19. Dwa naboje, które odebrały mu nadzieję...

93 13 1
                                    

Rok 2054.

Końcówka lata, noc sierpniowa, stał na jednym z balkonów Metropolitan Museum of Art., obserwował ludzi, którzy w tańcu zlewali się w jedną kolorową plamę elegancji i błysku. Panowała harmonia: muzyka klasyczna, grająca przez samych wybitnych muzyków, jedzenie przyrządzone przez najlepszych kucharzy, kelnerzy, którzy podawali w pięknych kielichach alkohol i on.

Dziś był jego debiut, oficjalnie miał zastąpić ojca. Anny właśnie rozmawiała z Arią, śmiały się, a on poczuł ciepło na widok jego rodziny, silnej, niezłomnej, z szacunkiem. Czuł wagę jego nazwiska na barkach, ale to była cena, jaką musieli zapłacić, chociażby za to, że mogli pokazywać się i organizować bale w takich miejscach. Powoli zbliżała się północ, dziś miał zrobić kolejny krok, ku dorosłości, a mianowicie oświadczyć się Anny, odszukał jej oczy i wtedy poczuł już, że coś jest nie tak.

Ukochana i jego młodsza siostra szeroko otwartymi oczami wpatrywały się w jeden punkt, strach wypełniał i paraliżował ich sylwetki, zastygły jak jedne z rzeźb za ich plecami. Powiódł wzrokiem za ich, zamarł, na balkonie po przeciwległej stronie stał snajper, celował w punkt na dole, nikt nie zwracał na niego uwagi poza rodzeństwem.

Hermes otwierał usta, ale jego gardło jak związane grubym słupem nie wydobyło żadnego dźwięku, a potem snajper wycelował, huk wystrzału rozniósł się echem po marmurowych ścianach.
Dwa celne trafy. Dwa naboje, które odebrały mu nadzieję i część jego życia. Dwa naboje tkwiące w piersiach rodziców.

Hermes wpatrywał się w zabójcę, a on pośród krzyków, paniki i przerażenia ludzi stał w tym samym miejscu, sięgnął po kieliszek szampana, unosząc wzrok prosto na niego, uniósł trunek do góry, w geście toastu, by następnie wypić jego zawartość.

Nie uciekał, nie chował się, nie oddawał więcej strzałów.

Oglądał swoje dzieło sztuki, krew jego rodziców zalewała posadzki museum.

Kobiety w sukniach wrzeszczały, panikowały, przewracały się o kreacje, gorączkowo szukając wyjścia ucieczki, mężczyźni krzyczeli, rozkazywali, szukali wzrokiem rodziny, a psychopata delektował się tym musicalem, uśmiechał sadystycznie i czekał, jakby chciał, żeby ktoś go złapał...

Obudził się zlany zimnym potem, wspomnienia jak żywe chwytały go za gardło, próbował łapczywie nabrać oddech, przyciskając zesztywniałe dłonie do ciała.

Narzeczona zerwała się ze snu, nie pytała, przytuliła go mocno, jak mantrę szeptała, jak mocno go kocha, a on poddał się tym słowom, płakał w ciemnościach sypialni, w ramionach ukochanej, z myślą, że zrobi wszystko, by jego rodzina była bezpieczna.

 ✨ ✨ ✨

#odłamkiciemności

Odłamki Ciemności  ✭ ZAKOŃCZONA TOM 1  ✭Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz