Naszą opowieść moglibyśmy co prawda zacząć od początku, ale ponieważ byłoby to zdecydowanie zbyt nudne i zmuszałoby nas do opisania wszystkich mało interesujących szczegółów powstawania inicjatywy obywatelskiej o dumnej nazwie „Sanatorium Seksu", postanowiliśmy chwilowo oszczędzić czas i nerwy Szanownego Czytelnika i wprowadzać Go w realia świata przedstawionego na bieżąco. Dlatego też zaczniemy od momentu, kiedy to cała kadra została już zatrudniona, wszystkie – zbędne dla dalszej narracji – formalności załatwione, wejście do budynku odpowiednio udekorowane nadmiarem girland i balonów, i w końcu mogło nastąpić huczne otwarcie Sanatorium. W pewną środę (bo otwieranie biznesu w czwartek, zdaniem lokalnych przesądów, ściąga wiecznego pecha) Sanatorium Seksu przyjęło w końcu pierwszych gości. Co za wydarzenie! Nieprawdopodobnie ekscytujące zarówno dla samych pomysłodawców tej śmiałej idei, jak i wszystkich tam zatrudnionych, którzy nie bardzo jeszcze wiedzieli, czego mogą spodziewać się w ramach swoich obowiązków służbowych.
Ci pierwsi goście byli parą, a w dodatku taką parą, która wykupiła pobyt w ośrodku w tej samej godzinie, w której właściciele Sanatorium umieścili informacje o nim w mediach społecznościowych. Zupełnie tak, jakby ktoś codziennie wpisywał w wyszukiwarce frazę „sanatorium sexu" i odświeżał ją co chwilę, czekając, aż ktoś w końcu wpadnie na genialny pomysł stworzenia takiego miejsca i będzie można w tej samej sekundzie wpłacić odpowiednią kwotę na wyznaczone konto bankowe. No cóż, można powiedzieć, że w tym przypadku to właśnie się udało i tak oto minutę po trzynastej w dwuskrzydłowych drzwiach Sanatorium Seksu stanęli Nico i Louise.
Nieco różnili się wyglądem od podobizn z fotografii ze studniówki, którą umieścili w formularzu zgłoszeniowym (jakiemu celowi przyświecać miały te zdjęcia? O to prosimy pytać dumnych organizatorów): przede wszystkim nie byli teraz na studniówce, brakowało im też ułożonych starannie fryzur, eleganckiego ubioru i kieliszka wódki w dłoniach. Dodatkowo zdjęcie nie pokazywało ich (plus minus) metra sześćdziesięciu pięciu wzrostu (z nieznaczną przewagą po stronie Louisego). W naturalnym świetle okazywało się też, że Nico miał rude włosy w odcieniu wmawiania innym ludziom, że to wcale nie rudy, tylko jasnokasztanowy (nie mógł jednak oszukać słońca wydobywającego z nich wyraźny pomarańczowy odbłysk, ilekroć tylko pozwolił jego promieniom spocząć na swojej głowie), a Louise od czasów szkoły średniej zaczął farbować się na cosplay emeryta, który upiął w koński ogon na czubku głowy. Nico prezentował się przy nim o wiele łysiej, niż gdy Louisego nie było w pobliżu – gdyby przyjechała tam nagle ekipa reklamowa jakiegoś szamponu, Louise dostałby główną rolę, a Nico zadanie policzenia swoich włosów za pomocą tabliczki mnożenia, której skali by w liczeniu nie przekroczył. Jednak, na szczęście dla Nico, nie zjawiła się tam żadna ekipa, bo był to przecież teren prywatny należący do Sanatorium Seksu.
Pierwszym, co zrobił po wejściu Nico, było dokładne rozejrzenie się po holu spojrzeniem krytycznym i uważnym, spojrzeniem człowieka, który za to wszystko płacił i który wymagał, by odbyło się to dokładnie tak, jak on to sobie zaplanował wcześniej w głowie jednocześnie bez powiadomienia o tym kogokolwiek z zewnątrz. Natomiast pierwszym, co zrobił po wejściu Louise, było potknięcie się o wystający próg i wpadnięcie na potykacz mówiący żółtymi kapitalikami „UWAGA, WYSTAJĄCY PRÓG". W reakcji na to zdarzenie Nico natychmiast przestał lustrować otoczenie przeszywającym wzrokiem, odwrócił się do Louisego i posłał mu pełne troski spojrzenie pytające „Wszystko w porządku???". W odpowiedzi Louise uśmiechnął się słabo, jakby większy wstyd przyniosło mu zaniepokojenie swojego partnera niż wywrócenie się o stopień.
Ruszyli w stronę recepcji, Nico wrócił do rozglądania się, podczas gdy Louise nie odrywał wzroku od podłogi, jak gdyby obawiał się, że wyrosną przed nim jeszcze jakieś schody, których on znowu nie zauważy. Ponieważ jednak było to fizycznie niemożliwe (przynajmniej w tego typu miejscu), udało im się bezpiecznie dotrzeć do wysokiej lady, za którą siedziała młoda dziewczyna, choć powiedzenie, że siedziała, w tym kontekście funkcjonowało jako eufemizm.
CZYTASZ
||Sanatorium Seksu
RomanceW okolicy niedawno otwarto Sanatorium Seksu. Pod tą nazwą skrywa się wiele niewiadomych, w tym jedna główna: czym właściwie jest to miejsce? Tego jeszcze nie wiemy, ale do ośrodka właśnie ktoś się wprowadził, więc możemy po prostu iść za nim i prze...