Rozdział 19

86 10 0
                                    



Kręciłam się po sypialni, próbując się uspokoić, lecz wszystko na nic. Rwałam sobie włosy z głowy, myśląc, co się tam dzieje. Przyłożyłam ucho do drzwi, lecz nic nie słyszałam. Ciekawość jednak zwyciężyła, wychyliłam głowę, lecz nadal nie docierały do mnie żadne odgłosy. Chyba sobie poszli, tak jak chciałam. Weszłam do kuchni. Przy stole siedział Samuel i wycierał się papierowym ręcznikiem z krwi. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Najpierw spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, a za chwilę wydawało mi się, że dostrzegłam w jego oczach żal. Nie spuszczaliśmy z siebie wzroku, gdy odsunęłam krzesło i usiadam po przeciwległej stronie.

– Jednak zostałeś – powiedziałam, przerywając ciszę. Chwyciłam za mandarynkę z miski i obracałam ją mechanicznie w palcach. Zerknęłam na niego, czekając na odpowiedź.

– Dlaczego? – dopytywał, siląc się na opanowanie. Widziałam, jak zaciska szczękę, a żyła na szyi pulsuje. To będzie najtrudniejsza rozmowa, jaką kiedykolwiek mieliśmy.

– Co dlaczego? Myślisz, że cię zdradziłam? – westchnęłam przeciągle. Nadal nie wierzyłam, że mnie o to oskarża. – Nie można zdradzić kogoś, z kim się nie jest, a wczoraj wypiąłeś się na mnie, kończąc nasz związek.

– O czym ty do mnie mówisz? Co? Jak to nie jesteśmy w związku? – Uderzył pięścią w stół, aż podskoczyłam. Zdecydowanie nie umiał panować nad emocjami. Wstał, a po chwili zaczął krążyć po mojej małej kuchni.

– Po pierwsze wszystko chcesz na już i niemalże na siłę, choć wiele razy mówiłam, żebyś tego nie robił, żebyś szanował moje zdanie – zaczęłam wyliczać na palcach. – A po drugie nie masz do mnie za grosz zaufania, skoro uważasz, że cię zdradziłam. – Zaciągnęłam się głośno powietrzem. – Po trzecie w dupie mam takiego chłopa, co się obraża za byle gówno i mnie zostawia, nawet się nie zastanawiając, jak wrócę do domu w środku nocy.

– Biegam za tobą jak gówniarz, staram się, a ty mimo wszystko masz mnie w dupie. Co bym nie zrobił, zawsze jest źle. Udowodnij, że mnie nie zdradziłaś, skoro tak... – Stanął przy blacie i się oparło o niego, miażdżąc mnie wzrokiem. Wstałam, żeby nie górował nade mną i stanęłam krok od niego, krzyżując ręce na piersi i tak samo jak on przybrałam wojowniczą pozę.

– Wiecznie masz pretensje i traktujesz mnie jak swoją własność. Nie zdradziłam cię. Po prostu zabalowaliśmy, czy to coś złego? Jak mi nie wierzysz, to trudno, twój problem. Nie zrobię badania ginekologicznego, żeby ci to udowodnić – prychnęłam poirytowana. Gdyby jego wzrok mógł spalać, już byłabym kupką popiołu. Nie dam się jednak zakrzyczeć i nie zacznę go przepraszać za coś, czego nie zrobiłam.

– Kocham cię, czy to nic dla ciebie nie znaczy? Jestem cholernie zazdrosny, a ty jesteś upartą wiedźmą. – Spuścił z tonu, lecz nadal był zły. Zatkało mnie na jego słowa i zachłysnęłam się powietrzem. Nie spodziewałam się, że teraz wypali z grubej rury z tym, że mnie kocha. Czy to był jego najważniejszy argument?

– Przykro mi, że nie darzę cię takim uczuciem, jakbyś chciał. W tej kwestii zawsze byłam z tobą szczera – powiedziałam, gdy już mózg znalazł połączenie z językiem.

– Nie pozwolę ci odejść ode mnie – cedził przez zaciśnięte zęby. – Przyjadę po ciebie przed pracą.

Rzucił na mnie ostatnie spojrzenie i wyszedł, ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Dobrą chwilę wpatrywałam się w nie oniemiała. Samuel był jak tornado przechodzące przez moje życie. Inne kobiety zapewne dałyby sobie obciąć ręce za takiego faceta, ale nie ja. Trzeba przyznać, że urodą nie grzeszy, ale charakter ma równie paskudny, jak ja. Brakowałoby mi jedynie seksu z nim, bo jest dobry w te klocki. Nie każdy facet dorównałby mu. Pokręciłam głową i nastawiłam wodę na gaz. Wyjęłam kubek, po czym wsypałam kawę oraz cukier. Wyciągnęłam fajkę z paczki i odpaliłam od kuchenki. Wciągając dym za dymem, powoli uspokajałam się, analizując naszą rozmowę. Zalałam kawę i zgasiłam peta w popielniczce.

TRYLOGIA KLUBOWE ŻYCIE - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz