[Noeul]:
Spałem sobie smacznie.
Potrzebowałem tego snu. Jednak z niego wyrwały mnie krzyki. Otwarłem oczy pierwsze co widząc to niebo parę drobnych białych chmur i przelatujące ptaki.
Przeciągnąłem się lekko i podniosłem do siadu.
Evan i Platon oczywiście, że to oni.
Podniosłem się do pionu i podszedłem do nich. Minąłem resztę która stała i patrzyła się jak ci dwaj znów się okładali.
Pociągnąłem lekko Bossa za rękę na bok.
-Boss co tu się znów odwala czemu oni się biją?- Pytam go i widzę wyraźne rozbawienie na jego twarzy.
-Platon obudził się przytulony z Evanem. Od razu się odsunął i mu wywalił w twarz mówiąc, że ma się do niego nie dobierać. W sumie nic większego zaczęli się lać. - Dodał.
Walnąłem się ręką w czoło.
Wróciłem do nich i przepchnąłem się przez resztę, dużym strumieniem rozdzieliłem ich.
-Czy wy do diabła możecie się zachowywać jak mężczyźni w końcu?- Mruknąłem.
-To on zaczął przymila się a potem ma jakiś problem!- Podniósł głos Evan.
-W dupie mam kto zaczął i co. Mamy ważne sprawy na głowie a wy się bijecie bo ktoś kogoś przytulił. Jesteście normalni? Chcecie się pozabijać nim znajdziemy Wielką Księgę? -Dodaję.
Oboje wstają na proste nogi a głowy opuścili w dół patrząc tym samym w ziemię.
-Przeproście się i ręka na zgodę. Już.- Mruknąłem.
-Nie ma szans.- Dodał Platon. Założyłem lekko ręce na klatce biorąc wdech lekki. -Jesteśmy w jednej grupie zrozumcie wreszcie powagę sytuacji. Mieszkańcy Widilianów, ich życie, nasze życie jest teraz od nas zależne. Błagam was..- Odparłem.
Oboje westchnęli głośno.
-Dobra no masz rację.- Mruknął Evan. -Sory okej? Nie wiem co się stało ale nie potrzebnie jak zwykle dolałem oliwy do ognia. - Dodał.
-No ja też zbyt bezmyślnie zareagowałem. Sory.- Odparł chłopak.
-Dobra tyle mi starczy. Utrapienie z wami jest. A teraz czeka was kara.- Dodałem.
-Jaka kara?- Mruknął zaskoczony Platon.
Fala uderzyła w tył ich kolan sprawiając, że oboje znaleźli się na kolanach. Zrobiłem dwie kule wody. Oboje trzymali je nad swoimi głowami.
-Jeśli je puścicie znajdziecie się w środku i utopicie się.- Mówię.
-I ile mamy niby tak klęczeć? - Odparłem.
-Aż nie poczuję się usatysfakcjonowany.- Burknąłem i odwróciłem się odchodząc.
-Damn taki nie pozorny a ma pazurki... Powiedział Fort do Bossa. Zatrzymałem się.
-Chcesz do nich dołączyć?- Pytam i spoglądam na Forta.
-Nie nie nie. -Macha przecząco rękami i śmieje się nerwowo. -Jesteś najlepszy...- Dodał.
-Nie podlizuj się.- Odparłem.
-To jest ciężkie.- Powiedział Platon.
-W dupie to mam. Kara to kara. Jeśli się nie nauczycie to wiecznie będziecie odwalać.- Dokończyłem i odszedłem na bok nieco dalej. Patrzałem w niebo.
Minęło może z 15 minut. W tle były odgłosy jęków zarówno Platona jak i Evana. Nie bierzcie mnie za sadystę jakiegoś. Po prostu nie mam już do nich sił chcę mieć chodź chwilę od nich spokoju.
-Co dalej robimy? -Pyta Esme.
Spoglądam na resztę.
-Musimy się dostać na drugą stronę lasu.- Odparłem.
-Ale jak? W tamtej części jest bardzo dużo Alderów.- Mruknęła Rose zakładając dłonie na klatce.
-O to się nie martwcie. Mamy załatwiony pojazd.- Mówię.
-Jak to?- Pyta Fort.
Podszedłem do tych dwóch stękających osobników i zabrałem im kulę oboje od razu położyli się na ziemi.
-Jesteś okrutny...- Dodał Platon.
-Ty jeszcze nie miałeś okazji poznać mojej okrutnej strony więc zamilcz. Chodźcie mamy misję.- Mówię a oni majaczą i coś jakby mieli się zaraz popłakać. I gdzie te ich udawanie macza?
-To jak chcesz się dostać na drugą stronę lasu?- Pyta Fort.
-Lubicie latać? - Pytam i uśmiecham się.
-W jakim sensie? Nigdy tego nie robiłem.- Odparł Peat.
-Na smokach przelecimy przez las i tak dalej się ruszyć nie mogą.. Więc przez rzekę będziemy musieli przejść sami.- Dodałem.
-Na smokach? Co ty pierdzielisz?- Odzywa się Platon.
-No normalnie na smokach.- Dodaję.
-Gdzie ty smoki wytrzaśniesz w tej dziczy które pozwolą Ci się dosiąść?- Podnosi lekko brew.
Odwróciłem się w stronę lasu i wsadziłem lekko palce do ust. Zagwizdnąłem bardzo głośno.
I długo czekać nie trzeba było.
Nad lasem uniosły się cztery duże smoki Durunu.
-Ty sobie jaja chyba robisz...- Dodał Platon rozchylając lekko usta.
Skierowałem smoki na ziemię.
-Są tylko cztery więc musimy lecieć dwójkami.- Odparłem.
-To ja polecę z Peatem.- Mruknął Fort podchodząc do mojego przyjaciela.
-Rose pojedziesz z Platonem.- Dodałem.
Dziewczyna skinęła lekko głową.
-Mogę lecieć z tobą?- Pyta mnie starszy. Odwracam się w jego stronę.
-Jasne.- Odparłem. -Więc wychodzi na to, że Esme i Evan będą lecieć razem.- Oznajmiłem.
-Chodźcie pomogę wam. Rose i Platon wy pierwsi polecicie.- Mruknąłem oboje spojrzeli na smoka z przerażeniem. -No chodźcie on nic wam nie zrobi..- Dodaję. Po chwili ruszają się z miejsca.
Podszedłem do dziewczyny i złapałem ją za talię podnosząc lekko by mogła usiąść jako pierwsza. -Trzymaj się jego rogów to dzięki nim kierujesz smokiem.- Odparłem.
Pomogłem wejść Platonowi. Podszedłem przed pysk smoka. Pogłaskałem go między oczami lekko.
-Odwdzięczę wam się za to, obiecuję..- Mruknąłem. On tylko lekko prychnął. Uśmiechnąłem się. -Leć.- Mówię a smok wystartował. W tle było słychać krzyki. Nagłe czyż nie?
Podszedłem do Esme i pomogłem jej wejść a za nią usadziłem Evana. Zrobiłem to samo co z pierwszym i powiedziałem dokładnie to samo.
-Fort Peat wasza kolej. Szybko.- Mruknąłem.
Pomogłem wejść przyjacielowi i Fortowi. Ponownie powtórzyłem to co przy pozostałych.
Został ostatni ja i Boss.
Podszedłem do niego. Uśmiechnąłem się. Pogłaskałem go pod pyszczkiem.
-Moja mordeczka..- Dodałem i zaśmiałem się. -Pora i na nas. -Wszedłem na smoka jako pierwszy. Starszy podszedł i spojrzał na mnie. Wystawiłem do niego dłoń. Kiedy ją złapał pociągnąłem go mocniej, kiedy usiadł za mną złapałem za rogi smoka. -Trzymaj się teraz mocno..- Mruknąłem przez ramię. Chłopak przytulił się do moich pleców.
-Leciałeś już na smoku?- Pyta.
-Eee.. Nie, to mój pierwszy raz.- Zaśmiałem się.
-Potrafisz nim kierować? -Pyta.
-No to się okaże.- Dodałem. -Lecimy malutki.- Powiedziałem a smok lekko popełznął odbijając się od ziemi. A później wybiliśmy się nad ziemię. Ciśnienie przy tym było większe niż nie jeden rollercoster.
Chłopak mocniej przytulił się do moich pleców.
-Niby nie mam lęku wysokości ale na otwartej przestrzeni tak wysoko bez zabezpieczeń mnie przeraża trochę jednak...- Mruknął a ja się zaśmiałem cicho.
-To normalne.- Dodałem i pokierowałem smokiem ustawiając go na odpowiedni tor.
-Ty jakoś nie wyglądasz na zbytnie przerażonego....- Odparł.
-Bo lubię duże wysokości i trochę ryzyka.- Oznajmiłem. -Widzisz ich gdzieś tam?- Pytam.
Chłopak rozgląda się po obu stronach.
-Nie...- Mruknął. -A nie.. Czekaj tam są.- Dodał i wskazał palcem ponownie szybko się łapiąc i przytulając.
Nakierowałem smoka by leciał za resztą. Lecieliśmy dobre 10 minut tak był ogromny ten las.
-Uwaga będziemy lądować.- Oznajmiam. -No malutki w dół.- Odparłem i podlecieliśmy w dół po niedługiej chwili jego ciało znalazło się na ziemi.
Zszedłem z niego i Boss także.
Spojrzałem na nich. Czyli przez rzekę sami... Duża jakoś ta rzeka... I ma okropnie silny strumień.
Zacząłem się zastanawiać jeden ze smoków podszedł i szturchnął mnie lekko pyszczkiem.
Odwróciłem się do niego.
Spojrzałem w jego oczy i ująłem rękami jego głowę.
-Dziękuję za pomoc..- Uśmiechnąłem się.
Smok nastawił się tak, że pocałowałem go w pyszczek od góry. Coś tak jakby konia tylko takiego 20 razy większego..... Tak naprawdę to pieszczoty co poradzić?
-Wracaj do reszty mały..- Uśmiechnąłem się. A on poleciał za resztą.
-Jak.... TYŚ.... TO... ZROBIŁ...? NAUCZ MNIE...- Dodał Evan.
-Ale co...?- Pytam.
-Wytresowałeś smoka....- Dodał i wskazał w powietrze palcem.
-Przeszedłem z nim tylko na deala..-Wzruszyłem ramionami. Spojrzałem na wodę. -Coś tu jest nie tak...- Mruknąłem.
-Ale co?-Pyta Rose.
- Nie wiem... Ale czuję nie pokój jak patrzę na tą rzekę.. Czemu odstęp jest tak ogromny od drugiego brzegu... W dodatku ten strumień...- Odparłem. -Jestem za tym by przerzucić nas powietrzem na drugą stronę albo, żeby Peat zrobił most z roślin tym bardziej, że dna nie widać..- Dodałem.
-To tylko woda przecież... Pewnie jest płytko możemy przejść..- Mruknął Platon i wsadził nogę do rzeki.
-Nie!- Krzyknąłem ale znów za późno. Ziemia zaczęła się strasznie trząść wszyscy się odsunęliśmy a z wody właśnie coś się zaczęło wyłaniać.
Jeszcze większe niż te smoki...
-Czy to jest...- Zaczęła w strachu i trzęsącym się głosem Rose a my wszyscy z przerażeniem patrzeliśmy na potwora.
-Tak... Hydra....- Dodałem i przełknąłem ślinę.(Hydra):
Jeśli przeżyję to chyba gołymi rękami uduszę Platona jak jeszcze raz coś zrobi a nie pomyśli o skutkach tego.
Pięć różnych dużych głów atakowało nas a my odskakiwaliśmy na bok robiąc uniki. Cholera! Kiedy ponownie odskoczyłem wpadłem w ramiona Bossa.
-Jesteś cały?- Przytrzymał mnie.
-Tak...- Dodałem dysząc lekko.
-Co teraz zrobimy?- Pyta a ja zaczynam na szybko myśleć ale pod presją jest to cholernie trudne. -Boże nie wiem... Nie mam w ogóle pomysłów...- Dodałem. Zauważyłem Rose która wywróciła się przy uniku przez Platona i głowę hydry która już kierowała się w jej strony by najpewniej ją po prostu pożreć lub rozerwać głowy zapędziły wszystkich w miejsce bez ucieczki.. A ja nie mogłem na to patrzeć.
Nie miałem planu ale co z tego... Nie mogę pozwolić by komuś się coś stało...
Wyciągnąłem swoją katanę którą miałem przy sobie to taka mała broń którą zawsze nosiłem dostałem ją kiedyś bardzo dawno temu od taty nareszcie może się faktycznie przydać. Podbiegłem do dziewczyny odwracając uwagę hydry wskoczyłem na jej głowę i wbiłem miecz cały w jej głowę.
Zadałem parę ciosów mocniejszych. Zjechałem po długiej szyi na sam grzbiet.
-Noeul! Nie!- Słyszałem krzyk z brzegu. Większości.
Znalazłem się w rzece. Wraz z gigantyczną hydrą to prawda ale to mój żywioł.. Woda nie zrobi mi krzywdy potwór już może..
Hydra wciągnęła mnie pod bardzo głęboką wodę.
Nie wiem jak długo tam byłem nim zdołałem się wydostać. Szczęki odtarły się o mnie parę razy a zęby ostre jak brzytwa stworzyły mocniejsze zadrapania na moim ciele.. Moja koszulka była roztargana. Na oślep wbijałem ostrze rozrywając ciało potwora od każdej ze stron unikając tym samym głów które chciały mnie złapać.
Byłem już zmęczony i brakowało mi powoli powietrza pod wodą w końcu przebiłem coś co uwolniło krew. Rzeka wypełniła się czerwonym kolorem a potwór poszedł na samo dno. Wypłynąłem na powierzchnię i podpłynąłem do brzegu z drugiej strony i wyszedłem na ląd kładąc się na ziemi. Syknąłem głośno nabierając w końcu powietrza w płuca.
-Noeul!- Usłyszałem krzyk.
Po chwili Platon przerzucił ich wszystkich powietrzem na drugą stronę.
Boss chyba jako pierwszy znalazł się obok mnie.
-Noeul, wszystko w porządku? Jesteś mocno ranny?-Pyta i przygląda mi się.
-Nie...- Wykrztusiłem lekko i resztki wody wypłynęło mi z ust przy kaszlu.
Starszy zdjął swoją buzę i założył na mnie. Nie wiem co zrobił chyba użył mocy bo fajnie teraz grzała od środka.
-Rose jesteś cała?- Pytam i spoglądam na dziewczynę.
Ona od razu kiwa głową na tak.
-Nic mi nie jest... Dzięki tobie... Dziękuję..- Odparła.
Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Cieszę się...- Ponownie kaszlnąłem. Podniosłem się do siadu.
-Na pewno w porządku?- Pyta Boss.
-Tak to tylko zwykłe zadrapania.-Odparłem. Boss wyjął z kieszeni mały flakonik. Otworzył go i przystawił mi do ust.
-Co to jest?- Pytam i patrzę na niego.
-Eliksir uzdrowienia, wypij całe...- Dodał. Skinąłem lekko głową i wypiłem całe. Moje rany niemalże od razu zaczęły się goić mimo to wciąż odczuwałem ogromny ból na ten moment. Chciałem się podnieść i syknąłem głośno.
Starszy wstał i podniósł mnie biorąc na ręce.
-Pomogę Ci dopóki nie będzie lepiej.- Odparł.
Objąłem lekko rękami jego szyję układając głowę na jego ramieniu nie mam siły na sprzeciwy.
CZYTASZ
𓂀 𝒵𝒶𝑔𝒾𝓃𝒾𝑜𝓃𝒶 𝒦𝓈𝒾ę𝑔𝒶. -𝐵𝑜𝓈𝓈𝒩𝑜𝑒𝓊𝓁. 𓂀
DiversosWidiliano to małe miasteczko ukryte głęboko w terenie który dla ludzi jest kompletnie nieznany i niedostępny. Każdy kto pochodzi z tego miejsca jest wyjątkowy lub został obdarzony przez bogów niezwykłymi przemianami, mocami, zdolnościami lub talenta...