【XLVIII】Wymiana żywotów

33 2 4
                                    

*POV Jeff*

- Ale ty przecież nie żyjesz. To moja wyobraźnia - odwróciłem się tyłem i mówiłem do siebie

- J-Jeff

- To jest jak w tym... Ratatouille albo Opowieści Wigilijnej. Tyle że ja nie jestem szczurem, nienawidzę gotować i nie mam wyrzutów sumienia - kontynuowałem monolog

- J-Jeff!

- Czyli mam spędzić resztę życia z widmem osoby, która zginęła przeze mnie. Shit czyli jednak mam wyrzuty sumienia. Ale nie aż takie! Może to z braku snu. Nie. To na pewno z braku snu

- JEFF!

Poczułem nagle metal zaciskający się na moim ramieniu z jednej strony, a z drugiej czyjąś dłoń. Wyrwało mnie to z zamyśleń i mogłem spojrzeć w oczy osobie przede mną

- N-nie zginąłem. Uratował mnie te-en gruz przez który nie m-mogłem się ruszyć. O-osłonił mnie przed płomieniami. N-nie jestem widmem więc s-się ogarnij - chłopak powiedział ostro, a na jego twarzy widniała determinacja i... chyba radość. Pierwszy raz ktoś się cieszy na mój widok

- Potrzebuję czasu by to przetworzyć ale narazie idźmy z wersją, że ty to faktycznie ty. Skoro nie zabił cię wybuch dlaczego nie dobili cię tamci - spytałem niepewnie, wciąż nie do końca przekonany, czy to jest wytwór mojej wyobraźni, czy może faktycznie nie

- Chcą inf-formacji. Na nasz temat. T-tego gdzie mieszkamy i i-ile zostało z rezydencji. J-jedyne czego są pewni, to że ona spłonęła. N-nie powiedziałem im nic a-ale też kwestia czasu, g-gdy sami znajdą czego szukają. Zwłaszcza jeśli ty t-tu teraz jesteś. Jak w ogóle da-ałeś się złapać! K-każdy wie, że jesteś niero-ozważny ale że aż t-tak? A-ale skoro jesteśmy we d-dwoje, może uda nam się wydo-ostać. Mam n-nawet plan tylko najpie-

Nie dałem mu dokończyć. Będę zbierać swoje resztki godności z podłogi później. Teraz... cieszyłem się że żyje. Przytuliłem się mocno do niego, a on położył swoją dłoń na moich plecach mocno zdezorientowany

- Ch-chyba ta sytuacja nie działa na c-ciebie dobrze - poklepał mnie po łopatce

- W każdym razie! - odsunąłem się szybko i zmieniłem temat - A ta ręka to też ich sprawa? Amputowali ci ją jako tortury. Wiedziałem! Z Jackiem też to mogą zrobić muszę mu pomóc!

- Cóż t-tak ale też i nie. Gdy na p-początku faktycznie używali t-tortur by wyciągnąć cokolwiek ze mnie, t-tak gdy przypisali mi nowego "o-opiekuna", bo przedni zginął w u-uh... niewyjaśnionych okolicznościach... Ujmę to t-tak. Lewą rękę i p-prawą nogę faktycznie musieli amputować po wypadku. J-jednak po zmianie personelu zajmującego się moją sprawą, ten rudy n-najpierw mnie zmierzył, a za parę d-dni przyszedł z protezami i n-nawet przepraszał - Brian wytłumaczył na spokojnie

- Rudy? Jaki rudy? - po tym wszystkim ten kolor włosów nie kojarzył mi się za dobrze

- D-dość niski, azjata, ale ra-aczej nie w stu procentach. Przedstawił się jako tech-chnik i imię chyba na S

- Susumi - uderzyłem pięścią w ścianę - Jaki ten świat jest mały - warknąłem

- Cz-czyli go znasz? - Hoodie westchnął i usiadł na dolnym łóżku - T-teraz twoja kolej by opowiedzieć c-co mnie ominęło

Milczałem chwilę ale w końcu usiadłem obok niego i streściłem wszystko co się działo

*POV Jack*

- Poniosło cię mocno ostatnio

Pierwsze słowa jakie usłyszałem po przebudzeniu. Chyba był to Nicolas ale głos zlewał się z piszczeniem, które nieustannie rozbrzmiewało mi w głowie. Na dłoniach czułem kajdany, tak samo jak znaną mi metalową obrożę na szyi

Black & White Flames (JeffTheKiller x EyelessJack)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz