12. Dwa ślubne kontrakty

8.1K 309 11
                                    


Salvatore siedział na tylnym siedzeniu czarnego bentleya wpatrując się w wysokie nowoczesne budynki, które właśnie mijali po drodze. Jego mroczne myśli krążyły nieustannie wokół siostry i jej chorego pomysłu, by zaprosić Gemmę do siebie. Z początku bardzo sceptyczny, odpuścił, gdy Sofia zaczęła mu jęczeć do słuchawki podczas spotkania z Niccolo. Nie mógł pozwolić sobie na rozproszenie, więc zgodził się niechętnie na jej propozycję. Teraz opierając głowę o czarny skórzany zagłówek zastanawiał się co teraz robią. Godzinę wcześniej otrzymał raport Luci według którego pojechały do SPA w centrum Palermo. Wibrujący w dłoni telefon odciągnął jego myśli od blondynki.

– Chyba wiemy kto stoi za ostatnimi atakami. Wracamy z Lotario do Palermo, lądujemy za godzinę – powiedział zmęczonym głosem Rizzi – jesteś już na miejscu?

– Właśnie dojeżdżam. Spotkajmy się w Piacere za dwie godziny. Też mam kilka ważnych wiadomości. Ale to nie sprawy na telefon – wyjaśnił Salvatore pocierając dłonią dwudniowy zarost.

Poprawił spinki przy mankietach i westchnął przeciągle rozłączając się. On również był zmęczony. Kilkugodzinny pobyt w Trapani dał mu się we znaki. Podróż dodatkowo potęgowała jego zmęczenie. Rzucił telefon na kanapę obok siebie i przymknął na chwilę powieki. Chwycił za kubek z kawą i wziął duży łyk. Marzył, by znaleźć się w swoim mieszkaniu, w łóżku, tuląc nagie ciało Gemmy. Pierwszy raz w życiu zapragnął bliskości jakiejś kobiety. Zdezorientowany swoimi dziwnymi pragnieniami sięgnął ponownie po telefon, który akurat zasygnalizował przychodzącą wiadomość. Luca napisał, że dziewczyny są w drodze do domu rodzinnego Marchettich. Uśmiechnął się mimowolnie wyobrażając sobie jak mamma wciska w Gemmę swoje popisowe canneloni i zamęcza ją milionem pytań. Chciałby widzieć reakcję matki na jej widok i znać opinię na temat blondynki. Zdawał sobie sprawę, że nie mógł tak po prostu przedstawić jej swojej matce. Co miałby powiedzieć?

Mamma, to Gemma, służąca, którą pieprzę co noc?

Kurwa.

Zastanawiając się dłużej Marchetti doszedł do wniosku, że nawet nie mógłby tego zrobić. Nie może myśleć o niej w kategorii innej niż teraz. Jest tylko służącą a on jest jej pracodawcą. Nigdy nie pozwoli, by jakaś kobieta panowała nad jego myślami, manipulowała nim i wykorzystywała jego słabość do niej. Diabeł nie miał serca, nie miał uczuć, nie miał słabych punktów. I to czyniło go tak silnym i bezwzględnym.

Dwie godziny później siedział na miękkiej kanapie w swoim gabinecie w Piacere. Popijał wódkę z lodem spoglądając na Rizziego, który obracał w dłoni białą kopertę.

– Nie rozumiem. Dlaczego kurwa to ma być sprawa ruskich?

– Według Belliniego mszczą się za dostawę gloców z zeszłego roku, tą która spłonęła w naszym porcie – rzucił Dazio patrząc z politowaniem na Lotario, który właśnie wolnym krokiem wchodził do gabinetu – tylko ciekawi mnie dlaczego dopiero teraz.

– To nie Messina stoi za atakami na konwój. Ruscy próbowali zatrzeć ślady, ale trochę nieudolnie – dodaje Lotario – Właśnie rozmawiałem z Sofią. Jej zespół przechwycił kolejne dwie notki z których wynika, że planują następny atak.

– To się kurwa nie klei kupy – syknął Salvatore przywołując ruchem dłoni kelnerkę.

– Wiem – dodaje Lotario klepiąc po pupie zgrabną blondynkę – podaj mi wódeczkę skarbie – zwraca się do kobiety.

– Oczywiście panie Marchetti. Coś jeszcze podać? – pyta nachylając się tak mocno, że widać piersi wylewające się z zbyt kusego stanika.

– Nie. Spierdalaj – rzuca wkurzony Salvatore.

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz