30.

1K 93 71
                                    


Zrobione czegoś "miłego" było niezaprzeczalnie wbrew jego naturze. Tak jest w pewnym stopniu miły dla Charlie i Rosie, ale to dwa wyjątki... no dobra jest jeszcze Lucyfer, lecz w gruncie rzeczy tylko go drażni, bądź irytuje czerpiąc z tego korzyści oraz rozrywkę. To tyle w temacie, nic więcej. Ale cóż dla zakładu wszystko, poza tym ten knypek twierdzi, że nie jest w stanie tego zrobić... jest tylko, że zwyczajnie nie miał kaprysu, bo po co? To nie jego zakres działań, a nawet jeśli używa go tylko w konieczności bądź dla własnych chciwych celów.

Siedział przy stole od jakichś dziesięciu minut dźgając widelcem kawałek surowego jelenia i gapiąc się w niego jakby poszukiwał tam odpowiedzi na filozoficzne pytania wszechświata, bo właśnie tak było.

Ta rozmowa z Lucyferem miała miejsce jakiś tydzień temu i od tego czasu nie poczynił postępów, tak oczywiście zrobił kilka "miłych" w miarę rzeczy dla Charlie, lecz anioła to nie usatysfakcjonowało, bo to w zasadzie norma. Ignorował blondyna, który zaczepnie pokazywał mu język, jak małe dziecko sugerując, że przegra.

Nie odpuści sobie szklanki anielskiej złotej krwi Lucyfera jako nagrodę, choć to mała porcja dla tego smaku warta wiele, poza tym inna nie dawała mu tej nieopisanej przyjemności sprawiającej, że kubki smakowe witały inny wszechświat. Kolejnym aspektem jaki przemawiał za utarciem małego perfekcyjnego nosa wnerwiającego Diabła, jest niepodważalna obrona swej godności gdyż nie pozwoli, by małe łapki Króla Słabych Żartów molestowały jego uszy bądź ogon, które są najbardziej wrażliwymi częściami ciała Alastora.

Westchnął ciężko, lecz wciąż z uśmiechem i po finalnym nabraniu jedzenia na widelec w końcu włożył je do ust przeżuwając powoli w zamyśleniu.

Irytowało go to gdyż ta bezsilność jak i zaczepki tego małego drania nie pomagały w realizacji planu którego... nie posiadał.

I gdy już miał wziąć kolejny kęs zauważył w rogu pokoju zwykłego pająka.

Uśmiech poszerzył się automatycznie.


...

Angel leżał na łóżku w swym pokoju jak zwykle przeglądając media społecznościowe i uparcie unikając jakiegokolwiek kontaktu z Velentino co było dosyć trudne, a raczej wkurwiające gdyż ten świr wysyłał mu wiadomość za wiadomością.

Czy on jest jakimś kurwa stalkerem? To pytanie jest w zasadzie niepotrzebne, ponieważ wszyscy znają odpowiedź.

Co za zjeb.

Nuggets spał obok niego, nieświadomy rozterek swego właściciela.

I gdy Anthony pogłębiał swe depresyjne myśli coraz bardziej z cienia wyłonił się znany mu truskawkowy alfons.

- Angel - powiedział z udawaną radością Alastor w duchu wdzięczny, że nie natrafił na jakieś dziwne dewiację w wykonaniu Grzesznika, którego pokój jako jedynego omijał szerokim łukiem po kilku dość... niecodziennych doświadczeniach o których woli zapomnieć.

Dust prawie upuścił telefon lekko podskakując. Na szczęście złapał urządzenie dziękując sobie za dwie pary rąk. 

- Czego chcesz dziwaku? - spojrzał na demona unosząc brew.

- Dlaczego od razu zakładasz ze przychodzę w jakimś celu? - przechylił głowę w bok poruszając uszami.

- Bo zwykle tu nie przychodzisz? - skrzyżował ramiona z czujnością.

Anthony wciąż nie wiedział o tych kilku ryzach gdy sprawił, że psychika Alastora ucierpiała do takiego poziomu, iż Władca poważnie rozważał pójście na terapię, albo zabicie jakiegoś terapeuty. To zdecydowanie bardziej terapeutyczne rozwiązanie dla niego.

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz