29

353 18 25
                                    

WILLIAM

- Kurwa! - wydarłem się tak głośno, jak tylko potrafiłem i uderzyłem pięścią w ścianę.

- Co zrobiła ci ta biedna ściana? - przylazł Noah i zaczynał mnie wkurwiać.

Spojrzał się na moje zdarte kostki i pokiwał głową ze skwaszoną miną.

- Odpierdol się. - wyminąłem go wchodząc do łazienki, żeby umyć ręce z płynącej krwi.

Syknąłem z bólu, bo zapiekło przez spienione mydło.

- William, mamy duże problemy i od groma roboty, a ty latasz za tą laską, jak jakiś jebany pies. Weź się w garść, co jest z tobą?

- To jest chyba logiczne dlaczego za nią tak „latam". - ostatnie słowo dałem palcami w cudzysłów omijając go. - Od pięciu lat żadnej kobiety w moim życiu nie było na stałe.

- A Carly? - uśmiechnął się tym swoim pedalskim uśmiechem susząc zęby.

- Jest i była dla mnie nikim. To kucharka zatrudniona na prośbę dobrego znajomego. Nic więcej.

- Ona uważa inaczej.

- To źle uważa. Z resztą teraz toczy wojnę z Rosalie, więc dajmy im się wykazać. - chwyciłem z barku whisky i nalałem do szklanki z lodem.

Upiłem spory łyk i wskazałem ręką drogę do mojego gabinetu. Oboje ruszyliśmy w tym kierunku utrzymując długą ciszę. Zacząłem czytać raporty z ostatnich dni o naszej niezbyt dobrej sytuacji.
Odpaliłem na laptopie widok z kamer zamontowanych w domu, jak i wokół niego. Rosalie leżała na hamaku z psami i chyba spała, a do domu w tym momencie weszła... Carly?  W rękach miała papierową teczką.

- Pamiętasz może do kiedy Carly ma wolne? Bo zdaje mi się, że przyszła zbyt wcześnie. - zagadnąłem Noah, który wystukiwał coś w swoim laptopie.

- Z tego co pamiętam to ma jeszcze dwa dni, po co miałaby przyjść podczas wolnego? Może chrapkę ma na ciebie. - uśmiechnął się do mnie na, co ja obrzuciłem go torturującym wzrokiem.

- Przyszła z jakąś teczką i idzie na ogród. - przełączyłem kamerę na dwór, aby widzieć, co ona kombinuje.

Ku mojemu zdziwieniu podeszła do śpiącej Rosalie i ją obudziła dając teczkę, którą przyniosła ze sobą. Nic złego się nie działo, żadna nie wyrywała sobie włosów ani nie obezwładniała, więc mogłem w spokoju zająć się robotą. Zamknąłem MacBooka i chwyciłem za kupę kartek z raportami.

Nie minęła nawet godzina, a Rosie wbiegła do domu, jak poparzona trzaskając za sobą drzwi.

- Co jest, kurwa?! - wystraszył się Noah prawie upuszczając urządzenie z kolan.

- Nie wiem, ale się dowiem. - wstałem zza biurka i wyszedłem wkurwiony, bo nienawidzę jak ktoś trzaska drzwiami, tym bardziej w moim domu.

- Co tu się dzieje?! - w korytarzu stała uśmiechnięta Carly z założonymi rękoma pod piersiami.

- I co ty tu robisz? Masz wolne i dobrze wiesz jakie są zasady. - pogroziłem jej palcem, co ona postanowiła wyśmiać.

- Są sprawy ważne i ważniejsze.

- Jakie niby? - zbliżyła się do mnie patrząc mi prosto w oczy.

- W końcu będziemy mogli żyć razem w spokoju, nikt nam nie będzie przeszkadzał. Pokazałam jej jacy jesteśmy szczęśliwi będąc razem. - nie mogłem uwierzyć w to co ona pierdoliła.

Zacisnąłem tak mocno szczękę, aż myślałem że wykruszę sobie wszystkie zęby. Chwyciłem ją za szyję i przydusiłem do ściany przy okazji ją podduszając.

FIRE ON FIRE|| DEVIL#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz