Pochyliłem się nad muszlą klozetową i kaszlnąłem mocno, krwią...

497 14 50
                                    

W ogóle na początku to miał być super emocjonalny, trudny i depresyjny rozdział, ale się skapnęłam, że za bardzo się rozpisałam i dawkę emocji będziecie mieli w następnym, a później stwierdziłam, że mam wenę, więc skorzystam  i będzie trochę depresyjny, ale i tak nie tak bardzo jak następny, lub ten co będzie po kolejnym. Tam będziecie mieć dopiero roller - coaster. 


TEN ROZDZIAŁ MA PRAWIE 4000 TYSIĄCE SŁÓW, TAKŻE OCZEKUJĘ, ŻE BĘDZIECIE MI KOMENTOWAĆ, JAK SIĘ TAK NAPRODUKOWAŁAM. NIE CHCIAŁAM ROZDZIELAĆ WYDARZEŃ, TAK WIĘC PROSZĘ, MACIE PRZEDWCZESNY DZIEŃ DZIECKA <33

You show your sadness" - "They will call you emo"

"You show your anger" -  "They will call you Karen/brat"

"You show your happiness" - "They will call you cringe"

"You show your love" - "They will call you pick me"

"You show your fear" - "They call you scardy cat"

"You show nothing" - "They call you lazy/emotionless..."


Pov Will:

Odmówiłem mu. Powiedziałem mu, że nie czuję tego samego, że chcę pozostać tylko jego przyjacielem. Widziałem łzy, połyskujące w końcikach jego oczu, Aideen spuścił głowę, zrobiło mi się go okropnie żal, ale byłem zbyt zablokowany przez własny strach, żeby cokolwiek zrobić...Miałem ochotę krzyczeć, że nie byłoby nic, co uczyniłoby mnie szczęśliwszym, niż zostanie jego chłopakiem. Prawda jest taka, iż nie chciałem, żeby cierpiał przeze mnie bardziej, kochałem go, naprawdę go kochałem...gdybym mógł zrobić cokolwiek, żeby wtedy się zgodzić, zapłaciłbym za to każdą cenę. Bez wyjątku. Ale widziałem, iż moja choroba się rozwija, leki już nie pomagają, jestem coraz słabszy. Moja onkolożka patrzy na mnie z bólem za każdym razem, gdy mnie widzi. Nie zostało mi wiele czasu...czasem, czasem się boję, zastanawiam się również, jak poradzi sobie moje rodzeństwo, gdy już odejdę z tego świata. Jeszcze kilka miesięcy temu, byłbym bardzo szczęśliwy, umierając na cokolwiek, ale teraz chciałem żyć. Chciałem być z Vince'em, z Aideenem, śmiać się z bliźniakami, trenować z Dylanem i zachwycać się nad małą Hailie, której już zdążyłem wybaczyć. Nie mogłem się na nią gniewać do nieskończoności, odpowiednia kara została już jej wymierzona. A mianowicie przez jej sumienie. I jeszcze jedna, najważniejsza rzecz - Tony, który nie poradzi sobie beze mnie. Gdy go znajdziemy, trzeba będzie poświęcić sporo czasu na przywrócenie go do dawnego stanu i zapisać na terapię. Mogę nawet chodzić tam razem z nim, ale nie pozwolę, żeby coś mu się stało. Wraz z rodzeństwem jesteśmy już coraz bliżej odnalezienia Tony'ego, nie tracimy nadziei, minął już miesiąc, tak, cały miesiąc, ale pomimo tego wierzę, że uda nam się go znaleźć. Wracając do tematu mojej choroby, moje stadium jest już na tyle zaawansowane, że mam przerzuty do kości i zaczynam mieć problemy z chodzeniem...to jest naprawdę straszne, gdy czujesz, że osuwasz się na podłogę i masz wrażenie, jakbyś miał zaraz runąć bezwiednie na posadzkę. Jeszcze mi się to nie zdarzyło, ale boję się bardzo, że pod koniec życia, którego, jak wiadomo, nie zostało mi dużo, będę musiał jeździć na wózku. Rak jest już na tyle rozwinięty, iż mam świadomość, że muszę powiedzieć o tej chorobie Vince'owi, jednak nie chcę go martwić i męczyć, ma już tyle na głowie...Chociaż jestem świadomy, że zatajanie tego jest jeszcze gorszym pomysłem. W końcu się i tak dowie , a przeraża mnie myśl, iż może się tego dowiedzieć nie z moich ust. Tyle myśli kotłowało mi się w głowie, gdy odrzucałem Aideena, czułem się z tym coraz gorzej, ale tok moich myśli zaburzył mój schorowany organizm. Poczułem bowiem, że zbiera mi się na wymioty i zacząłem zanosić się ciężkim kaszlem. Pobiegłem szybko do łazienki, po drodze mijając zdezorientowanego Shane' a.

Will Monet, gdy świat się sypięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz