sie na niego i zamknąłem za soba drzwi, by przypadkiem nie uciekł.
Zdjąłem buty i ruszyłem do kuchni rozglądając sie za siostra.
-COLLETTE JESTES?? - krzyknąłem na cale mieszkanie. Bez odpowiedzi.
Wróciłem sie do kuchni i zauważyłem mała karteczkę leżącą na blacie.
„Poszłam z Janet i jej siostra do parku, pisałam o tym do ciebie, ale masz pewnie wyłączone powiadomienia. Będę po 19 buziaki"
Włączyłem telefon i rzeczywiscie do mnie pisala.
Przy okazji spojrzałem na godzinę. Było juz po 17, dosyc dlugo mi zajęło to z autobusem. Nigdy wiecej..Potupałem do swojego pokoju poszukać słuchawek, a kot oczywiście poszedł za mną. Przejrzałem cale biurko i strzepałem wszystko z łóżka. Przez caly czas byly zakopane w łożku pod kołdrą..
Usiadłem na fotelu obok biurka i włączyłem laptopa. Mega długo sie włączał, wiec przez ten czas szukałem playlisty, która przesłucham podczas grania.Brałem juz słuchawki do ręki, kiedy kot zaczął miauczeć tak okropnie, ze usłyszałbym to nawet przez słuchawki.
Wziąłem wiec kota na rece i pognalem z nim do kuchni po jedzenie, które wcześniej kupiła moja siostra.Ten za to nie chciał jeść, to o co mu chodzi. Zostawiłem kota w kuchni z jedzeniem i wróciłem sie do pokoju by spokojnie zagrać.
Ten oczywiście pobiegł za mna i poraz kolejny zaczął sie niemiłosiernie wydzierać. Nerwy mi juz puszczaja. Wziąłem jeszcze raz kota na rece, i tym razem położyłem go na swoich nogach.Uspokoił sie i przy okazji położył się do snu. Pojebie mnie z tym kotem.
Minęło juz sporo czasu, usłyszałem jak ktoś trzaska drzwiami. Collette chyba wróciła. Spojrzałem na godzine na telefonie i rzeczywiscie, była juz praktycznie 20.
Collette zapukała do drzwi i od razu wparowała
-Braciszku widziałeś gdz.. - nie dokończyła, iż zobaczyła kota przeciągającego sie na moich nogach - Dzięki Bogu, myślałam ze kotek się gdzieś zagubił - powiedziała i wzdychnęła z ulgi.
-Zaraz robie kolacje, to przyjdz z kicia za jakies 10 minut do kuchni - dodała moja siostra.Ja na to kiwnąłem tylko głową i wróciłem do grania. Aha. Przegrałem. Wyłączyłem grę i całego laptopa wracajac do słuchania muzyki.
Po paru minutach usłyszałem wydzierając sie na caly dom Collette
-EEEDGARRR KOLACJAAAA PRZYJDZ PROSZE - wrzeszczała siostra ile sił w płucach.
Przewracając oczami wziąłem kota i wstałem z łóżka ruszając w stronę kuchni.
Przekraczając próg poczułem nieprzyjemny zapach. O matko co ona zeobila..
Na stole leżało cos, co przypomniało bardziej pasztet niz jakikolwiek rodzaj naleśników.-Haha.. Trochę nie wyszło.. Ale nie moja wina! To mama wysłała mi taki przepis - zaczęła usprawiedliwiać sie Collette.
-A w ogóle, to nie uwierzysz kogo spotkałam w parku z Janet!-No pewnie jakiegoś idiotę - odpowiedziałem próbując otworzyć słoik z dżemem.
-No ciebie tam nie spotkałam ty no life. Spotkałam naszą kuzynkę! Przy okazji pokazała mi gdzie teraz mieszka, żebyśmy dotarli pozniej..
-To ona tu jednak mieszka? - podniosłem lekko brew z zdziwienia - myslalem ze tylko na chwile przyjechała na urodizny.
-Tez tak myślałam, próbowałam ja o to dopytać, ale nie chciala mi powiedziec. Dziwna sprawa, ale no cóż - uśmiechnęła sie Collette i zaczęła wsuwać nalesniki z talerza.
-O BOZE ZAPOMNIAŁAM DAC KICIUSIOWI JEDZONKO - wydarła sie moja siostra z pełna buzia i złapała sie za głowę.
-Moj bidulek nie będziesz głodował juz ci daje jedzonko.-A co jeśli jest babą, dyskryminujesz ją - powiedziałem praktycznie do siebie.
Collette po chwili mi jednak odpowiedziała
-Właśnie.. Musimy isc z kotkiem do weterynarza.. Co powiesz na jutro?
Kiwnąłem tylko głową na tak i na tym sie skończył temat.
Skończyliśmy jesc, a ja pognałem do swojego pokoju i sie w nim zamknąłem. Słyszałem tylko jak siostra wkłada spadające co chwile na ziemie naczynia do zmywarki.
Założyłem tak wiec znowu sluchawki i nałożyłem poduszkę na twarz.Leżałem tak chyba wieki. Póki sluchawki nie postanowiły sie rozładować. Swietnie. Zdjąłem je i usłyszałem ciche szelesty. Co to moze byc, jakis potwór, złodziej? Ktos chce mnie porwac. Dosłownie w tym momencie wybiła godzina 1.
Odgłos dochodził zza moich drzwi. Podszedłem do nich i usłyszałem ciche pomiaukiwanie kota. No myślałem ze zejde przez niego na zawal. Nie wpuściłem go za to, ze mnie przestraszył. Podszedłem do biurka zabierając z niego laptop i wróciłem do łóżka.
_______________
1000slow😋😋
rozdział w pol o autobusie no fajnie
CZYTASZ
Widzę kolory w twych oczach (fadgar)
Fanfictionsorki za bledy ortograficzne interpunkcyjne i wystskie inne nie umiem pisac