21. Toczy tę wojnę o życie razem z nią...

75 14 1
                                    

Gdy zapłaciła taksówkarzowi, nawet nie ukrywał, że z przyjemnością się jej pozbywa z jego pojazdu.

Torebka osunęła się z ramienia ochroniarki, spadła na ziemię, ale podniesienie jej wydawało się dla Florence wyzwaniem. Zacisnęła szczękę, zrobiła to powoli, prawie płacząc z bólu. Wszystko ją rwało, każdy mięsień płonął żywym ogniem, ale ona musiała dojść do rezydencji. Ktoś z pracowników krzyknął na jej widok, ale była skupiona tak bardzo na stawianiu kroków, że nawet nie zauważyła, że Bunia próbowała jej pomóc.

— Florence! Co się dzieje? O boże... dziewczyno! Zadzwoń po karetkę! Wezwij...

Florence machnęła ręką na gosposie.

— Nie trzeba. Zadzwoń do Victorych. Muszę z nimi pogadać — wychrypiała.

Skierowała się do salonu, jak kłoda upadła na fotel, jego skórę poplamiła dalej krwawiącymi z rozcięć dłońmi. Zamknęła oczy. Sekunda za sekundą odliczyła w głowie.

Usłyszała krzyk, gdyby mogła, to by się skrzywiła. Otworzyła oczy, a w nią wpatrywało się pięć osób.

Pięć wyrazów twarzy.

Przerażenie: Aria. Wściekłość: Leo. Zdumienie: Louis. Zmartwienie: Ares. I ostatnia twarz, na której kobieta się skupiła, pokerowa twarz, która nie wyrażała nic.

— Ktoś mnie śledził, jechałam autem, Leo musieli myśleć, że to on. Zaatakowali mnie, gdy zboczyłam z trasy. Spalili teczkę — streściła.

Wyjęła telefon, wyciągnęła w stronę Hermesa.

Wziął komórkę bez słowa.

— Policji powiedziałam, że wpadłam w poślizg. Może ktoś z twoich ludzi rozpozna te głosy?

Chciała dodać więcej, ale jej powieki były zbyt ociężałe, twarz Hermesa drgnęła, a Leopold zawył, Aria chyba płakała, Louis i Ares podeszli do zakrwawionej Florence, ale była zbyt słaba, by reagować na cokolwiek.

Wszystko wokół niej opanował ogień i ból. Ręce, które ją podnosiły, woda prysznica, która zmywała z niej brud, pot i krew, maść, która szczypała i wżerała się w rany, głowa pulsowała coraz bardziej, jak tykająca bomba, która rozsadza od środka. Jedyne ukojenie miała w pięknych oczach: gdy wymiotowała, a potem przemywała z pomocą twarz: wiedziała te oczy. Gdy ktoś ją kładł na miękki materac i przykrywał kołdrą, widziała te oczy. Gdy zasypiała, ledwo nabierając oddech, jedyne, o czym myślała, to o oczach człowieka, dla którego ryzykowała własne życie.

W całym morzu bólu, w którym się topiła, to było jak zachłanne łapanie powietrza. Jak ostatnia deska ratunku. Jak pierwszy posiłek po wielu dniach głodówki.

Świadomość, że ktoś czuwa nad nią, jest przy jej łóżku i toczy tę wojnę o życie razem z nią.

 ✨ ✨ ✨

#odłamkiciemności

Odłamki Ciemności  ✭ ZAKOŃCZONA TOM 1  ✭Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz