Chapter XXVII

685 29 16
                                    

WYDARZENIA W ROZDZIALE SA TYLKO DLA OSÓB O MOCNYCH NERWACH! ❗️

Pablo's POV

Stałem właśnie przed największym kłamcą na świecie. W momencie, kiedy zobaczyłem mail'a wyświetlonego na komputerze Pedri'ego świat mi się załamał.

Mój chłopak i najważniejsza osoba, w moim życiu planowała zmienić naszą wspólną przyszłość, o której mówiliśmy bez mojej wiedzy. Nie powiedział mi o propozycji z Manchesteru i chciał przemyśleć odejście ode mnie. Nie postawił nas i Barcelony na pierwszym planie.

Oczywiście, że powinien spełniać marzenia, dbać o swoją karierę, ale jakiś czas temu założył się ze mną, że nigdy nie odejdzie z Barcelony. Obiecał, że będzie tam do końca razem ze mną.

Patrząc mu w oczy nie czułem nic. A może czułem?
Może właśnie rozpierdalał mnie od środka największy ból jaki kiedykolwiek w życiu doświadczyłem? Nigdy nie spodziewałbym się, że osoba, którą kochałem ponad życie, chciała mnie zostawić nie mówiąc mi o tym.

—Nie zrobiłeś mi tego Gonzalez. Powiedz, źe mi się przewidziało..—błagałem a w moich oczach pojawiało się coraz więcej łez.

Nie odpowiedział. Wpatrywał się we mnie głęboko oddychając co oznaczało tylko jedno.

Brak odpowiedzi to również odpowiedź.

Nienawidzę Cię.—wypowiedziałem to słowa nawet na niego nie patrząc, a następnie obróciłem się w stronę schodów, aby dobiec do pokoju i jak najszybciej spakować swoje rzeczy.

Nie chciałem już nigdy więcej widzieć tego człowieka na oczy. Był dla mnie nikim. Okłamał mnie w tak istotnej sprawie, co spowodowało, że nie miałem zamiaru już nigdy mu zaufać. Po prostu dla mnie przestał istnieć.

—Kurwa Gavi błagam Cię daj mi to wyjaśnić!—krzyczał biegnąc za mną.

Nie miałem zamiaru go słuchać. Wytłumaczenia  już się dla mnie nie liczyły. Zamierzałem spakować się i zatrzymać się u rodziców lub mojego wieloletniego przyjaciela Fermina, który mieszkał sam.

—Gav, proszę Cię. Kurwa ja Cię kocham..—płakał.

—Nie wymawiaj nigdy tego zdania w moją stronę rozumiesz? Nie chce słyszeć tego pierdolonego kłamstwa. Gdybyś mnie kochał, porozmawiał byś ze mną, a ukrywałeś to wszystko.—wykrzyczałem.

—Bo Cię kurwa nie chciałem stracić rozumiesz idioto? Nie chciałem abyś ode mnie odszedł dlatego Ci nie mówiłem. Daj mi to wyjaśniać!—krztusił się łzami. Nigdy nie widziałem go w takim stanie.

—Nie chcę twoich wyjaśnień rozumiesz? Nie interesuje mnie czy przyjmiesz ich propozycje czy zostaniesz. Dla mnie nie istniejesz rozumiesz? Tak samo jak ja nie istniałem dla Ciebie, kiedy podejmowałeś decyzje!—odpowiedziałem.

—Myślałem o tobie kurwa cały czas! Jak możesz być tak samolubny! Nawet nie miałem zamiaru tam przejść!—zarzucił mi egoizm.

—Gdybyś nie miał takiego zamiaru to nigdy nie próbowałbyś się zapoznać z tym co ci proponowali tylko odrzuciłbyś ich na wstępie.—powiedziałem.—Myslisz tylko o sobie.

—Powiedz to następnym razem, kiedy krew znowu będzie Ci spływać po rękach.—rzucił w moją stronę.

Tego było dla mnie definitywnie za dużo. Moje serce zrobiło fikołka, ale nie w dobrym sensie. Nigdy nie usłyszałem czegoś tak raniącego jak dzisiaj z jego ust. Moje serce przestało bić.

Ale nie całkiem, tylko dla Pedri'ego Gonzalez'a.

Mimo sprzeciwu Pedri'ego, który co moment wyrzucał moje rzeczy z torby moje spakowane rzeczy wynisołem się z jego domu i nie miałem zamiaru nigdy więcej tam wrócić.

Bad idea, good story || Gonzalez x GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz