[Noeul]:
Staliśmy przed lasem patrząc tylko w jego stronę.
-Ktoś jest chętny pójść przodem?- Pyta Esme.
-Może nasz cudowny i wszechmocny dowódca?- Dodaję Evan a Platon z trudem przełyka ślinę.
Pokręciłem lekko głową wzdychając.
-Nie mamy na to czasu... Serio... -Mówię i wychodzę na przód Boss dorównuję mi kroku. Więc szliśmy przodem.
-Jak to się stało, że od 5 lat chodzimy na te same zajęcia a nigdy nie udało nam się poznać i pogadać dłużej?- Pyta mnie straszy a ja spoglądam lekko kątem oka na niego po czym znów się skupiam na drodze.
-Nie wiem.. Nic nie przecięło naszych dróg.- Odparłem i wzruszyłem ramionami.
-Aż do teraz.- Dodał.
-To fakt..- Przyznaję i zatrzymuję się gdy już jesteśmy w głębi drzew.
-Co się dzieję?- Pyta Peat który szedł trochę za nami.
-Słyszę coś..- Oznajmiam i wszyscy są cicho. W wietrze to jedno słyszę łamiące się patyki ale nie na ziemi a bardziej u góry?... -Ludzie chowajcie się... Szybko... - Dodaję i odsuwam się z Bossem za jedno z większych kor drzew.
Nagle coś ucicha i gdy już mam się wychylić by zobaczyć co to ale to coś zaczyna nas mijać.
Cholera! Wszyscy są przerażeni.
-Co to do kurwy jest.....?- Mruknął bardzo cicho Boss. Przyjrzałem się potworowi i z trudem przełknąłem ślinę. -To... Aldery....- Odpowiedziałem bardzo cicho.(Aldery):
-Że co?- Pyta.
Odwróciłem się do niego.
-Czy ty słuchałeś na lekcjach?- Pytam przyglądając mu się.
-No tak średnio..- Odparł a ja czuję jakbym wyzionąć miał ducha. -Jeśli to nas wytropi.... Będziemy mieli przesrane... Ich głos ma tak dużą częstotliwość, że gdy krzykną nasz mózg zostanie odłączony a my będziemy mieli śmierć na miejscu...- Dodałem.
-No to mała lipa...- Mruknął.
-Mała?- Pytam nie dowierzając.
-No dobra wielka.. Ale wiesz co stłumia dźwięk?- Pyta.
-Co?- Pytam i czekam dłuższą chwilę na odpowiedź.
-Woda.- Dodaję i uśmiecha się.
Zastanowiłem się chwilę.
-Tak... Racja... Woda zniekształca i nie przepuszcza niektórych fal... Boss jesteś genialny..- Odparłem. Musimy się dostać do nich...- Mówię. Chłopak zaczął myśleć..
-Wiem.- Dodaję a on patrzy na mnie.
Stanąłem na przeciw niego i zakryłem mu rękami uszy zatykając je wodą. Daję to efekt taki jakby był właśnie pod wodą a co za tym szło? Dźwięk był częściowo ściszony i oddalony.
Zrobiłem sobie też to.
Wychyliłem się i spojrzałem na Rose. Pokazałem jej gestykulując by weszła mi do głowy.
"Rose słyszysz mnie?" Pytam w myślach a dziewczyna kiwa głową, że tak. "Świetnie. Powiedz po cichu Platonowi by wyrzucił jakąś dużą kłodę gdzieś dalej by odwrócić uwagę tego Aldera od nas.." Dziewczyna pokazała mi gest palcami który świadczył, że zrozumiała. Szepnęła na ucho coś Platonowi.
Ten wyrwał drzewo z korzeniami wyrzucając w bok gdy Aldera skupiła się na tym pociągnąłem Bossa za nadgarstek na drugą stronę do nich.
Podszedłem każdemu szybko po kolei zatykając uszy. Poprosiłem Rose by połączyła nas wszystkich telepatią dzięki czemu nie będziemy musieli nic mówić a będziemy się mogli porozumiewać.
Nie wiem co się stało ale ta dwójka Evan i Platon coś znów odwalili zaczęli się popychać przez co wpadli na Esme a ta biedna się przewaliła łamiąc przy tym patyk.
To w tym momencie Alder nas zauważył.
Z prędkością światła przyleciał do nas krzycząc. Przez wodę nie było tego aż tak słychać ale trochę dźwięk w nas uderzał gdy przez ten krzyk zjawiło się ich tu jeszcze więcej. Latali i krążyli dookoła nas. Wszystkie krzyczały tak głośno, że ta woda nie wiem jak długo wytrzyma w walce z tym dźwiękiem.
Zaczęliśmy ich atakować.
Ja pierdole nie wiedziałem, że w prawdziwym życiu jest to tak cholernie trudne. Na filmach zawsze widać tak łatwe unikanie ciosów ale w życiu prawdziwym? Refleks, zwinność gdyby nie to zostałbym już chyba z 6 razy przebity jakąś kością którą trzymali w dłoniach.
Używaliśmy mocy ale to na nic wciąż atakowali z równie wielką siłą co na początku jak nie większą a my byliśmy coraz słabsi.. I wtedy coś do mnie dotarło.
Rozłożyłem ręce tworząc dużą kulę wody w której byliśmy teraz środku.
"Platon wpuść tu od środka powietrze." Powiedziałem mu telepatycznie. Po chwili Rose, Peat, Fort upadli na spód kuli która unosiła nas lekko nad ziemią zaczęli szybko oddychać.
-Jak niby mamy z nimi wygrać?- Dodał zdyszany Peat.
-My z nimi nigdy nie wygramy... Czerpią energię i siłę z ziemi, drzew... Są na swoim terytorium w dodatku nasze moce nie działają na nich. Mogą ich na chwilę zatrzymać ale nic więcej...- Odparłem.
-To co teraz robimy...?-Dodaję Esme.
-No tak, przecież!- Mruknąłem.
-Co?- Pyta Fort.
-No właśnie zamiast atakować je spróbujmy je zatrzymać by mieć czas na ucieczkę.- Dodałem.
-Ale jak?- Pyta Boss.
-To leśne potwory i chronią to co ich. Czyli roślin nie zniszczą i ziemi także. Peat i Evan to zadanie dla was.- Mruknąłem.
-Co mielibyśmy zrobić?- Pyta Evan.
-To proste. Evan rozstąpi ziemie a Peat pnączami wciągnie je do tej szczeliny wtedy Evan zamknie tą szczelinę sprawiając, że trochę im zejdzie nim się stamtąd wydostaną. - Odpowiedziałem. - Będziemy mieli czas na ucieczkę z lasu wtedy... A bardziej z tej części gdzie grasują te Aldery.- Dodałem.
-A nie lepiej wywiać ich gdzieś daleko?- Mruknął Platon.
-Nie. Używanie mocy nie odpowiedniej względem potwora sprawia, że tworzymy go silniejszego... Jeśli Boss użył by ognia by spalić ich... To sprawiłby tym samym, że uodporniły by się na ogień. Coś jak levelowanie postaci.. Daję jej więcej możliwości i pola do działań.- Mówię.
-Dobra zróbmy tak jak mówi Noeul. Na razie on jako jedyny ma najlepsze i najrozsądniejsze plany i zazwyczaj one wychodzą...- Dodał Fort.
-Zgadzam się z Fotrem.- Mówi Esme a Rose kiwa głową potwierdzająco.
-Czyli uzgodnione.- Odzywa się ponownie Fort.
Spojrzałem na Evana.
Opuściłem kulę na ziemię tak by mógł dotknąć bezpośrednio ziemi.
Chłopak stanął na ziemi i spojrzał na mnie.
-Teraz?- Pyta nie pewnie.
-Jesteście gotowi do biegu?- Pytam spoglądając na każdego. Dopiero gdy każdy mi to potwierdził wziąłem wdech i spojrzałem na Evana.
-Teraz!- Mruknąłem a on tupnął mocno w ziemię rozdzielając ją. Pnącza i zarośla złapały Aldery wciągając je w w przepaść między ziemią. Bariera wody zniknęła. Evan zamknął rozdzielenie ziemi zamykając je tym samym pod ziemią.
-Dobra biegniemy! Szybko szybko!- Upewniłem się, że każdy ruszył z miejsca i dopiero sam ruszyłem sprintem za nimi. Dorównałem im biegu.
-Gdzie biegniemy?- Krzyknęła po drodze Rose.
Rozejrzałem się szybko.
-Tam na górę!- Wskazałem palcem jedną z wyboi która była odkryta od drzew.
Aldery uwolniły się.. Biegli wprost na nas ale wybiegliśmy z lasu wręcz wywalając się na trawę a potwory chcąc iść za nami rąbnęły w barierę która nie wypuszczała ich z lasu.
Wszyscy dyszeli..
-Skąd wiedziałeś, że nie mogą wyjść z lasu?- Pyta Platon patrząc na mnie.
-Nie wiedziałem... To było na logikę skoro są zapisane jako potwory duchy leśne..- Odparłem samemu dysząc lekko.
-Jesteś naprawdę mądry.- Dodała Rose.
Westchnąłem i położyłem się na trawie plecami. -To nawet nie początek tej misji a my już zaliczyliśmy walkę z Alderami co będzie następne? Cerbery? Sokoliki? Ostarony?- Dodaję.
-Lepiej nie...- Dodaję Peat.
Wzdycham.
-Czy na pewno to my powinniśmy się tym zajmować? Zaczynam wątpić. - Mruknąłem.
-Jak dotychczas wszystko wychodzi.- Mówi Fort.
-Racja ale to na razie nie są mocne rzeczy wiecie z czym my się tutaj możemy mierzyć? Nie chcę już o tym myśleć. - Odparłem.
Złączyłem dłonie wypełniając je wodą. Napiłem się. Rose usiadła obok i także złożyła ręce.
-Mogę trochę?- Pyta.
-A ty nie pijesz krwi przypadkiem?- Pytam.
-Piję ale nie będę was przecież gryzła wolę się napić wody.- Odparła dziewczyna. Uśmiechnąłem się i wypełniłem jej dłonie wodą.
No plus był taki, że nie umrzemy ani z odwodnienia ani z braku jedzenia.
Fajnie ale co dalej? Od czego mamy zacząć? Gdzie szukać tego złodzieja? Męczące to jest niesamowicie...
-Co teraz?- Pyta Evan.
-Powinniśmy iść dalej.- Odzywa się Platon. A ja wstaję z ziemi. -Nie sądzę by był to dobry pomysł.. Myślę, że powinniśmy tu odpocząć użyliśmy bardzo dużo mocy. Powinniśmy zjeść i się nawodnić. Nie wiemy z czym jeszcze będziemy musieli się mierzyć.. Musimy mieć na to siłę.- Mówię.
-W sumie to racja.- Przyznaję Platon i siada na ziemi.
Peat dał nam trochę owoców a ja rozlałem wodę.
-Prześpijmy się tutaj..- Odparłem.
Gdy ściemniło się i zrobiło się chłodno Boss zrobił ognisko a oni położyli się na trawie. Ja również leżałem. Po nie długim czasie zasnęli. Ja nie potrafiłem.
Usłyszałem lekki huk podniosłem się do siadu i zobaczyłem, że przy stercie jabłek jest smok Durun.
Kiedy zauważył mnie odsunął się i wpatrywał z intensywnością we mnie pokazując, że jest gotowy do ataku. Co udowodnił przez pokazywanie ostrych jak brzytwa zębów i rozłożenie skrzydeł w pozycji obronnej.(Smok Durun):
Podniosłem się powoli.
-Csi... Spokojnie.. Nie chcę zrobić Ci krzywdy...- Odparłem. I wziąłem jedno jabłko i wystawiłem w jego stronę.
Był tak ogromny ale i cichy... A gdyby nie przewalenie się jabłek nie wiedziałbym, że tu jest... Zawsze mogłem tylko czytać o nim w książkach... Nigdy nie marzyłem nawet by spotkać go na żywo.
Smok wpatrywał się dłuższą chwilę w jabłko które trzymałem nie pewnie się zbliżył biorąc je. Wsunąłem powoli i nie natarczywie dłoń pod jego pyszczek. Drugą kładąc od góry lekko go pogłaskałem.
Podałem mu parę innych owoców.
W głowie utworzył mi się pewien plan.
-Zechciałbyś mi pomóc malutki?- Mruknąłem. Ekhem "MALUTKI" Kto tu jest malutki ale no to się wytnie...
Pogadałem sobie trochę do niego pogłaskałem i pozwoliłem odejść. Popatrzałem jak poleciał i zniknął za drzewami.
Uśmiechnąłem się. Kiedy odwróciłem się w stronę ogniska zobaczyłem siedzącego Bossa.
Który wstał i podszedł do mnie powoli.
-Czy ty właśnie głaskałeś najbardziej nie ufnego smoka?- Podniósł lekko brew.
-Może.. Czemu nie śpisz?- Pytam.
-O to samo mógłbym zapytać.- Dodaję.
-Nie potrafię zasnąć...- Odpowiadam.
-A ja się chyba wyspałem już.- Zaśmiał się cicho. Usiedliśmy sobie na trawie.
-Coś cię gryzie?- Pyta.
-Trochę... Tęsknię za rodzicami.. Nawet nie mogłem się z nimi pożegnać.. A jeśli umrę i już nigdy ich nie zobaczę?- Dodałem smutno.
-Też tęsknię za swoimi... Nie martw się..- Położył delikatnie dłoń na mój bark. -Wrócimy, wrócimy razem z Wielką Księgą.- Dodał i uśmiechnął się.
Odwzajemniłem delikatnie jego uśmiech.
-Dziękuję.- Mruknąłem.
-Nie masz za co. Jesteśmy jedną drużyną musimy się wspierać czyż nie?- Mówi a ja potwierdzam skinięciem głowy.
-Z początku wydawałeś się taki oschły, zimny i wredny. Pozory naprawdę lubią mylić.- Dodałem.
Chłopak zaśmiał się.
-No widzisz. Chociaż.. Zazwyczaj taki jestem..- Wzrusza ramionami. -Po prostu dużo rzeczy mnie. irytuję i denerwuję. Więc mogę wychodzić na takiego gbura.- Mówi.
-Odnośnie tego co powiedziała dzisiaj Rose..- Mruknął a ja spojrzałem na niego.
Ręką pokazując by nie mówił dalej.
-Nie tłumacz się z tego. To twoje myśli i masz do nich prawo a ona nie powinna była wchodzić Ci do głowy.- Dodałem.
-Trochę niezręcznie wyszło..- Odparł.
-Nie przejmuj się tym. To w porządku. Masz opinię na temat danej osoby. Cieszę się, że jestem na tej pozytywnej stronie a nie negatywnej.- Uśmiechnąłem się delikatnie.
Chłopak nie odezwał się tylko odwzajemnił uśmiech.
-Jak myślisz? Kto i po co ukradł tą Księgę?- Pyta chłopak nagle zmieniając temat.
-Wiesz co..? Szczerze? Nie mam pojęcia.. Zastanawiałem się nad tym już tyle razy ale w głowie mam kompletną pustkę.
-Fort zaśmiał się, że to jakiś kosmita wyczuł źródło mocy i przyleciał je zabrać.- Mruknął starszy a ja zaśmiałem się cicho.
-Naprawdę?- Pytam.
A kiedy on kiwa głową ja nie mogę się powstrzymać od cichego śmiechu.
-To najciekawsza teoria jaką słyszałem.- Dodaję.
-No ja też.- Mówi i śmieje się.
Spojrzałem na niego a on spojrzał na mnie. W jego oczach odbijało się światło księżyca sprawiając, że jego oczy się teraz tak ładnie mieniły. Czas jakby chwilowo się zatrzymał. Jednak po chwili dotarło do mnie, że siedzimy i się na siebie gapimy, to chyba nie jest normalne.
Kiedy Rose kaszlnęła lekko przez sen otrząsnąłem się.
-Um pójdę się trochę przespać by naładować siły.- Mruknąłem delikatnie się uśmiechając.
-W porządku ja zrobię sobie wartę.- Posyła mi uśmiech.
Podniosłem się lekko.
-Uważaj na siebie nie wiadomo co tu się jeszcze czai.- Odparłem zaśmiałem się cicho.
-Będę, dobranoc.- Dodał starszy.
Wróciłem na swoje miejsce i położyłem się próbując zasnąć w końcu mi się to udało. Naprawdę niesamowite. Po tej naszej rozmowie jakoś tak mi generalnie lżej się zrobiło na duszy. Nawet się zaśmiałem? Ciekawe.
CZYTASZ
𓂀 𝒵𝒶𝑔𝒾𝓃𝒾𝑜𝓃𝒶 𝒦𝓈𝒾ę𝑔𝒶. -𝐵𝑜𝓈𝓈𝒩𝑜𝑒𝓊𝓁. 𓂀
RandomWidiliano to małe miasteczko ukryte głęboko w terenie który dla ludzi jest kompletnie nieznany i niedostępny. Każdy kto pochodzi z tego miejsca jest wyjątkowy lub został obdarzony przez bogów niezwykłymi przemianami, mocami, zdolnościami lub talenta...