I. Coś nie do końca legalnego

15 2 0
                                    

-Ponoć powszechnie wiadome jest, że każdy z nas ma gdzieś na świecie swoją bratnią duszę. Objawić się ona może w osobie, której najmniej się spodziewamy. Oczywiście, zdarza się też, że cudownym zbiegiem okoliczności, bądź jak kto woli diabelnym zrządzeniem losu, okazuję się być ona długoletnią przyjaciółką, kimś z najbliższej rodziny czy psem najbardziej zrzędliwego sąsiada, który wydaje się tak samo jak ty, już nie móc dziada słuchać- czytałam powoli recytując każde słowo próbując swoich sił jako lektor. 

Mimo tego jak bardzo próbowałam ukryć swoje znudzenie, po wygłoszeniu tego samego trzeci raz, oczy same mi się zamykały. Czułam, że to co piszę jest nieciekawe, co dodatkowo odbierało mi motywację, ale nie potrafiłam pasjonująco ująć tak nużącego tematu. Każdy wie o czym mowa, więc jak mam ciekawie opisać tak powszechną wiedzę jak fabułę kolejnej części "Szklanej pułapki".

-Proszę cię. Usuń to o psie- przewróciła oczami, rozsądna jak zawsze, Esme. Nawet nie dała mi dokończyć czytania. Założyła ramiona na piersi i patrzyła na mnie karcąco siedząc na blacie biurka. W swojej postawie wyglądała profesjonalnie, żeby nie powiedzieć służbowo. Jak szefowa obserwująca prace nad ważnym projektem. Brakowało jej tylko elegancko skrojonego garnituru.

-Nie mam takiego zamiaru- rzuciłam ledwo słyszalnie pod nosem i poprawiłam się na łóżku.

Przez to jak długo moje ciało leżało w jednej pozycji zaczęłam mieć wrażenie, że na plecach zaraz zaczną robić mi się odleżyny. Usadowiłam się z powrotem w najbardziej komfortowy sposób jaki mogłam, wzięłam laptopa na kolana i ignorując wcześniejszą uwagę przyjaciółki, wróciłam do czytania.

-Niestety, ciężko jest rozpoznać takie zjawisko- wróciłam do ćwiczenia lektorskich zdolności- Patrząc więc na naszego długoletniego partnera możemy żyć z pytaniem z tyłu głowy: "Czy dana osoba jest naszym tak zwanym duchowym partnerem?"- akurat zachciało mi się ziewać, gdy Esme brutalnie mi przerwała.

-Kira! Skup się!- dziewczyna klasnęła zeskakując z biurka na równe nogi- To nie może tak być, duchowy partner to jest rodzaj bratniej duszy, a nie jej synonim- powiedziała poirytowana jasnowłosa i podeszła do mnie, żeby zabrać mi laptopa. Na tym etapie było mi już wszystko jedno, więc bez większego sprzeciwu oddałam przyjaciółce urządzenie.

-Daj spokój, nikt tego nie będzie słuchał. Poważnie myślisz, że ktokolwiek to wychwyci?- głęboko odetchnęłam i oparłam głowę o puchatą poduszkę za sobą.

-Ale mnie to będzie boleć. Także, pożegnaj się z porównaniem do psa, bo go tutaj tak nie zostawię- rzuciła Esme łapiąc laptopa w jedną rękę i idąc z nim z powrotem w kierunku biurka.

Nawet nie próbowałam walczyć, bo wiedziałam, że jak Esme się uprze to mnie ma z nią zmiłuj. Zgarnęłam tylko ciemne włosy z twarzy, bo powoli zasłaniały mi horyzont i rozłożyłam się wygodnie z zamiarem podziwiania całkowicie białego sufitu. Bardzo, ale to bardzo nie miałam ochoty pisać pracy na temat bratnich dusz, gdyż zwyczajnie w takie rzeczy nie wierzyłam. Po co nadawać czemuś- co już od dawna nazywane jest przyjaźnią- inne nazwy? Lubisz spędzać z tym kimś czas? Dobrze się dogadujecie? Wieczory razem mijają wam jakoś szybciej? Fajnie, to znaczy, że się przyjaźnicie, po cholerę szukać na to jakiś wyszukanych nazw. Ludzie uwielbiają sobie niepotrzebnie komplikować życie w każdym możliwym tego aspekcie.

Powoli podniosłam się na łóżku, żeby poszukać własnego telefonu, którego Esme brutalnie mnie pozbawiła, jak tylko przekroczyłam próg jej pokoju. Tłumaczyła, że to po to, aby mnie nie rozpraszał, ale wydaje mi się, że to z czystej zemsty, że jej komórkę zabrali rodzice. Leniwie zwlekłam się z najmiększego i najwygodniejszego materaca, na którym kiedykolwiek miałam przyjemność leżeć. Gdyby nie to, że Esme jest moją serdeczną przyjaciółką to bym ją chyba obezwładniła, żeby z nim stąd uciec, ale niech jej będzie. Niech się dziewczyna wysypia, bo zmęczona jest jeszcze bardziej nie do przyjęcia. Pocałowałam dwa palce i położyłam je na materacu. Nie chciałam go tak zostawiać bez pożegnania. Podniosłam szanowne cztery litery i powlekłam nogami do białej komody, która stała przy, równie świecących bielą, drzwiach do pokoju. Starałam się nie tupać jakoś głośno, żeby nie rozproszyć tej z nas, która ciężko pracowała nad projektem semestralnym z angielskiego.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 11 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Arrogant BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz